Podsumowanie 2019 roku: polskie płyty (30-21)

Zestawienie najlepszych polskich płyt, jakie ukazały się w 2019 roku. Dzisiaj miejsca od 30. do 21.

30. Novika „Bez cukru” (Warner Music)
Mam wrażenie, że pisząc o nowej płycie Noviki, krytycy obierali jedną z dwóch dróg: jest dobrze, ale koniec końców „tak sobie” (co rozumieć należy jako brak chęci skrzywdzenia wokalistki, ale też dziennikarki, czyli koleżanki po fachu), albo z przewagą uwag o negatywnym kolorycie. Trochę mnie to dziwi, ponieważ z „Bez cukru” nie jest ani źle, ani nijak. To płyta przede wszystkim bardzo dojrzała (ale nie nudna), przemyślana (ale nie bez zaskoczeń) i stonowana (ale nie bez przebojowego zacięcia). Nowicka panuje tutaj zarówno nad brzmieniem (autorstwa m.in. duetu Sampler Orchestra, Bogdana Kondrackiego oraz lidera Nervów, Agima Dżeljilji), jak i śpiewanymi tekstami, doskonale odnajdując się w klimacie nieradiowego popu (singiel „Słabość” będący tak naprawdę najsłabszym ogniwem całości) i melodii balansujących na granicy elektropopu i brzmień klubowych (czasami transowych, jak „Box” i „Od dziecka”, innym razem akcentujących bardziej stronę wokalną, jak w utworze „Ella”). [Spotify]

29. Da Vosk Docta „Prototype” (DocciRec)
Muzyczna podróż przez współczesne miasto w rytmie klubowych dźwięków. Gdyby James Joyce żył dzisiaj w Polsce i pokusił się o napisanie „Ulissesa”, jego bohater odwiedziłby nie tylko blokowisko, ale odbyłby powolną przejażdżkę mercedesem po głównych ulicach miasta, kupiłby w pobliskiej Żabce napój z zerową zawartością cukru, wziął udział w codziennym wyścigu szczurów, by finalnie w zaciszu mieszkania wypić ciepłą herbatę na skołatane nerwy. Tylko Joyce nigdy nie był Polakiem i dawno już nie żyje. Jest za to Da Vosk Docta, którego miejską eskapadę zawartą na płycie „Prototype” śmiało można potraktować jako odpowiednik tamtej prozy. [Spotify]

28. Franciszek Pospieszalski Trio „Accumulated Thoughts” (wydanie własne)
„Accumulated Thoughts” to ciekawy materiał napisany z myślą o jazzowym trio, którego centralnym instrumentem jest fortepian. Dobrze zagrany, odznaczający się wysoką kulturą współpracy muzyków, aktualny pod względem brzmieniowych pomysłów i, finalnie, ekscytujący na tyle, że słuchacz ma ochotę do niego wrócić (i to pomimo wielu tegorocznych premier „głośniejszych” nazwisk). [cała recenzja]

27. Dzicy „Glicz, Please EP” (Soraw Records)
Nie napiszę, że ta płyta to miłe zaskoczenie, ponieważ Igorilla od dłuższego czasu jest jednym z bardziej niedocenianych raperów w Polsce. Posłużę się natomiast stwierdzeniem: materiał, który dla wielu okaże się miłym zaskoczeniem – szczególnie, jeśli sięgną po niego osoby, które wolą refleksyjne numery, a do tej pory z twórczością Igora nie mieli okazji się zetknąć. Charakterystyczny styl – dla niektórych nudny, dla innych interesujący (wpisuję się do tej drugiej grupy), ale na pewno przekazujący wartościowe treści. Teksty naszpikowane są trafnymi linijkami, w których przewijają się szare obrazy, trochę narzekań i refleksji na temat codzienności. Dobrze współgra to z muzyką wyprodukowaną przez BodziersONa, który zgrabnie połączył elektronikę z jazzowymi samplami, mocnymi bębnami i ciepłymi dźwiękami klawiszy. [Youtube]

26. Avi x Louis Villain „Spis Dzieł Sycylijskich” (wydanie własne)
Sporo osób się zachwyca, ja doceniam, ale pozostaję też do całej sprawy trochę zdystansowany. Avi ma przede wszystkim jeden atut: teksty. Jak sam nawija w jednym utworze „tu co wers jest rozkminka”. Faktycznie: liczba nawiązań (szczególnie do sztuki), metafor, porównań i rozwinięć pewnych figur stylistycznych jest spora. Co jednak najważniejsze, raper używa ich z głową, nie wypowiadając słów bezmyślnie lub dobierając je tylko w celu odnalezienia pary rymów. Przy tym wszystkim zachowany zostaje balans i utwory z równie dużym prawdopodobieństwem przypaść powinny do gustu fanom ulicznego rapu (za przemawiają między innymi poruszane tematy oraz brzmienie autorstwa Louisa Villaina, które buja nawet bez większych udziwnień w kwestii produkcji). Z czym mam więc problem? Tragiczny poziom większości refrenów (na przykład w utworach „Gotti”, „Molto bene”), równie słaby Villain-raper oraz, co może wydać się zaskoczeniem, flow głównego bohatera. Avi nie jest idealny technicznie i to mankament. Argument, że można to przemilczeć, ponieważ przy takiej liryce wybaczamy wiele, nie przekonuje mnie (podobnie jak ponad dekadę temu „Następny Level” Reno, gdzie człowiek znał każdy tekst, ale dostrzegał uchybienia gospodarza w kwestii melorecytacji). Niemniej, w rzeczywistości, w której rap „to jebane disco-polo”, taka płyta jest niemalże rarytasem, a niektóre duże nazwiska faktycznie powinny „wrócić do podziemia i trochę się podszkolić”. Chociażby u Aviego. [Spotify]

25. Sabina Meck Sextet „Słowo na T” (SJ Records)
Balans między wokalnymi popisami Sabiny Meck i improwizacyjnymi partiami jej sekstetu to wizytówka tego materiału. Zestaw czułych piosenek o relacjach damsko-męskich, gdzie tęsknota, czyli tytułowe słowo na T, pełni rolę dominanty. Polskojęzyczne teksty (to pierwszy materiał w stu procentach zaśpiewany przez artystkę w rodzimym języku) i w pełni autorskie kompozycje inspirowane między innymi krajowym folklorem i formami muzyki klasycznej sprawiły, że to pierwsza tak dojrzała i jednocześnie osobista płyta w dorobku Meck.

24. Wojtek Mazolewski Quintet „When Angels Fall” (Agora)
Można sięgać po jazzowe utwory i grać je niby po swojemu, ale przy braku wizji nigdy nic z tego nie wyjdzie. Mazolewskiemu przy wszystkich negatywnych opiniach, które przecież nie wzięły się znikąd (cały czas uparcie twierdzę, że muzyk jest za dobrym basistą jak na kapelę quasi-rockową, a za słabym na jazz), nie można odmówić właśnie tego spojrzenia, które pozwala na wspaniałe reinterpretowanie nawet takiej, wydawałoby się, świętości, jaką są kompozycje Krzysztofa Komedy. Wariacje, brzmieniowe nawiązania i szczypta własnego pomysłu są nie tylko przykładem na hołdu złożonemu Trzcińskiemu, ale przede wszystkim ukazaniem, jak wiele wspólnego ze współczesnością miała (ma!) muzyka nagrana kilka dekad temu. [Spotify]

23. Daniel Bloom feat. Leszek Możdżer „Dolce Fine Giornata OST” (Warner Music)
Trzy sprawy. Pierwsza: film jest ciekawy. Propozycja typowa dla fanów tzw. kina studyjnego z nieśpieszną narracją. Druga: zawiodłem się, że na seansie usłyszałem tak mało muzyki, jaka znalazła się na płycie (zaznaczyć trzeba, że do kina wybrałem się znając już ścieżkę dźwiękową). Chociaż z drugiej strony powinienem się tego spodziewać, wszak zwykle jest tak, że scenom towarzyszy urywek tego, co stworzył kompozytor. Bardziej chodzi mi jednak o to, że kilku ujęciom towarzyszą melodie spoza tracklisty. I finalnie: materiał płytowy pięknie sprawdza się także w oderwaniu od filmu. Daniel Bloom już wcześniej udowadniał, że jest sprawnym autorem eletropopowych kompozycji. Tak samo jest tutaj. Filmowe motywy z delikatną elektroniką kontrastują z krótką, ale intensywną łupanką towarzysząca scenie klubowej oraz jazzowym improwizacjom, do których swoje dołożył Możdżer z zespołem. [Spotify]

22. Mu „Free Energy!” (wydanie własne)
Materiał, za którym stoją Tymon Tymański, Marcin Gałązka, Szymon Burnos, Michał Jan Ciesielski i Jacek Prościński, jest propozycją spokojną, ale jednocześnie przepełnioną wielością brzmień, melodii i stylistyk. Co prawda w jednym z wywiadów Tymański mówił, że płyta od strony muzycznej będzie tożsama z tym, co na co dzień prezentują nowe nowojorskie kapele, ale trzeba również zauważyć, że na „Free Energy!” pojawia się sporo odwołań do psychodelicznego okresu Beatlesów oraz tego z czym lider Kur miał do czynienia już wcześniej: stylistyka fusion, awangardowy rock, britpop, lata osiemdziesiąte. Nie brakuje oczywiście bardziej hałaśliwych momentów, jak chociażby transowy, w jednym fragmencie mocno ryjący beret utwór „The Story of Techno” albo free jazzowe partie saksofonu (m.in. w „Aeolian Cadences”, „One for Tesla” oraz „Eric Dolphy”, który na trackliście jawi się jako najbardziej jazzowy numer), ale całościowo album jest raczej stonowany i utrzymany w piosenkowym tonie. Najlepiej w tej kategorii prezentują się utwory „Rain & Shine” (elektroniczna, popowa ballada oddziałująca zarówno na zmysł słuchu, jak i wzroku) i „Free Fall”. [Spotify]

21. Mgła „Age Of Excuse” (No Solace)
Z pazurem, ale bez jednoczesnego dewastowania narządu słuchu odbiorcy (mam nadzieję, że wiecie, o co mi chodzi). Mgła na nowej płycie wreszcie mnie do siebie przekonała, co może oznaczać, że zespół cały czas się rozwija i zmienia, by zyskiwać nowych sympatyków. Co istotne, zmiany nie prowadzą do obniżenia jakości muzycznej. Trzeba więc tylko przyklasnąć i dać się porwać mocnym riffom, nieprzyjemnej ścianie dźwięków, od której można się odbić i zostać dodatkowo poturbowanym przez potężną perkusję i typowe dla black metalu wokalizy. Ale o to w tym przecież chodzi, prawda? [Spotify]

Podsumowanie 2019 roku:
zagraniczne płyty 10-1
zagraniczne płyty 20-11
zagraniczne płyty 30-21
zagraniczne płyty 40-31
zagraniczne płyty 50-41
najlepsze utwory
najlepsze książki
polskie płyty 10-1
polskie płyty 20-11
polskie płyty 30-21
polskie płyty 40-31
polskie płyty 50-41

*** *** *** *** ***

Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzisiaj do newslettera. Polub blog na Facebooku oraz obserwuj autora na Instagramie i Twitterze.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.