Zagranica podsumowana, czas na scenę krajową. Oto zestawienie najlepszych polskich płyt wydanych w 2019 roku. Dzisiaj miejsca od 50. do 41.
50. Jakub Lemiszewski „Podróż Na Wschód – Część I” (Enjoy Life)
Żeby zrozumieć ten materiał, musielibyśmy albo poznać skryte myśli autora, albo przeczytać „dziennik z długiej podróży przez Polskę, Czechy, Ukrainę i Rosję”, który wedle Lemiszewskiego posłużył jako inspiracja dla powstania tej muzyki. Bez odkrycia tych tajemnic wiemy tylko część – i to na dodatek tak niewielką, że wręcz wielkości atomu. Bo cóż można napisać o pięciu kompozycjach zawartych na płycie „Podróż Na Wschód – Część I”? Że słychać w nich echa grupy Kraftwerk? Że pociągowa rytmika wysuwa się na pierwszy plan, a sama muzyka jest wręcz idealnym przykładem stylistyki chiptune, która doskonale pasowałaby do gier na kultowe konsole z lat osiemdziesiątych i pierwszej połowy kolejnej dekady? Że całość (z wyjątkiem dwóch zamykających album remiksów) swoim brzmieniem składa swoisty hołd małomiasteczkowej wizji południowej Polski – z jej wszystkimi folkowymi, tradycyjnymi i cepeliowskimi klimatami (patrz szczególnie utwór numer trzy zatytułowany „Podróż na Wschód (Kraków-Przemyśl)”)? Owszem, można tak napisać (co zresztą właśnie uczyniłem), ale to i tak będzie tylko część prawdy o tym zaskakującym, momentami trudnym w odbiorze, ale jakże intrygującym materiale. Jeśli lubicie muzykę, która wymaga od słuchaczy czegoś więcej niż bezkrytycznego przyjęcia, nie powinniście przegapić tego krążka. [Bandcamp]
|
49. Sokół „Wojtek Sokół” (Prosto)
Pierwszy solowy materiał Sokoła na pewno jest wydarzeniem istotnym dla krajowej sceny rapowej. Jest przykładem na to, jak posiadając uliczne korzenie, nagrać płytę o elektronicznym posmaku i nie stracić w oczach zarówno fanów ceniących sobie tzw. street credit oraz słuchaczy lubujących się w nowoczesnym podejściu do rymowania. To rzecz dla tych, którzy ponad idealnie skrojony pod względem technicznym tekst stawiają ciężki jak ołów, narracyjny sposób kładzenia wersów. I w końcu, to także krążek, których chociaż bez znaczącego udziału kobiecego wokalu, w prostej linii nawiązuje do płyt nagranych z Marysią Starostą (bardziej drugiej niż pierwszej). Wszystko to jednak pozostaje – myślę, że to będzie najodpowiedniejsze stwierdzenie – mało wyraziste. Nie ma w tym materiale wielu momentów, które uruchamiałyby we mnie chęć gwałcenia przycisku replay. Sokół, owszem, sięga głęboko, dotykając przy tym duszy, ale nie ma w tym za grosz charyzmy, którą ujmował na płytach WWO. [Spotify]
|
48. Brzoska i Gawroński „Zapominanie” (Fundacja im. Tymoteusza Karpowicza)
Współpraca Brzoski (teksty) i Gawrońskiego (muzyka) ma się dobrze. Panowie robią swoje i co chyba najistotniejsze – parciu do przodu towarzyszy również rozwój twórczy. „Zapominanie” na tle poprzednich dokonań jawi się na pewno mniej patetycznie (szczególnie pod względem brzmienia). To największe novum, jeśli chodzi o ten dwuosobowy projekt. Wciąż jest transowo i ambientowo (co momentami wprowadza element niepokoju, by za chwilę ukoić nerwy), ale jakby lżej. Gościnny dział instrumentalistów to nie tylko ułatwienie sobie realizacji pewnych założeń artystycznych, ale także krok w stronę piosenkowej formy niektórych numerów (a w zasadzie ich momentów).
|
47. Noże „Gniew” (MTJ)
Jeśli szukasz płyty o post-punkowym posmaku z mocnymi odwołaniami do indie rocka oraz lirycznym wokalem, to „Gniew” jest właśnie dla ciebie. Tytułowa emocja nie jest wykrzykiwana, ale tłumiona w sobie, przez co jeszcze bardziej akcentowana w kolejnych utworach. Sporym atutem są polskojęzyczne teksty – przemyślane, dopracowane i uciekające od sztampy, czyli takie, za którymi mogliśmy się na krajowej scenie alternatywnej trochę stęsknić. [Spotify]
|
46. 4Way Quartet „Welschmerz Is Over” (Karrot Kommando)
4way Quartet to nowy projekt na krajowej scenie jazzowej. I chociaż zadebiutował on końcem kwietnia 2019 roku, to jego członkowie mogą pochwalić się już dłuższym stażem oraz czerpaniem z wielorakich źródeł muzycznych. Ta wieloźródłowość jest w przypadku „Welschmerz Is Over” najważniejsza, ponieważ cztery drogi, jakie pojawiły się w nazwie zespołu, są słyszalne także w nagraniach. Klasa muzyków jest jednak na tyle duża, że odbiorca bardziej zwraca uwagę na spójność i synergię niż indywidualne zakusy każdego członka. Doskonale pokazuje to już kompozycja otwierająca, „Celebracja wyjazdu”. Nie ma tutaj gwiazdorzenia lub próby skupienia uwagi tylko na siebie. Pianistyczna, nabierająca tempa partia Pawła Jędrzejewskiego współgra z sekcją rytmiczną (basista Krzysztof Cybulski i perkusista Tomasz Mądzielewski), nie zabierając przy okazji miejsca saksofonistce Lenie Romul, której instrument ciekawie wpasowuje się w faktury dźwięku zaproponowane przez kolegów. I tak aż do ścieżki numer sześć. [Spotify]
|
45. donGURALesko „Latające ryby” (Shpady)
Udana kontynuacja „Domu otwartych drzwi”, chociaż najlepszą częścią trylogii zapoczątkowanej przez płytę „Magnum Ignotum” na pewno tegorocznego albumu nazwać nie można. „Latające ryby” to typowy DGE: teksty oparte na światopoglądowych przesłaniach, odwołujące się do szeroko pojętej sztuki oraz filozoficznych, religijnych i folklorystycznych wątków. Jest tego naprawdę dużo i zarzuty o grafomanię oraz przerost formy nad treścią, wybaczcie słownictwo, nie są warte funta kłaków. Bo żeby zrozumieć to, co donGURALesko chce nam przekazać (nawet nie piszę, że w pełni, ale chociażby w większej części), wypada niemalże każdą kolejną linijkę prześwietlić na wszystkie możliwe sposoby, poznać znaczenia (często jest ich więcej niż jedno) haseł, a i tak podejrzewam nie dotrzemy do sedna i tego, co działo się w głowie rapera w trakcie pisania. Wszystko to przeplatane jest częstochowskimi rymami, które takiemu asowi, jak poznaniak, nie przystoją (i to w zasadzie jeden z niewielu zarzutów, jakie można przedstawić). Ale – właśnie, zawsze jest jakieś „ale”, nic nie jest czarno-białe – problem w tym, że Guralowi taki styl pasuje, co więcej – ten raper zbudował na tym swoją pozycję na scenie i naprawdę liczne grono wiernych odbiorców. [Spotify]
|
44. Trupa Trupa „Off The Sun” (Glitterbeat Records/Antena Krzyku)
Alternatywny rock z górnej półki. Mroczny, chłodny, momentami trochę depresyjny, ale jednocześnie hipnotyzujący i wciągający (uzależniający?). Czyli taki, jak codzienność, kiedy rozejrzymy się dookoła i zaczniemy dociekać, zamiast skupiać się wyłącznie na powierzchowności. [Spotify]
|
43. Mery Spolsky „Dekalog Spolsky” (Kayax)
Dziesięć zasad, którymi można się kierować we współczesnym świecie – tak najkrócej określę to, z czym mamy do czynienia na drugiej studyjnej płycie młodej wokalistki. Album „Dekalog Spolsky” to odpowiedź na szarość i otaczające nas przeciętniactwo, na którym Mery Spolsky raz po raz puszcza oko, sięgając po hasła znane chociażby z memów lub codziennego slangu, wykorzystując je do poruszania kwestii istotnych i dotykających uniwersalnych wartości, takich jak tolerancja, prawda i współczucie. [Spotify]
|
42. Ania Karwan „Ania Karwan” (2 Track Recordings)
To jedna z tych płyt, które trafią tylko do wąskiego grona odbiorców. Wokalistka potrafi śpiewać, ale jej piosenki -z pojedynczymi wyjątkami – nie są wyprodukowane tak, aby zostać radiowymi przebojami. I z jednej strony szkoda, ponieważ Ania Karwan zasługuje na to, aby dowiedziało się o niej jak najwięcej słuchaczy; z drugiej – jeśli ceną za popularność miałoby być obniżenie poziomu materiału, dobrze, jeśli debiutancki krążek zostanie w większości pominięty przez największe stacje radiowe (chociaż singlowi „Głupcy” trochę przeczą tej tezie). I żeby nie było, że w płycie jestem zakochany, bo zestawiając ją przykładowo z solowym albumem Marysi Starosty, „Ania Karwan” jest nieco bardziej przewidywalna i w zbyt dużej mierze opiera się na podobnym schemacie budowy kolejnych utworów, a tym samym prezentuje się gorzej. Jest jednak w tym zestawie piosenek magia, obok której trudno przejść obojętnie. [Spotify]
|
41. Pidżama Porno „Sprzedawca jutra” (S.P. Records)
Płyta ważna ze względu na treść. Grabaż idealnie oddaje nastrój wydarzeń ostatnich kilku lat, jakie mają miejsce w Polsce, którą mentalnie codziennie opuszcza. Strach i obawa przed jutrem przy jednoczesnym i jednoznacznym sprzeciwem wobec „maszerującej badziewi” mającej ubrane tylko „prawe buty”. Problem tylko w tym, że buntowniczemu tonowi wypowiedzi towarzyszy stonowana muzyka, która nijak zachęca do wykrzyczenia komuś w twarz, aby „nie kukizował”. [Spotify]
|