„Dziennik 1954” inspiracją dla utworu muzycznego.

„Dziennik” to ostatni utwór zrealizowany w ramach projektu Muzyczny Tyrmand. Jego publikacja zbiegła się w czasie z dwudziestą rocznicą ukazania się albumu „Światła Miasta” zespołu Grammatik, którego członkiem był Eldoka – raper gościnnie udzielający się w finałowej odsłonie akcji upamiętniającej postać i twórczość Leopolda Tyrmanda. Projekt grupy Eskaubei & Tomek Nowak Quartet wpisuje się w trwający właśnie Roku Leopolda Tyrmanda. Do tej pory muzycy poświęcili utwory powieściom, takim jak „Siedem dalekich rejsów”, „Zły” i „Filip”. Zwieńczeniem działań jest muzyczna interpretacja książki „Dziennik 1954” stworzona według kompozytorskiego pomysłu trębacza Tomasza Nowaka, do której skrecze dołożył Mr. Krime.

Podobnie jak w przypadku poprzednich premier, odbiorcy mają okazję ujrzeć grafikę autorstwa Kamila Jaczyńskiego dedykowaną nowemu utworowi. Tym razem artysta plastyk zaprezentował dzieło przepełniona strachem i niepokojem. Co ciekawe, autor połączył w nim nie tylko inspiracje „Dziennikiem” Tyrmanda (czytelna adnotacja „T 54”), ale nawiązał także do wiersza Juliusza Słowackiego, w którym znajdziemy następujące frazy:

Szli krzycząc: Polska! Polska! — wtem jednego razu
Chcąc krzyczeć zapomnieli na ustach wyrazu,
Pewni jednak że Pan Bóg do synów się przyzna
Szli dalej krzycząc: Boże! ojczyzna! ojczyzna.
Wtem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka,
Spojrzał na te krzyczące i zapytał: Jaka?
*

W ramach patronatu medialnego, jakim blog AxunArts objął to artystyczne przedsięwzięcie, premierze każdego utwory towarzyszy krótki tekst poruszający kwestie powiązań występujących pomiędzy dziełami literackim i muzycznym.

*** *** *** *** ***

Leopold Tyrmand w mieszkaniu na Mariensztacie, lata sześćdziesiąte XX wieku (foto: prywatne archiwum Mary Ellen Tyrmand)

Lubimy wiedzieć, co dzieje się w życiu drugiego człowieka. Nawet nie z troski o niego, ale z czystej ciekawości, chęci porównania, podpatrzenia. Taka ludzka natura – można by rzec, podając to za argument popularności programów typu „Big Brother” lub zwykłego, codziennego „wtrącania nosa w nie swoje sprawy”. Nie dziwi więc też wziętość prywatnych zapisków, pamiętników i dzienników osób znanych, których życie zazwyczaj możemy śledzić tylko w mediach – kiedyś w prasie i telewizji, dzisiaj w serwisach społecznościowych. W Polsce dziennik, jako gatunek literacki, mocniej został zaakcentowany po przełomie 1989/90. Na łamach „Prac Polonistycznych” Joanna Podolska, już w drugim akapicie swojego artykułu poświęconego dziennikowi literackiemu, zaznaczyła, że „[w] ostatnim czasie na polskim rynku wydawniczym pojawiło się kilka dzienników, które intrygują i pasjonują czytelników”**, wyliczając następnie przykłady tytułów chętnie czytanych przez ówczesnych Polaków, wśród których znalazły się zarówno dzieła popularne już wcześniej na rynku zachodnim, jak i zapiski rodzimych autorów (chociażby Zofii Nałkowskiej i Jerzego Andrzejewskiego), które z różnych przyczyn do momentu zmiany ustroju politycznego nie były publikowane lub trafiały do pierwszego obiegu jedynie we fragmentach.

Postępująca odwilż polityczna i ustępowanie cenzury pozwoliły również na pierwszą krajową publikację „Dziennika 1954” Leopolda Tyrmanda (w Polsce oficjalnie ukazał się on w 1989 roku, dziewięć lat wcześniej miał premierę w Wielkiej Brytanii). Książka została przyjęta bardzo pozytywnie, otrzymując sporo pochlebnych recenzji z różnych stron – od krytyków literackich, czytelników, a nawet pisarzy. Jedna z najważniejszych opinii wygłoszonych na jej temat pochodzi od Zbigniewa Herberta. Autor „Struny światła” stwierdził, że „brak [mu] wiedzy o tamtym świecie, uzyskanej od współautorów zbrodni, która się dokonała na kulturze. (…) Jedyne świadectwo, jedyny sposób pisania o tym, znalazł Leopold Tyrmand w swoim Dzienniku”***.

Tyrmand w zapiskach z początku 1954 roku**** jednoznacznie negatywnie prezentuje codzienność nadwiślańskiego socrealizmu w epoce Bieruta. Z kart „Dziennika” wylewa się niechęć do polityki partyjnej, ale jest to również sposób na literacki trening i wyrażenie żalu, co do sytuacji, w jakiej dziennikarz i prozaik znalazł się po utracie posady w „Tygodniku Powszechnym”, która jednoznacznie odebrała mu możliwość nawiązania współpracy z jakimkolwiek wydawnictwem. We wpisie z 8 stycznia czytamy między innymi, że „dziennik jest namiastką twórczości”, ale nie daje prawdziwych pisarskich możliwości. Tyrmand zaznacza, jakby próbując zaakcentować prawdziwość przytaczanych w notatkach słów i zdarzeń, że forma ta nie pozwala mu rozwinąć prozatorskich skrzydeł, „oderwa[ć] się od konkretu” i zagłębić w fikcji. Stwierdzenia te znajdują odzwierciedlenie w rapowanych linijkach.

Eskaubei rozpoczyna pierwszą zwrotkę – wypowiadając się niejako w imieniu samego Tyrmanda, co jest charakterystyczne dla całego cyklu – od stwierdzeń: „Jestem pisarzem, któremu nie wydają książek, publicystą niedrukującym żadnych artykułów. (…) Szukam pocieszenia w napisanym do szuflady słowie”. Identyczny motyw szuflady, jako miejsca, do którego chowamy zapisane arkusze, w swoich wersach wykorzystuje również Eldo („Tajemnice zżera zachłanna szuflada / Karmię biurko tym, co na głos mówić nie wypada”), dzięki czemu w tekście utworu pojawia się swoista klamra kompozycyjna spajająca obie wypowiedzi w całość. Ten przejaw sztuki literackiej – razem z muzyką, drugą wielką miłością autora „Złego” – jest dla pisarza odskocznią od rzeczywistości („unikiem”, jak określa to w utworze Skubisz) naznaczonej obłudą i szarością. „Te kartki to jedyny mój powiernik” słyszymy w refrenie, co odczytywać można jako bezpośrednie nawiązanie do fragmentu, w którym Tyrmand określa pisanie dziennika tym samym rzeczownikiem, nazywając go również „katalizatorem intymności” i „skarbczykiem refleksji”.

W swoich zapiskach autor potępił tych, którzy uginali się przed totalitarną władzą lub – co gorsza – przytakiwali jej z własnej woli. Sam – żyjąc na przekór, ale zawsze w zgodzie z własnymi zasadami – nie mógł liczyć na pobłażliwość i lekkie życie. „Ludzie się dali kupić łatwo za kilka pięknie brzmiących haseł, za mowę piękną i gładką” – to już słowa gościnnie występującego w utworze Eldoki podkreślającego niezależność poglądów Tyrmanda w tamtym okresie. Czas terroru politycznego, działań, których celem zawsze jest albo nabranie obywateli na populistyczne slogany, albo zastraszenie społeczeństwa i zduszenie wszelkich przejawów indywidualizmu oraz myśli innej niż ta według partyjnego wzorca. I chociaż tuż po wyborach niewiele zwiastowało taką sytuację, a sami rządzący usilnie akcentowali demokratyczność swoich działań i fakt, że przy urnach otrzymali przyzwolenie na wszelkie zmiany, dość szybko wszystko okazało się fikcją i fałszem. Ta Tyrmandowska narracja rodem z lat pięćdziesiątych w świetle wydarzeń mających miejsce teraz w Polsce nie pozostawia złudzeń: „Dziennik 1954” jest dziełem uniwersalnym, a jego lektura będzie aktualna zawsze tam, gdzie wolność jednostki zostaje odgórnie ograniczona.

* Juliusz Słowacki, XXXV [Szli krzycząc: Polska! Polska!], źródło.
** Joanna Podolska, Refleksje nad kształtem dziennika literackiego, w: „Prace Polonistyczne”, ser. XLVI, 1990, s. 197.
*** Zbigniew Herbert, Wypluć z siebie wszystko, w: Jacek Trznadel, Hańba domowa. Rozmowy z pisarzami, 1990, s. 184.
**** Okres od 1 stycznia do 2 kwietnia 1954 roku, czyli trzy miesiące. Okropnie boli mnie, kiedy czytam lub słyszę (a niestety ma to miejsce niemal zawsze, kiedy wypowiedź dotyczy „Dziennika 1954”), że książka ta obejmuje zapiski z czterech miesięcy.

Projekt Muzyczny Tyrmand realizuje rzeszowskie Stowarzyszenie Podkultura. Partnerami są Darłowski Ośrodek Kultury im. Leopolda Tyrmanda i Muzeum Jazzu. Projekt dofinansowano ze środków Narodowego Centrum Kultury w ramach Programu „Kultura w sieci”. (MAK; zdjęcie w nagłówku: grafika autorstwa Kamila Jaczyńskiego)

*** *** *** *** ***

Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzisiaj do newslettera. Polub blog na Facebooku oraz obserwuj autora na Instagramie i Twitterze.

Jedna odpowiedź do „Te kartki to jedyny mój powiernik. Finał projektu Muzyczny Tyrmand”

  1. […] ostatnim już wpisie Mateusza Kołodzieja z AxunArts  (kliknij tutaj) czytamy: „Lubimy wiedzieć, co dzieje się w życiu drugiego człowieka. Nawet nie z troski […]

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Autor

PRZECZYTAJ O POWODACH ZAMKNIĘCIA STRONY

ostatnio popularne