Siedemdziesiąt dwa lata kończy dzisiaj Robert De Niro. Tak się składa, że jest to mój ulubiony aktor, dlatego nie mogłem przepuścić okazji, aby rocznicy tej nie uczcić specjalnym wpisem.

Robert De Niro w filmie „New York, New York” (foto: filmweb.pl)
O samym De Niro wiele pisał nie będę. Jego filmowy dorobek jest tak duży, że nie ma na to tutaj miejsca. Liczne role, nagrody, wyróżnienia – listy są naprawdę długie i chyba lepiej przeglądnąć je samemu, odwołując się przy tym do fachowych źródeł. Poza tym blog ten traktuje o muzyce, dlatego też skupię się właśnie na niej.
Lata 70. to dla Roberta De Niro okres prawdziwego rozkwitu. Jego kariera przybrała szybszego tempa przede wszystkim dzięki spotkaniu z mistrzem w reżyserskim fachu – Martinem Scorsese. Panowie spotkali się pierwszy raz na planie filmu „Mean Streets” w 1973 roku, by już trzy lata później nakręcić kolejny film – tym razem kultowego „Taksówkarza”. W międzyczasie aktor wcielił się w rolę Vito Corleone w drugiej części „Ojca chrzestnego”. Zachodziła obawa, że do urodzonego w 1943 roku artysty na stałe przylgnie łatka kinowego twardziela, który siłą bierze to, na co ma ochotę. Inny pomysł na twarz De Niro miał jednak wspomniany już Scorsese. Reżyser, przełamując rodzący się powoli stereotyp, zaangażował aktora do musicalu „New York, New York”. De Niro wcielił się w nim w rolę Jimmy’ego Doyle’a – młodego, obdarzonego sporym talentem saksofonisty, który zakochuje się w poznanej podczas jednego wieczoru piosenkarce Francine Evans (świetna kreacja francuskiej wokalistki Lizy Minnelli). Fabuła filmu oparta została o historię początkowo udanego związku, który rozpada się w wyniku zazdrości o sukcesy tej drugiej strony. Zakończenia nie zdradzam. Jeśli nie mieliście jeszcze okazji obejrzeć tego musicalu, czym prędzej nadróbcie zaległość – jeśli nie ze względów aktorskich, to z powodu muzyki. Dla urozmaicenia sobie oglądania polecam małą zabawę mającą na celu rozpoznawanie muzyków, którzy pojawiają się w trakcie filmu na ekranie. Zdradzę tylko, że możecie spodziewać się m.in. Clarence’a Clemonsa (zmarłego w 2011 roku członka występującego ze Springsteenem zespołu E Street Band) czy też jazzmana Georgie Aulda.
Muzycznym motywem przewodnim filmu jest znany chyba każdemu utwór „New York, New York” w oryginale wykonywany przez nieocenionego Franka Sinatrę. Nie tę piosenkę wybrałem jednak jako temat dzisiejszego odcinka cyklu Gold Song. Zamiast na tzw. evergeen zdecydowałem się na utwór „Blue Moon” – popularny, chociaż mniej rozchwytywany numer, jaki znalazł się na ścieżce dźwiękowej musicalu. Ballada powstała jeszcze w latach 30. dzięki staraniom kompozytora Richarda Rodgersa i autora tekstu Lorenzo Harta. Piosenka wykonywana była przez kilka znanych postaci związanych ze sceną (swoją wersję nagrał m.in. Elvis Presley), jednak do jej popularyzacji przyczynili się przede wszystkim Billy Eckstine, Mel Tormé i zespół The Marcels. Ci ostatni „Blue Moon” umieścili nawet na pierwszych miejscach zestawień UK Singles Chart i Billboard Pop. Nie sięgam jednak po ich wersję, a filmową wizję utworu z Robertem De Niro (partię saksofonu wykonuje za niego George Auld) i Mary Kay Place. (MAK)