Gold Song #545: „Rapture”

Hit sprzed czterech dekad.

Od lewej: Debbie Harry, Fab 5 Freddy, Grandmaster Flash, Tracy Wormworth i Chris Stein, 1981 rok (foto: Charlie Ahearn)

W październiku w mediach muzycznych sporo miejsca poświęcono czterdziestej rocznicy premiery płyty „Ace of Spades” zespołu Motörhead (sam pokusiłem się nawet o okolicznościową recenzję-laurkę), tymczasem w miniony czwartek, 19 listopada, minęły również cztery dekady od ukazania się piątego studyjnego krążka grupy Blondie – „Autoamerican”. Myślę, że to odpowiedni powód, aby przypomnieć sobie jedną z piosenek, jaka znalazła się na tym albumie. Rzecz jasna mógłbym napisać o utworze „The Tide is High”, ale zrobiłem to już dziesięć lat temu. Jednak zanim wybiorę utwór, wypada nakreślić kilka zdań historii.

Formacja Blondie, która na początku lat siedemdziesiątych pojawiła się na nowojorskiej scenie, nie kryjąc swoich punkowych korzeni, dzięki takim hitom, jak „Heart of Glass” w drugiej połowie wspomnianego dziesięciolecia, stała się rozpoznawalną marką i mocnym mainstreamowym graczem na rynkach amerykańskim i brytyjskim. Wtedy do głowy muzykom przyszedł pomysł, aby nagrać płytę, która będzie zupełnym przeciwieństwem dotychczasowych osiągnięć, a żeby jeszcze bardziej nadać jej autentyczności, artyści zamienili brudny Nowy Jork na słoneczne Los Angeles. Całość miała oczywiście tak zwane drugie dno. Formacja postanowiła odejść od swojego dotychczasowego brzmienia nie dlatego, że miało być to bardziej opłacalne (taka wersja była powielana przez wiele lat), ale z powodu czysto społecznego. Stany Zjednoczone, co słusznie zauważyli członkowie grupy, od dawna była zlepkiem różnych kultury, a w latach, kiedy Blondie osiągało swoje pierwsze sukcesy, zaczęła przejawiać tolerancję dla wszelakiej inności. Materiał zebrany na „Autoamerican” był swego rodzaju próbą skrzyżowania różnych muzycznych form i ukłonem w kierunku tego pokolenia Amerykanów, dla którego ramy, nakazy i kulturowy schemat przestawały stanowić wyznacznik codziennego życia. Nic więc dziwnego, że na płycie z 1980 roku znalazły się zarówno dźwięki reggae, latynoamerykańskie melodie, inspiracje muzyką mariachi oraz rapem.

Debbie Harry i Chris Stein (wtedy jeszcze jako para nie tylko muzyczna) mieszkali blisko Bronksu i przyjaźnili się z osobami, które były odpowiedzialne za współtworzenie ówczesnej nowojorskiej sceny hip-hopowej. Mowa chociażby o takich personach, jak Fab 5 Freddy i Grandmaster Flash, o których jeszcze dzisiaj wspomnę. Wyrazem przenikania się i przecinania różnych światów był utwór „Rapture” – drugi i ostatni singiel promujący płytę wydaną czterdzieści lat temu (singiel w formie fizycznej ukazał się w styczniu 1981 roku). Piosenka osiągnęła szczyt amerykańskiej listy Billboard Hot 100, plasując się również na piątym miejscu w Wielkiej Brytanii, a zrealizowany do niej teledysk zadebiutował w telewizji w Stanach Zjednoczonych jako pierwszy rapowy wideoklip wyemitowany w MTV. Dla Inspectah Decka, członka kultowej formacji Wu-Tang Clan, był to ponoć pierwszy hip-hopowy kawałek, jaki usłyszał w życiu. Sama Debbie Harry w jednym z wywiadów przyznała, że – owszem – utwór zespołu Blondie przetarł szlak rapowym wykonawcom, ponieważ okazało się, że tego typu muzyka może być opłacalna nie tylko dla wydawnictw, ale także stacji telewizyjnych, jednak nie uznaje tego za przełom lub coś, co miałoby ogromny wpływ na rapową scenę w USA. Sama wokalistka wielokrotnie podkreślała swój szacunek dla raperów i zainteresowanie ich twórczością, jako przejawu buntu oraz aktualnego komentarza dla spraw bieżących.

„Fab 5 Freddie told me: Everybody’s fly / DJ’s spinnin’ are savin’ my mind / Flash is fast, flash is cool / Francois sais pas, flashé no do” rapuje swoje pierwsze wersy śpiewająca do tej pory Harry, oddając jednocześnie hołd całej kulturze oraz swojemu przyjacielowi, który wprowadził ją do świata, z którego ona i inne rockowe gwiazdy czerpały później inspiracje. Dzielnice, w których mury pokryte są graffiti (w roli ich twórców Lee Quiñones i Jean-Michel Basquiat, który został zatrudniony na planie w chwili, kiedy okazało się, że zabraknie na nim Grandmaster Flasha), didżej, tętniące bitem ulice, Wujek Sam, Indianin oraz tancerz William Barnes w charakterystycznym białym garniturze i cylindrze – to tylko niektóre atrakcje, jakie zobaczyć można w teledysku nakręconym do utworu „Rapture”. Atrakcje, dodam, niosące ze sobą symboliczne znaczenie.

Debbie Harry ponoć powiedziała kiedyś, że chciałaby się jeszcze raz zakochać, zaufać na tyle, aby być z kimś w stałym związku. Dodała również, że co do ewentualnego partnera nie ma szczególnie wygórowanych oczekiwań. Hej, Debbie! Ja taki średnio ładny jestem, więc może się nadam? (MAK)

*** *** *** *** ***

Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzis/iaj do newslettera. Polub blog na Facebooku oraz obserwuj autora na Instagramie i Twitterze.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.