Pierwsza odsłona cyklu w 2019 roku.

Afra Kane „Scorpio”
(2019; wydanie własne)
Debiutancki materiał czarnoskórej wokalistki na stałe mieszkającej w Londynie to zestaw sześciu utworów oscylujących wokół neo-soulu („Twenty-II”) i wokalnego jazzu („Them Or Me”). Materiał przyjemny, ale również nie wnoszący niczego nowego do muzyki. Zgrabne kompozycje, które w dużej mierze oparte zostały na współpracy sekcji rytmicznej i elektronicznego klawisza, w prostej linii odwołują się do gatunkowych wzorców, które dobrze poznaliśmy już na przełomie wieków w postaci piosenek chociażby Jill Scott i Macy Gray. Główna uwaga słuchaczy powinna skupić się na kontrastującym z resztą utworem finałowym „Fucked Up Mind, Beautiful Soul”, gdzie przejmujący i drapieżny wokal Kane zestawiony został jedynie z dźwiękami fortepianu. Ballada chwytająca za serce i ponosząca ocenę całości.

Wookie & Blossom „Figures EP”
(2019; WeGrowWax)
Współpraca producenta (Blossom) z gitarzystą (Wookie) wniosła do twórczości tego pierwszego urozmaicenie w postaci żywego instrumentu dokooptowanego do standardowego brzmienia tworzonego przy pomocy wszelkiej maści sprzętu elektronicznego. Jednak jeśli mówić (lub pisać) o „Figures EP” wyłącznie pod tym względem, zaznaczyć trzeba, że ta formuła ogranicza się do trzech numerów i na dłuższą metę nie rokuje zbyt dobrze. Problemem jest duża monotematyczność w kwestii wykorzystania gitary, która w połączeniu ze śladem perkusji moment zaskoczenia traci już w drugiej części otwierającego całość utworu tytułowego. Znacznie lepiej jest w singlu „Flames”, który opublikowany został jeszcze końcem ubiegłego roku, ale głównie ze względu na ciekawą kombinację rozwiązań zastosowanych przez producenta, a nie samo użycia gitary. I chociaż trzeci z utworów, będący wypadkową twórczego spotkania obu panów, różni się od dwóch wcześniejszych (tym razem artyści zaproponowali track oparty na szybszym tempie, gęsto szyty partiami śladów perkusji, a przez to stawiający w dużej mierze akcent na rytm), to wlepienie do niego gitary ponownie opiera się na podobnym patencie, co w tytułach pierwszym i drugim. Remiks „Where’s My Soul” autorstwa M2R1 dopełnia i zamyka epkę, ale nie wywołuje w zasadzie żadnych skrajnych emocji. Przeciwnie solowy kawałek Blossoma, „Sundown”, gdzie słuchacz ma możliwość w pełni obcować z talentem producenta.

Liz Brasher „Painted Image”
(2019; Fat Possum Records)
Przeprowadzka do Memphis sprawiła, że Liz Brasher swój debiutancki album zdecydowała się nagrać w stylistyce będącej wynikiem wymieszania retro soulu, country, bluesa i rocka. Wspólnym mianownikiem dla wszystkich jedenastu utworów, jakie znalazły się na płycie, jest gitara elektryczna, która w zależności od konkretnej piosenki wspierana jest przez inny zestaw instrumentów, z których jeden lub dwa zaczynają dominować, nadając tytułowi indywidualnego brzmieniowego smaku. I tak, otwierający wszystko „Blood Of The Lamb” mieni się dźwiękami dęciaków, podobnie „Hand To The Plow”, które w przeciwieństwie do wcześniej wspomnianego numeru oscyluje wokół preriowo-folkowego zestawu nutowego. Korzennie kowbojski klimat – tyle że bez udziału trąbek – powtarza się jeszcze w „Living Water”, gdzie słyszalne są również naleciałości muzyki gospel. „Body Of Mine” wzbogaca gra na elektrycznym klawiszu, a „Moon Baby” prezentuje się jako wzorcowa współpraca strun z perkusją. „Cold Baby” z kolei jest rzewną balladą na pograniczu bluesa i country z mocno rozbudowanym instrumentarium. Dużo, jak na jedną płytę, ale z drugiej strony – tak się gra dzisiaj w Stanach jeśli chodzi o folkowo-bluesowy mainstream. (MAK)
*** *** *** *** ***
Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzisiaj do newslettera. Polub blog na Facebooku oraz obserwuj autora na Instagramie i Twitterze.