Pierwsza część prezentacji najlepszych zagranicznych płyt 2018 roku (bez podziału na albumy, epki, płyty koncertowe).
50. Matt Carmichael Quartet „EP” (wydanie własne)
Dziewiętnastolatek ze Szkocji prezentuje płytę swojego imiennego kwartetu udowadniając, że w muzyce wiek nie gra większej roli, jeśli artysta posiada talent i pasję. Pięcioutworowy materiał to ponad trzydzieści minut współczesnego jazzowego brzmienia opartego na saksofonie tenorowym lidera, harmonizujących dźwiękach fortepianu oraz sekcji rytmicznej. Ktoś może powiedzieć, że płyta swoją zawartością wiele nie różni się od innych jazzowych krążków. Faktycznie, wszak solowe partie Carmichaela pojawiają się już w utworze otwierającym zatytułowanym „On Law Hill”, perkusja swoje przysłowiowe pięć minut ma pod koniec „Relentless Bark”, a sentymentalne „We Will Return” oparte zostało w głównej mierze na grze fortepianu i płaczącym na jego tle saksofonie. Pomimo wykorzystania zgranych chwytów, jest w nagraniach tych duch młodości, pewna świeżość i czysta radość z samego obcowania z dźwiękiem, która przekonuje mnie jako słuchacza.
|
49. Tangents „Stents + Arteries EP” (Temporary Residence Ltd.)
Dwudziestominutowa epka piątki muzyków z Australii przynosi miłą mieszankę muzyki elektronicznej, jazzu i post-punkowych dźwięków. Nie ma w tym wielu zaskoczeń i innowacji, ale całość utrzymana jest na dobrym i równym poziomie. Panowie zręcznie żonglują stylami i rytmem, co znajduje odzwierciedlenie chociażby w dynamice, która zróżnicowana jest nie tylko na przestrzeni całej płyty, ale już w ramach pojedynczych utworów. Na uwagę zasługują również improwizacyjne formy przybliżające zaprezentowaną muzykę do jazzu („In The Beginning”) oraz modernistyczne fuzje pianina z elektroniką („Arteries”).
|
48. Medline „Solstice” (My Bags)
Francuski producent tym razem nie nagrał płyty według „współczesnych” standardów, opierając się na samplowanych utworach z przeszłości. Medline wolał skupić się na odświeżeniu jazzowych i funkowych numerów z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Na „Solstice” beatmaker oddaje do dyspozycji słuchaczy zarówno wersje oryginalne, jak i wzbogacone przez siebie o nowsze brzmienia (np. w przypadku „Running Fast” otrzymujemy w gratisie próbkę dźwięków IDM). Przyjemny mix, który obdzieli dobrem zarówno miłośników jazzu, jak i odbiorców muzyki często opartej na samplowanym basie lub perkusji.
|
47. Caoilfhionn Rose „Awaken” (Gondwana Records)
Trudno napisać, że ten materiał wnosi do światowej muzyki coś świeżego i odkrywa przed słuchaczami zupełnie nieznane do tej pory horyzonty. Nie znaczy to jednak, że „Awaken” jest płytą słabą. Czasami bowiem doskonale wiesz, że to, czego słuchasz, nie zostanie albumem roku, ale jednocześnie jest to na tyle dobre, że chętnie będziesz do tego wracał(a), a każde ponowne odtworzenie wpłynie na poprawę twojego nastroju. Myślę, że czegoś takiego dokonuje właśnie pochodząca z Manchesteru Caoilfhionn Rose. Mieszanka spokojnego popu, rocka i folku na dobrym poziomie, którego najmocniejszym akcentem jest głos wokalistki.
|
46. The Suffers „Everything Here” (Shanachie Records)
Podobnie jak na albumie z 2016 roku, tak i teraz teksańska formacja oddała do dyspozycji słuchaczy fuzję soulu (świetny, wieńczący płytę utwór „Won’t Be Here Tomorrow”) z elementami muzyki funk, reggae („Everything Here”), r&b („Do Whatever”, „All I Want To Do”), a nawet disco (przykładem „What You Said” z latynoskim zacięciem akcentowanym przez instrumenty dęte).
|
45. DJ Ends „808’s & Hard Breakz” (Sequel One Records)
Reprezentant niemieckiej sceny klubowej, DJ Ends, sięga po stylistykę juke/footwork, wplatając do niej sporo odniesień do brzmień egzotycznych (muzyka rodem z Ameryki Południowej) oraz melodii w dużej mierze opartej na wyrazistym rytmie (funk, rap), które stworzone zostały na klasycznym automacie perkusyjnym, popularnym Rolandzie TR-808. „808’s & Hard Breakz” to solidna dawka połamanych bitów, pełna wibracji i produkcji z fundamentem w postaci muzyki jungle (mój faworyt „Wot R U Doin”). Samplowane wokale dopełniają całości. Taneczna strona projektu również znajdzie swoich sympatyków.
|
44. Bettye LaVette „Things Have Changed” (Verve)
Soulowa diwa wzięła na warsztat piosenki Boba Dylana. Wybór padł na tytuły z późniejszego okresu twórczości amerykańskiego barda (lata osiemdziesiąte), kiedy zwykło się mawiać, że odnalazł on nie poezję, ale prozę życia. Ogromnym plusem albumu jest także pomysł na poszczególne numery. „Things Heve Changed” nie jest jedynie zbiorem coverów, które oddawałyby jeden do jednego oryginalne wersje utworów. LaVette wraz z zespołem nie tylko wykonuje, ale przede wszystkim interpretuje kolejne piosenki – z „It Ain’t Me Babe” robiąc wolny i pulsujący soulowy kąsek, „The Time They Are A-Changing” zmieniając w rapowaną propozycję opartą na funkowym basie, a w „Mama You Been On My Mind” próbując swoich sił w spoken wordzie.
|
43. The Mauskovic Dance Band „Down In The Basement EP” (Soundway Records)
Pomysł na płytę wydaje się nader prosty: taneczne melodie, które mają wabić nie tylko rytmem, ale i egzotyką brzmienia. Taka idea przyświecała zapewne Nicoli Mauskovicowi, liderowi zespołu The Mauskovic Dance Band, który za cel obrał sobie sporządzenie mikstury afro-karaibskiej muzyki z dźwiękami disco. Epka „Down In The Basement” z pewnością nie powinna zawieść tych, których pociąga mariaż orientu, psychodelii oraz niezwykle pulsującej karaibskiej kultury. Z głośników czuć wręcz upał.
|
42. Kuzich „Dawn Chorus” (823 Records/Jakarta Records)
Pochodzący z australijskiego Perth muliinstrumentalista na swojej płycie zabiera nas w podróż po dźwiękach spokojnych, łączących się w lekkie, hipnotyzujące melodie. Otwierający wszystko „Innervisions” z gościnnym udziałem wokalistki Mei Saraswati to mieszanka nieuciążliwego kobiecego głosu oraz egzotycznych partii z odgłosami tropikalnych lasów włącznie. „Rinjanin Night” to z kolei połączenie tłustego bitu z miła melodią niespodziewane przechodzącą w drugiej części w g-funkową „piszczałę”. Najdynamiczniejszy z całości wydaje się przedostatni na trackliście utwór „Conversation”, który niczym prawdziwa rozmowa ociera się o dygresje, wraca do głównego wątku, nabiera tempa, wybucha, by ponownie przybrać bardziej jednolity ton.
|
41. Anderson East „Encore” (Low Country Sound/Elektra)
„Encore” jest materiałem częściowo autorskim, częściowo napisanym przez lub na spółkę z innymi gwiazdami, takimi jak chociażby Ed Sheeran. Do tego kilka coverów, których odpowiednia selekcja pozwoliła na jak największe utożsamienie ich z gospodarzem. Efekt końcowy zadowala. Muzycznie album jest mieszanką soulu, rocka i country. Coś dla siebie znajdą tutaj zarówno fani dynamiczniejszych numerów, jak i balladowych wykonań. I do tańca, i do różańca, czyli właściwie od wszystkiego i… niczego jednocześnie.
|