Na debiucie Monika Borzym sięgnęła po „The Dry Cleaner From Des Moines”. Na „Back To The Garden” znalazło się już miejsce dla dziesięciu utworów Joni Mitchell.

Monika Borzym (foto: materiały prasowe)
Biorąc pod uwagę bogactwo – ilościowe, ale także jakościowe – dorobku płytowego Joni Mitchell, być może zdziwi kogoś fakt, że moją ulubioną pozycją w dyskografii tej kanadyjskiej wokalistki jest materiał „Don Juan’s Reckless Daughter”. Wydany w 1977 roku album przez wielu postrzegany jest jako najsłabsze ogniwo okresu ostrej fascynacji jazzem, jaką Mitchell przechodziła w drugiej połowie lat siedemdziesiątych. Płytę poprzedził przecież wydana rok wcześniej krążek „Hejira” – jeden z ciekawszych nie tylko w ówczesnym artystycznym życiu wokalistki, ale i w całych muzycznych latach siedemdziesiątych. „Don Juan’s…” jest dla mnie jednak pozycją ważniejszą z powodu braku ograniczeń, jakie w moim odczuciu pojawiają się na innych jazzowych lub około jazzowych płytach Joni. Tutaj Kanadyjka wydaje się bardziej wyluzowana, a przez to także bardziej jazzowa. To oczywiście tytułem wstępu, który jak zwykle pojawił się niepotrzebnie i okazał zbytnią dygresją od tematu głównego, jakim jest ubiegłoroczny krążek Moniki Borzym z dziesięcioma interpretacjami piosenek Mitchell.
Monika Borzym do momentu premiery „Back To The Garden” miała na koncie dwie solowe płyty: debiutancką „Girl Talk” (również wypełnioną „zapożyczeniami”; 2011, Sony Music) oraz „My Place” (2013, Sony Music). Przy trzecim podejściu postanowiła sięgnąć po repertuar trudny, ale jednocześnie naznaczony ogromnym potencjałem dla ewentualnych śmiałków, którzy zechcieliby się z nim zmierzyć. Borzym dołączyła więc do grona odważnych, reprezentowanego m.in. przez Herbiego Hancocka (album „River: The Joni Letters”), i przyznać trzeba, że wyszło jej to bardzo zgrabnie.
Sama wokalistka twierdzi, że nie lubi określenia cover. Nie dziwi zatem fakt, że nagrywając płytę z cudzymi piosenkami nie zdecydowała się na odwzorowanie oryginalnych wersji jeden do jednego. Aranżacje i pomysły na folkowo-rockowe utwory obierają zdecydowany kurs na jazz – i nie mam na myśli tylko sposobu śpiewania, ale także muzyczne wykończenie poszczególnych numerów chociażby poprzez charakterystyczne partie instrumentów dętych („Cold Blue Steel And Sweet Fire”, „Edith And The Kingpin”), a także smooth jazzową perkusję („Jungle Line”). Dość swobodnie dobrane zostało również tempo poszczególnych utworów, co wpłynęło na zmianę ich charakteru i wymowy. Dobrym przykładem będzie numer „Circle Game” – na płycie „Ladies Of The Canyon” Mitchell zaprezentowała go jako łzawą balladę, z kolei Borzym zdecydowała się na większą frywolność. Z oryginalną wersją niewiele wspólnego ma także singiel „Big Yellow Taxi”. Jeden z największych hitów Joni zrywa z gitarowo-hippisowską erą, otrzymując jeszcze lżejszą, ba!, wręcz wakacyjną formę (swoją drogą o co chodzi: tutaj duża żółta taksówka, w teledysku do debiutanckiego singla „Appletree” Borzym jeździ po NYC charakterystyczną żółtą taryfą; czyżby jakiś taksówkowy fetysz?).
Na „Back To The Garden” zachowane zostały śladowe ilości folkowej wersji Mitchell. Zabrzmiało to niczym informacja z etykiety na produkcie spożywczym (coś w stylu „jeden procent mięsa w parówkach”), ale w żadnym wypadku nie należy odbierać tego jako krytykę. Po prostu jeśli sięgnięcie po ten album i jednocześnie nastawiacie się na odnalezienie na nim dosłownej Joni Mitchell, możecie się srogo przeliczyć. Najbliżej źródła padają w zasadzie tylko „Song To A Seagull”, „Woodstock” (Borzym przy akompaniamencie gitary sięga po stylistykę alternatywnego country) oraz okraszone smyczkami „This Flight Tonight”, gdzie wokalistka brzmi – i to jest już uwaga negatywna – jak dziesiątki innych artystek, które od około dekady korzystają na ponownej popularności folkowej stylistyki.
Ubiegłoroczna płyta Moniki Borzym nie jest zatem odtworzeniem repertuaru Joni Mitchell, ale prezentacją w stu procentach autorskiego pomysłu na brzmienie piosenek Kanadyjki. Teksty Mitchell ubrane zostały w zupełnie nowy muzyczny garnitur, przez co dla ortodoksyjnych fanów autorki „Blue” w pierwszej chwili mogą stać się nierozpoznawalne. Ale czy nie o to właśnie chodzi w nagrywaniu coverów? (MAK)
Przypominam, że 6 maja Monika Borzym zaśpiewa piosenki z płyty „Back To The Garden” w tarnowskim Kinie Marzenie. Tutaj więcej informacji o koncercie.(MAK)
![]()
Monik Borzym „Back To The Garden” |
|
*** *** *** ***
Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzisiaj do newslettera.