Krótka piłka #228: Mam(y) polską płytę roku!

W 228. odsłonie cyklu Krótka piłka sięgam po trzy tegoroczne płyty: Artur Rojek „Składam się z ciągłych powtórzeń”, Maria Sadowska „Jazz na ulicach” oraz Appleseed „Heat From The Sun”.

Artur Rojek „Składam się z ciągłych powtórzeń”
(2014; Kayax/Agora)
Polska muzyka ma nowego króla i jest nim Artur Rojek. Król Artur. „Składam się z ciągłych powtórzeń” to zdecydowanie najlepsza tegoroczna płyta, jaka ukazała się na krajowym rynku. Tak, wiem, że do grudnia zostało jeszcze sporo czasu, jednak bardzo trudno będzie przebić poziom zaprezentowany na tym albumie. Odejście Rojka z Myslovitz było dla mnie niemiłym zaskoczeniem, ale teraz już wszystko rozumiem. Muzyk chciał postawić na rozwój i odkrywanie nowych horyzontów, a można był to tylko osiągnąć poprzez nagranie w pełni autorskiego materiału. Rojek odsłania się przed słuchaczem. Ujawnia lęki, pragnienia, myśli nad wariantami swoje życia, które mogło zakończyć się o wiele za wcześnie („Lato 76”). W tekstach raz po raz powraca tematyka rozstania, porzucenia, odejścia, trzymania świata na dystans, a nawet lekkiej bojaźni przed nim („Beksa”). Przy tym wszystkim zostawione zostaje jednak miejsce (małe, ale jest!) na optymizm i pewne stałe rzeczy, które niczym latanie morskie są dla Rojka punktami odniesienia, bez których nie wyobraża on sobie życia („Jedno wiem na pewno: nie chciałbym bez ciebie żyć”). Ex-wokalista Myslovitz, co było do przewidzenia, odbił w rockowe brzmienia oparte na syntezatorach. Niby znak czasów, ale tak naprawdę w przypadku „Składam się…” nie można się do niczego przyczepić. Nie doszukałem się ani jednej zbędnej lub ponadprogramowej nuty, czegoś, co zakłócałoby odbiór dziesięciu piosenek przygotowanych przez dyrektora OFF Festivalu. Plus dla Rojka również za brak kalkulacji. Nagrywać taką płytę przed wakacjami? Przecież w lecie mało kto chce słuchać smutnych piosenek.

Maria Sadowska „Jazz na ulicach”
(2014; Sony Music)
Znajomi się zachwycają, ja pozostanę częściowo sceptyczny. Owszem, ta płyta jest świetna, ale wyłącznie w kwestii brzmienia. To jazz, którego chcę słuchać. To jazz, który faktycznie kojarzy mi się z ulicami miasta – żyjącego, pulsującego, zatłoczonego, lekko zwariowanego w centrum i przynoszącego ukojenie w dzielnicach nieco oddalonych od codziennego zgiełku. Wokal psuje tutaj cały klimat. Jeśli głos już musi się pojawiać i ma przy tym wspomagać instrumenty (a nie psuć całej atmosfery), powinien być okrojony do formy prezentowanej w utworze tytułowym (z gościnnym udziałem Urszuli Dudziak) i „Life is a Beat”. Wokaliza, rytmiczne powtarzanie jednej sentencji – to w tanecznej odmianie jazzu z funkowymi elementami sprawdza się najlepiej. Ta plątanina słów i tekstów – to polsko-, to anglojęzycznych (może warto zdecydować się na jedną wersję, aby nie serwować słuchaczom takiego grochu z kapustą?) – nie przynosi niczego dobrego. O ile jeszcze refreny pozostają w uchu na dłużej, o tyle reszta zwyczajnie mogłaby nie istnieć. Dysproporcja i nierówność to zresztą w moim odczuciu cechy charakterystyczne tej płyty. Ujawnia się to szczególnie w wolniejszych, balladowych utworach. Sadowska nie jest wokalistką, która dobrze wypada w takiej stylistyce. To nie poziom Agi Zaryan, której barwę głosu można traktować nawet jako kolejny instrument. Coś tu nie gra i na pewno nie są to instrumenty. Mario, wytwórnio Sony Music, być może reedycja z dodatkowym krążkiem zawierającym samą muzykę będzie jakimś kompromisowym rozwiązaniem?

Appleseed „Heat From The Sun”
(2014; wydanie własne)
Druga pozycja w dyskografii grupy Appleseed. Mająca swoją premierę wiosną tego roku płyta to w sumie dziewięć nowych utworów. Materiał składa się z kompozycji instrumentalnych oraz wokalno-instrumentalnych (w proporcjach 2:7). Właśnie w numerach pozbawionych wokalu („Hyperspace”, „Nine”) widziałbym najwięcej atutów. Nie jest tak, że głos Radosława Grobelnego bardzo mi przeszkadza. Ma on na płycie lepsze („Questons”, „Wrong”, „Indoctrination Blues”) i gorsze („Troubled Waters”) momenty, jednak żadna z piosenek zawierających tekst nie dorównuje tym, dającym możliwość cieszenia się wyłącznie muzyką. Takich post rockowych i alternatywnych kapel jest obecnie na rynku naprawdę dużo. Jest jednak w twórczości Appleseed coś, co sprawia, że „Heat From The Sun” zostaje w odtwarzaczu na nieco dłużej. Dla mnie takim swego rodzaju magnesem jest ciepłe brzmienie poszczególnych kompozycji i być może nie perfekcyjne, ale klimatyczne klawisze, które pozwalają lekko odpłynąć podczas obcowania z albumem. (MAK)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.