Adam Pierończyk wystąpił z solowym materiałem na zakończeniu festiwalu ArtFest.
Dopiero się rozpoczął, a już dobiegł końca. Dziewiętnasta edycja festiwalu sztuki ArtFest przeszła do historii. Wydaje się, jakbym wczoraj był na wernisażu otwierającym, a już w czasie przeszłym przychodzi mi pisać o wydarzeniu zamykającym. Niby smutno (szczególnie jeśli człowiek przypomni sobie te edycje, które spokojnie można było określić mianem „na bogato”), ale żal trochę mniejszy, kiedy imprezę wieńczy koncert i to nie byle kogo, bo samego Adama Pierończyka.
Tarnowski koncert, który odbył się w oddziale Biura Wystaw Artystycznych mieszczącym się w gmachu dworca PKP, był finałem kilkutygodniowej trasy. W jej ramach saksofonista prezentował materiał solowy na instrument sopranowy, ale robił to w miejscach różnorakich, także nietypowych. Wszystko zaczęło się od Radia Nowy Świat, by następnie, obok standardowych lokali typu centra kultury i kluby jazzowe, zawitać do szkół podstawowych czy wspomnianego tarnowskiego dworca. Z premedytacją używam słowa „dworca” zamiast zwrotu „galerii w dworcowym budynku”, ponieważ muzyk w Tarnowie naprawdę wyszedł do ludzi. Po pierwszej części, w trakcie której saksofon zabrzmiał w małej sali BWA, otoczony słuchaczami Pierończyk dwie kompozycje zaprezentował w głównym holu oraz skrzydle. W przypadku pierwszego z miejsc performance nie przypadł do gustu pani kasjerce, która opuściła nawet swoje stanowisko pracy i skarciła artystę; w drugiej przestrzeni saksofonista usytuował się na secesyjnych schodach, które na kilka minut stały się sceną. W obu sytuacjach – miny części podróżnych okazały się bezcenne.
Solowy recital Adama Pierończyka przyniósł trochę świeżości i egzotycznego klimatu. Dźwięki saksofonu sopranowego eksplorowały te rejony świata, które w sytuacji zimowego i śnieżnego wieczoru na południu Polski, stały się nie tylko przepustką (biletem – korzystając z pociągowej narracji?) do orientalnych krain, ale dały możliwość obcowania z maestrią samego artysty zarówno odbiorcom świadomym jego talentu, jak i przypadkowym osobom, które w niedzielny wieczór z różnych powodów znalazły się na terenie tarnowskiego dworca kolejowego.
Tegoroczny ArtFest co prawda za nami, ale dwie wystawy, jakie znalazły się w programie festiwalu, można cały czas oglądać: „Zabij to…” Mariusza Wilczyńskiego dostępna jest dla zwiedzających w głównej galerii BWA do 29 stycznia, a „Aurora nostri temporis” w oddziale znajdującym się na dworcu PKP do 28 lutego.