[Śląska Opinia] Dopóki kółka nie odpadną. Recenzja dokumentu o Tonym Hawku

Historia życia najsłynniejszego skatera na Ziemi. Uwaga: tekst może zawierać fragmenty uznawane za spoilery.

Kadr z filmu „Tony Hawk: Until the Wheels Fall Off” / HBO Max

Zacznę od osobistego wątku, ale inaczej nie potrafię, wybaczcie. Urodziłem się pod koniec lat osiemdziesiątych. Chciałbym dodać „do tego w Polsce”, ale jeszcze ktoś wszystko błędnie odczyta, a przecież chodzi tylko o fakt, że w tamtych czasach deskorolka była w naszym kraju czymś tak marginalnym, że praktycznie nieistniejącym. Spróbujmy więc jeszcze raz: urodziłem się pod koniec lat osiemdziesiątych. Moje nastoletnie lata przypadły na przełom wieków, co spowodowało, że załapałem się dopiero na końcową fazę drugiej globalnej fali popularności skateboardingu. Nie będę ukrywał, że wszystko zapoczątkowała gra wideo „Tony Hawk’s Pro Skater”. W pewnej chwili zapragnąłem przełożyć kombinację trików z ekranu komputera na rzeczywistość. Nie, nie byłem w tym dobry, ale wśród znajomych, z którymi jeździłem, nie było nikogo wystarczająco dobrego. To chyba pomogło w podjęciu dwóch decyzji: pierwszej, na początku – aby się nie przejmować i po prostu cieszyć jazdą; i drugiej, finalnej – aby nie żałować odłożenia deski i skupienia się w życiu na innych rzeczach. Tony Hawk był dla nas postacią ikoniczną, chociaż z perspektywy samej jazdy nie najważniejszą (osobiście wolałem podglądać gości, którzy mieli bardziej agresywniejszy styl i przede wszystkim skupiali się na pokonywaniu ulicznych przeszkód, takich jak wysokie krawężniki, murki lub schody). Traktowaliśmy go bardziej jako twarz uprawianego przez nas sportu, człowieka znanego na całym świecie nawet dla tych, którzy z deskorolką nie mieli na co dzień nic wspólnego. Oglądając film dokumentalny „Tony Hawk: Until the Wheels FallOff” kilka razy złapałem się nad tym, że moje myśli wędrowały gdzieś w lata przeszłe, kiedy czternasto-piętnastoletni ja dziesiąty raz wstawał z kolan, otrzepywał spodnie, sprawdzał, czy z deską jest wszystko okej (bo kto przejmowałby się własnym ciałem?) i ponownie próbował wykonać ten sam trik.

Dalszy ciąg tekstu dostępny na portalu Śląska Opinia.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.