Gold Song #557: „… i r&b”

Kiedyś to było arenbi, dzisiaj nie ma już arenbi.

Ewa Sonnet (foto: Wojtek Bąkiewicz / I Factory Sp. z o.o.)

Możemy sobie żartować, że płyta „Nielegalna” (2006, I Factory) jest tylko ciekawostką, wypadkiem przy pracy, nieudaną próbą zaistnienia atrakcyjnej dziewczyny w dziedzinie, która nie była jej pisana. Możemy brać też całkiem na serio teorię, wedle której album był wyłącznie produktem, a jego wydanie związane było z promocją, która przełożyć miała się na konkretne zyski finansowe (zresztą trudno się dziwić, skoro naklejka umieszczona na folii zabezpieczającej płytę informowała, że wewnątrz znaleźć można niepublikowane dotąd zdjęcia Sonnet, która już wtedy znana była jako modelka z magazynów dla dorosłych; tajemnicą jest, ile osób liczyło, że w środku czekają na nich roznegliżowane fotki gwiazdy). Nie ma się co oszukiwać – Ewa Sonnet nie była (i nie jest) osobą utalentowaną wokalnie, ale ten materiał miał potencjał (przede wszystkim komercyjny), którego nie udało się w pełni wykorzystać. Skoro Mandaryna miała swoje pięć minut, co stanęło na przeszkodzie w tym przypadku?

Produkcja.

Odpowiedzialny za produkcję płyty Robert Janson, który stał za ogromnym, jak na krajowe warunki, sukcesem zespołu Varius Manx, popełnił spory błąd, który szybko podchwycili krytycy modelki próbującej swoich sił w muzyce. Janson chciał bowiem zrobić materiał iście amerykański, ale podszedł do tego z polskim zapleczem – przede wszystkim mentalnym, co doskonale słychać chociażby w piosenkach „C’est la vie – takie jest życie”, „Wielcy, mali” i „Nie zatrzymasz mnie” (ten przetworzony akordeon jest bardziej wiejski niż bohaterowie popularnego serialu dokumentalnego „Rolnicy z Podlasia”). Wydaje mi się, że z czymś podobnym mieliśmy do czynienia również w przypadki debiutanckiej płyty Marysi Starosty zatytułowanej „Maryland” (2008, EMI Music Polska). Wokalistka na dwóch albumach z Sokołem i solowym krążku „Ślubu nie będzie” (2018, Universal Music Polska) brzmiała już zupełnie inaczej. Oczywiście, kilka lat różnicy i większe doświadczenie w branży także miały na to spory wpływ, jednak śmiem twierdzić, że pomysł na produkcję płyt był we wszystkich przypadkach kluczowy. U Jansona pomysłów wystarczyło na jeden singiel – prezentowany poniżej utwór „… i r&b”. Reszta z jedenastu utworów (i jeden remiks autorstwa Liroya) ma mocno kiczowaty styl, będący mieszanką elektroniki, klubowego popu i czegoś, co na Starym Kontynencie kojarzone jest z posiadającym pejoratywny wydźwięk terminem euro house.

Zatrzymując się jednak na chwilę przy piosence, którą chciałem dzisiaj przypomnieć, trzeba zgodnie z prawdą napisać, że w 2006 roku Polska nie była gotowa na arenbi. Piętnaście lat później wciąż nie jest. Tymczasem Ewa Sonnet, a właściwie Beata Kornelia Dąbrowska, która dzisiaj celebruje kolejną rocznicę swoich urodzin (i z tej okazji właśnie ten krótki tekst), chciała wtedy oddać ciało, a nawet duszę. I arenbi, rzecz jasna. (MAK)

*** *** *** *** ***

Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzisiaj do newslettera. Polub blog na Facebooku oraz obserwuj autora na Instagramie i Twitterze.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.