Podsumowanie 2020 roku: Utwory

Dziesięć utworów, z którymi będę kojarzył 2020 rok.

Co prawda formuła podsumowania roku wymusza niejako uzupełnienie rzeczownika „utwory” o przymiotnik „najlepsze”, jednak co roku zaznaczam, że to, co prezentuję na swoim blogu, to prywatny ranking. W zasadzie z wyjątkiem dwóch-trzech tytułów, większość z dziesięciu piosenek, o których za chwilę przeczytasz, nigdy nie miało szans na pozostanie przebojem roku w klasycznym rozumieniu (miliony wyświetleń, pierwsze miejsca na listach przebojów, ludzie znający melodię lub tekst…). Owszem, są one najlepsze, ale w konkretnych kategoriach, momentach, przeżyciach. Dlaczego zdecydowałem się je wymienić? Odpowiedź na to pytanie pojawiła się już wyżej: są wartościowe dla mnie, ponadto – na przestrzeni ostatnich dwunastu miesięcy wracałem do nich dość często.

Z wiadomych powodów w 2020 roku powstało w Polsce dużo utworów nawiązujących do sytuacji politycznej oraz kwestii praw kobiet. Jedni z zadaniem stworzenia tak zwanych protest songów poradzili sobie lepie, drudzy nieco gorzej. Byli też tacy, o których lepiej nie wspominać, do czego namawiam i co czynię. Były pomysły na odświeżanie numerów z okresu PRL-u oraz zupełnie premierowe kawałki. To właśnie wśród nich szukałbym najważniejszego utworu ostatnich dwunastu miesięcy. Mam na myśli „Osiem gwiazd (Wojnę)” Karola Krupiaka. Nastolatek z Tychów wyłożył kawę na ławę. Bezkompromisowo, ale ze spokojem podszedł to tematu jesiennych protestów, zmian ustawodawczych serwowanych nam przez partię rządzącą i obieranie kursu na państwo reżimowe. Z tym samym tematem zmierzyła się również Paulina Przybysz. Była wokalistka zespołu Sistars w utworze „Jestem” zaprezentowała ważny głos w całej sprawie – głos kobiety. Rapowa stylistyka, w której dawno nie mieliśmy okazji usłyszeć autorki płyty „Soulahili”, oraz nawiązania do „Call The Police” Twisty i „Fuck The Police” J Dilli nie mogły przejść niezauważone.

(foto: „Osiem gwiazd (Wojna)” / kadr z Youtube.com)

Żeby nie popadać jednak w monotematyczność i pokazać, że utwory w 2020 roku mogły zainteresować czymś innym niż społecznym przekazem, warto wymienić następujące tytułu: „Bliżej”, „Bubbletea” i „Haśka”. „Bliżej” to piosenka, której miałem ochotę słuchać najczęściej. Gdyby nie fakt, że premierę miała najpóźniej ze wszystkich tutaj wymienionych, na liczniku nabiłbym jej najwięcej wyświetleń. Vibe lat osiemdziesiątych, stylistyka disco i Beata Kozidrak – czego chcieć więcej? Nie byłem nigdy w Lublinie, ale jeśli ta piosenka odzwierciedla zajebistość tego miasta, jestem zainteresowany odwiedzinami. Z kolei „Bubbletea” to zdecydowanie najważniejszy utwór w kategorii połączenia sceny alternatywnej z mainstreamem. Quebo i Daria Zawiałow perfekcyjnie wykorzystali czas i ze swoim nostalgicznym numerem wstrzelili się w nastroje (bo kto w tym roku nie tęsknił za kimś lub za czymś?), co prowadziło czasami do zaskakujących sytuacji.

Eskaubei w dużej mierze spędził miniony rok na rapowaniu o postaciach związanych z literaturą, poświęcając swoje utwory między innymi Kisielewskiemu i Poświatowskiej. Utwór „Haśka” – jeden z najlepszych w dorobku rzeszowianina jeśli chodzi o lirykę – jest nie tylko dowodem na zainteresowanie rapera twórczością poetki, ale także pokłosiem współpracy z Teatrem im. Wandy Siemaszkowej, na deskach którego swoją premierę miał spektakl poświęcony uczuciu, jakie zrodziło się między artystką a aktorem Janem Adamskim. „Poświatowska mówiła językiem wszechświata” – nawija w pewnym momencie podkarpacki emcee i ma w tym stuprocentową rację. Język miłości jest przecież uniwersalny.

(foto: „Midnight Sky” / kadr z Youtube.com)

Jeśli chodzi o zagranicę, warto zauważyć, że w jednym przypadku nastąpiła zmiana – i to znaczna. Polubiłem dwie piosenki nagrane przez Dua Lipę, co do tej pory jeszcze mi się nie zdarzyło. Co więcej, do jednej zapałałem taką sympatią, że ta zagościła na mojej playliście na stałe. Chodzi o utwór „Fever” z gościnnym udziałem Angèle. Propozycja brytyjskiej wokalistki nie jest jednak moim ubiegłorocznym numerem jeden. Ten tytuł przyznaję „Midnight Sky”. Cieszę się, że Miley Cyrus wróciła w dobrej formie, ponownie zmieniając stylistykę. Tym razem artystka postawiła na wizerunek drapieżnej rockowej gwiazdy, wyzwolonej feministki i femme fatale rodem z lat osiemdziesiątych. Trzymam kciuki, ponieważ wydaje się być to dobrą drogą. Inspiracje tą samą dekadą widoczne (i słyszalne) są również w „Soul Control” Jessie Ware. Piosenka w czytelny sposób nawiązuje do działalności ówczesnych gwiazd muzyki dance i r&b. Patrząc na teledysk, skojarzenia z Janet Jackson nie powinny być przypadkowe.

Nowa płyta duetu Faithless (pierwsza po reaktywacji w 2015 roku już bez Maxi Jazza) nie należy do moich ulubionych, ale z dużą chęcią wracałem do singla „This Feeling” – letniego, spokojnego, niezwykle optymistycznie nastrajającego w okresie, kiedy na co dzień nie mieliśmy wielu pozytywów. Podobny letni vibe bije z „Sunny Afternoon” Bennyego Singsa. Producent związany z wydawnictwem Stones Throw Records osiągnął to dzięki wymieszaniu brzmienia z pogranicza lo-fi, soulu i popu. Oby już niedługo ta aura przełożyła się również na nasze życie.

A jakie utwory Wy zapamiętaliście z 2020 roku? (MAK)

koncerty // utwory // książki
płyty:
miejsca od 50. do 41.
miejsca od 40. do 31.
miejsca od 30. do 21.
miejsca od 20. do 11.
miejsca od 10. do 1.

*** *** *** *** ***

Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzisiaj do newslettera. Polub blog na Facebooku oraz obserwuj autora na Instagramie i Twitterze.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.