Kolejna część krótkich recenzji nowych płyt.

Izzy and the Black Trees „Trust No One”
(2020; Antena Krzyku)
Przester, mocny riff, brudny dźwięk i garażowa aura – to hasła, jakie przychodzą mi na myśl po zapoznaniu się z materiałem zawartym na „Trust No One”. Płyta projektu Izzy and the Black Trees to zgrabna mieszanka post-punktowych brzmień z elementami psychodelicznego rocka oraz stylistyki new wave. Wibrujące i hałaśliwe utwory (w tej kategorii triumfatorem jest zdecydowanie „Scream Sea Lions”) naładowane są pierwotną energią, a przez wykrzyczane słowa zyskują mocy sprawczej. Przy tym wszystkim to materiał zachęcający do aktywności w formie niekoniecznie skoordynowanego ruchowo tańca (linia basu w „Picasso’s Octopuss”). Trochę inaczej niż reszta płyty brzmią utwory zamykające – „Kite Dancer” i mój ulubiony „Strangers Allow”, w którym uwagę zwraca dyferencja pomiędzy wycofanymi, spokojniejszymi partiami zwrotkowymi (hipnotyzująca, mroczna perkusja) a noise’owymi fragmentami refrenów z saksofonem w roli głównej.

Mikedecline „When It Rains, It Rains”
(2020; Phonographique)
Kanadyjski producent Mikedecline na początku lata zaprezentował instrumentalny materiał będący swego rodzaju dźwiękowym pamiętnikiem z pierwszego okresu pandemii. Co daje się od razu odczuć, osiem numerów zawarty na „When It Rains, It Rains” układa się w koncept prowadzący do szczęśliwego zakończenia. Początkowo pochmurne, smutne podkłady w kolejnych utworach nabierają jaśniejszych kolorów, by finalnie przeobrazić się w słoneczne, wakacyjne melodie. Bity bardzo mocno opierają się na klasycznej perkusji, której towarzyszy multum sampli prezentowanych również w formie skreczy autorstwa didżeja K-Reca.

Khruangbin „Mordechai”
(2020; Dead Oceans)
Płyta, o której zapewne większość będzie również wspominała w końcorowocznych podsumowaniach. Grupa, której charakterystycznym brzmieniem jest psychodeliczny funk, nie zawiodła i kolejny raz zaserwowała odbiorcom zestaw melodii do zasłuchania się. Hipnotyzujące kompozycje majaczą utraconym rajem, jednocześnie przywołując świat w technikolorze. Wmieszane w to egzotyczne dźwięki rodem z Ameryki Łacińskiej nadają poszczególnym piosenkom czułości i zmysłowości, która współgra z wigorem afrykańskiego funku. Wszystko w niespiesznym tempie, z możliwością złapania oddechu, wycofania się i odpoczynku od zgiełku codzienności. (MAK)
*** *** *** *** ***
Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzisiaj do newslettera. Polub blog na Facebooku oraz obserwuj autora na Instagramie i Twitterze.