Recenzja: Witold Wnuk „Jazz w Piwnicy pod Baranami”

Jazzowa historia Piwnicy pod Baranami i jednego z najlepszych muzycznych festiwali w Polsce.

W tym roku zorganizowano 25. edycję krakowskiego Summer Jazz Festivalu (do niedawna funkcjonującego pod nazwą Letniego Festiwalu Jazzowego w Piwnicy pod Baranami). Impreza dla wielu stała się wzorcowym przykładem organizacji wydarzenia muzycznego zrastającego się z miastem i pozostającego z nim w symbiozie. I chociaż tego typu miejskich festiwali na świecie jest więcej, to letnie spotkania z jazzem w stolicy Małopolski są jedyne w swoim rodzaju nie tylko w skali kraju, ale całego kontynentu. Czytamy o tym zresztą już na samym początku książki „Jazz w Piwnicy pod Baranami”: „Pytany w wywiadach o to, kto był największym bohaterem ostatniego [f]estiwalu (…), zawsze odpowiadam: Kraków”. Duża w tym zasługa Witolda Wnuka – muzyka, wykładowcy akademickiego, ale także człowieka z wizją i odwagą do realizacji wielu, wydawać by się mogło, niemożliwych do zrealizowania pomysłów. To właśni on podjął się zadania zorganizowania imprezy, która nie tylko towarzyszyłaby jubileuszowi 40-lecia Piwnicy pod Baranami, ale prezentowała także historię jazzu związanego z tym miejscem. Tak zrodziła się legenda trwającego od ćwierćwiecza festiwalu. Wnuk opowiada ją dość szczegółowo, ale czy interesująco?

Co warto zaznaczyć, niezwykle bogata w archiwalne zdjęcia książka „Jazz w Piwnicy pod Baranami” nie jest tylko zbiorem wspomnień na temat festiwalu. Te oczywiście stanowią centralną jej część, ale autor postanawia jednak na początku przypomnieć historię Piwnicy pod Baranami – dla wielu kulturalnego serce miasta, miejsca narodzin scenicznych legend, a także klubu, w którym odbywały się niezapomniane do dzisiaj i owiane mgłą tajemniczości wydarzenia typu występy kabaretów, koncerty, wernisaże, spotkania autorskie i wieczory dyskusyjne mające wpływ na kreowanie powojennej tradycji Krakowa oraz wolnościowego ruchu inteligenckiej Polski okresu PRL-u. Nie brakuje również porównań i nawiązań do innych kulturalnych miejsc na mapie Grodu Kraka, co tworzy swego rodzaju siatkę powiązań i unaocznia nam, współczesnym, o sile artystycznej sceny, jaką dysponowało to miasto w okresie przed 1989 rokiem. Część ta przywołuje wiele faktów z przeszłości, o których zdążyliśmy już zapomnieć lub – jeśli urodziliśmy się zbyt późno – zwyczajnie nie mieliśmy pojęcia. Andrzej Kurylewicz, Ewa Demarczyk, Wanda Warska, Janusz Muniak, Andrzej Trzaskowski, „Ptaszyn” Wróblewski czy „Duduś” Matuszkiewicz to tylko niektóre znaczące postaci, jakie pojawiają się w opowieściach przywołujących chwalebne chwile krakowskiej Piwnicy i jazzu sprzed kilku dekad.

Największą pod względem objętości część książki stanowi rozdział poświęcony samemu festiwalowi. Autor we wspomnieniach akcentuje oczywiście rzeczy dobre, jednak – co uznać należy za pozytywną kronikarską cechę – zanadto nie koloryzuje, a jeśli trzeba, opisuje także sytuacje, które nie zapisały się złotymi zgłoskami. Mowa chociażby o dziwnym koncercie Roberta Glaspera, w trakcie którego część osób po prostu opuściła salę, a także niewypale, jakim był występ Mikołaja Trzaski, którego repertuar okazał się zbyt ambitny jak na scenę plenerową (z czego organizatorzy wyciągnęli właściwe wnioski na przyszłość). Ponadto, przeczytamy tutaj między innymi o tym, jak Nigel Kennedy spóźnił się na festiwal o kilka godzin, przez co próbę dźwięku odbył bezpośrednio przed koncertem, powodując jego godzinne przesunięcie (publiczność musiała czekać przed drzwiami, ponieważ Anglik na soundchecku nie życzył sobie obecności widzów), a także o Michale Urbaniaku, który wystąpił w Radiu Kraków po całonocnej imprezie, co znacznie wpłynęło na ekspresję koncertu oraz udział muzyka w późniejszym jam session, na którym dość szybko zapadł w sen. Autor odsłania również pikantne, zakulisowe szczegóły wizyty Ive Mendes. Temperamentna brazylijska wokalistka po występie ganiała swojego menadżera, krzycząc i bluźniąc na niego, gdyż ten obiecał jej, że wydarzeniu będą towarzyszyły kamery, a całość zostanie nagrana i zarchiwizowana. Opowiastką na pograniczu humoru i grozy jest przywołanie dewastacji festiwalowego Barana. Przygnębieni brakiem stanowczych działań ze strony krakowskiej policji organizatorzy postanowili powołać do życia grupę straży obywatelskiej, której zadaniem było pilnowanie drugiej znajdującej się w przestrzeni publicznej rzeźby promującej imprezę. Pianista Jerzy Bożyk tak bardzo wczuł się w rolę, że do pełnienia warty uzbroił się w bagnet i pistolet hukowy. Niestety, tego typu historii, które pozwalają poznać Summer Jazz Festival nie tylko od strony uczestnika zasiadającego wśród publiczności, znajdziemy w książce mało.

Witold Wnuk w swojej narracji skupia się raczej na przytoczeniu suchych faktów z historii krakowskiego festiwalu, wymieniając laureatów Jazzowego Baranka, największe gwiazdy, jakie wypełniały w danym roku imprezowy line-up, oraz miejsca, gdzie odbywały się ważniejsze występy. Odnoszę wrażenie, że każdy podrozdział tej części poświęcony jest nie tylko osobnej edycji festiwalu, ale pokrótce relacjonuje to, co wówczas miało miejsce. Po trzecim-czwartym niemal identycznym fragmencie czytelnika zwyczajnie dopada znużenie, a następujące po sobie edycje imprezy zaczynają zlewać się w opowieść, w której czas i nazwiska się zacierają, nachodzą na siebie i stają coraz mniej wyraźne. Na plus tej części niewątpliwie przedruki recenzji koncertów ukazujące się wówczas w lokalnych i ogólnopolskich mediach.

Trzeci rozdział zatytułowany „Festiwal postaci” równie dobrze mógłby zostać nazwany „Podziękowania”, ponieważ autor wymienia i z podziwem pisze o osobach (niestety, przede wszystkim już nieżyjących), które miały niebagatelne znaczenie na funkcjonowanie imprezy, jej rozwój, charakterystyczną atmosferę oraz jego samego. Problem w tym, że przy odpowiednim pomyśle i zaplanowaniu tego, co chciało się napisać, informacje o muzykach i przyjaciołach krakowskiej imprezy można było zawrzeć w rozdziale wcześniejszym, co niewątpliwie wpłynęłoby na jego różnorodność.

Finalnie „Jazz w Piwnicy pod Baranami” okazuje się książką napisaną bardziej dla znajomych autora i osób związanych z krakowskim Summer Jazz Festivalem. Pomimo zapowiedzi wydawcy, wedle której tytuł zawierać miał bogatą listę anegdot, jest zestawem historycznych faktów i osobistych wspomnień dyrektora imprezy. Witold Wnuk skupia się na przypomnieniu tego, kto z kim i gdzie wystąpił, na dalszy plan spychając wiele potencjalnie ciekawych opowieści (albo pomija je całkowicie, albo jedynie sygnalizuje), pozostawiając tym samym u czytelnika poczucie niedosytu. Szkoda, ponieważ dwudziestopięcioletnia przygoda jednego z najważniejszych muzycznych festiwali w Polsce, z uwagi na artystyczny charakter Grodu Kraka i figlarne przysposobienie wielu jazzmanów, z pewnością obfitowała w większą liczbę zakulisowych sytuacji, które mogłyby zainteresować również czytelnika na co dzień niesłuchającego jazzu. (MAK)

Witold Wnuk „Jazz w Piwnicy pod Baranami”
(2020; Polskie Wydawnictwo Muzyczne)

*** *** *** *** ***

Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzisiaj do newslettera. Polub blog na Facebooku oraz obserwuj autora na Instagramie i Twitterze.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.