Kasa za reklamę to niby dobra opcja, ale czy ideały pozostają nienaruszone?

Grupa The Clash (Newy Jork, 1978 rok); od lewej: Joe Strummer, Paul Simonon, Mick Jones i Nicky Headon. (foto: Michael Putland/Getty Images)
Wyobraź sobie taką sytuację: masz (jako zespół) na koncie kilka ciekawych płyt – w tym jedną, która poniekąd zmienia oblicze krajowego rocka. Nie osiadasz na laurach, nagrywasz kolejny materiał, który promowany jest przez jedną z ciekawszych kompozycji, jaką udało ci się stworzyć. Nic więc dziwnego, że razem z kolegami z grupy wybieracie numer ten na singiel promujący całe wydawnictwo. I klops. Piosenka osiąga przeciętne wyniki na listach przebojów w Wielkiej Brytanii (17.), Stanach Zjednoczonych (45.), Kanadzie (40.), Australii (37.) i Irlandii (16.). W każdym z tych państw w przeszłości udawało się notować lepsze pozycje, dlatego tym bardziej zawód może być odczuwalny nawet ze zdwojoną siłą.
Czujesz się podle? To patrz teraz.
Mija dziewięć lat i znana firma odzieżowa wykupuje prawa do twojej piosenki. Dzięki temu globalna kampania reklamowa w danym sezonie oparta jest na spocie, w którym potencjalni konsumenci słyszą fragment utworu, którym niespełna dekadę temu próbowałeś zdobyć szczyty list przebojów. Nigdy ci się to nie udało, aż do teraz. Dopiero reklama dżinsów (założonych na tyłek przez lalusiowatego macho) sprawiła, że twoi rodacy docenili singiel, a ten wspiął się na pierwsze miejsce notowania. Brzmi jak artystyczny koszmar? Dla zespołu The Clash była to rzeczywistość.
Kultowa grupa z Londynu nigdy nie cieszyła się z pierwszego miejsca na liście przebojów w rodzimej Wielkiej Brytanii. I choć trudno w to uwierzyć, to kapeli Strummera nigdy nie udało się osiągnąć tego wyniku w okresie funkcjonowania (tj. w latach 1976–1986). Sukces przyszedł dopiero po zakończeniu działalności. U jego podwalin leżała reklama telewizyjna odzieżowej marki Levi’s z 1991 roku, w której wykorzystano fragment piosenki „Should I Stay or Should I Go”.
Utwór na pierwsze miejsce zestawienia czterdziestu najpopularniejszych piosenek w Wielkiej Brytanii „wskoczył” dokładnie dwadzieścia dziewięć lat temu – 9 marca 1991 roku. Piosenka The Clash wyprzedziła wówczas singiel „Crazy For You” Madonny (o którym pisałem siedem dni temu) oraz numer nawiązujący do animowanego serialu opowiadającego o przygodach rodziny Simpsonów („Do the Bartman”). Na angielskiej liście przebojów kawałek pozostawał jeszcze kilka tygodni – w tym raz broniąc pierwszego miejsca.
Singiel pierwotnie nagrany został na początku lat osiemdziesiątych i znalazł się na płycie „Combat Rock” – piątym i zarazem przedostatnim studyjnym krążku The Clash. Album ukazał się w maju 1982 roku i jest najlepiej sprzedającą się pozycją w dyskografii grupy (tak, to nie żart – przebija nawet kultowe „London Calling”), czego odzwierciedleniem jest status podwójnej platyny w Stanach Zjednoczonych. Wśród dwunastu piosenek, jakie znalazły się na płycie, pojawiają się tytuły wymieniane jednym tchem wśród największych przebojów w dorobku kapeli. Są to „Rock the Casbah” i wspomniane już „Should I Stay or Should I Go”. Warto pamiętać, że „Combat Rock” to także ostatni materiał zarejestrowany przez The Clash w oryginalnym składzie. (MAK)
*** *** *** *** ***
Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzisiaj do newslettera. Polub blog na Facebooku oraz obserwuj autora na Instagramie i Twitterze.