Krótka piłka #480: „The Anthology”, „100 dni do matury”, „Houses”

Trzy pierwsze krótkie recenzje płyt wydanych w 2020 roku.

Ostatnia odsłona cyklu Krótka piłka miała miejsce – aż wstyd się przyznać – w październiku. Nie będę się zbytnio tłumaczył i próbował znaleźć nie wiadomo jaką wymówkę – po prostu miałem nieco mniej czasu, ale w żadnym wypadku nie powinno być tak, żeby do takiego stopnia zaniedbać cotygodniowe pisanie. Tym bardziej, że Krótka piłka od bardzo dawna jest najchętniej czytanym cyklem na blogu. Z tak zwanym wolnym czasem ciągle u mnie krucho, dlatego niczego nie obiecuję (żadnej poprawy, większej systematyczności itp. rzeczy), jednak postaram się, aby krótkie recenzje nie wypadały już z blogowego cyklu na tak długo. Tyle słowem wstępu, poniżej opinie na temat trzech płyt.

Omar „The Anthology”
(2020; Freestyle Records)
Doskonała składanka (oczywiście jak na składankowy poziom) ukazująca dotychczasową muzyczną karierę Omara – żywej legendy brytyjskiego soulu. Już na początku ucinam wszelkie spekulacje: wokalista nie potrzebuje rozpoczyna etapu tak zwanego odcinania kuponów (czego dowodem epka sprzed czterech lat oraz premierowe nagrania zawarte na tej kompilacji: funkowy „Long Time Coming” i duet z Terri Walker „Pass It On”). Album zawierający największe przeboje z jego dotychczasowej scenicznej działalności, to świadectwo wielobarwności Omara zarówno jako wokalisty, jak i songwritera. „The Anthology” ukazuje wszystkie etapy muzycznej drogi Brytyjczyka: ten naznaczony wpływami hip-hopu („I Don’t Mind The Waiting”, „This Is Not A Love Song”), wiernością soulowemu brzmieniu („Last Request”, „Be Thankful” z Eryką Badu), romansem z bardziej rozbudowanymi partiami instrumentalnymi („Kiss It Right”, „Fuck War, Make Love”) i jazzem („Little Boy”). Dla fanów talentu Lye-Fooka oraz miłośników dobrej soulowej muzyki rodem z Wielkiej Brytanii.

Mata „100 dni do matury”
(2020; SBM Label)
Do limitowanej wersji płyty Mata dodawał swój esej dotyczący Tedego. Trzymając się tego połączenia, pierwsza solowa płyta Granieckiego również była ważnym głosem ówczesnej generacji, w dodatku też została nagrana przez chłopaka, którego uliczno-blokowe środowisko zwykło nazywać bananowcem. Punktów wspólnych jest sporo, ale poziom obu wydawnictw to zupełnie inna bajka. O ile „Patointeligencję” – z powodu zawarcia w niej charakterystyki pokolenia, którego reprezentantem jest Mata – można w jakimś sensie porównywać do „Wyścigu szczurów”, o tyle reszta „100 dni do matury” jest zwyczajnie materiałem słabym (aż do bólu). Singiel wywołał sporo szumu, ale na tym koniec. Album, jako całość, to taka rapowa wersja znanego z telewizji paradokumentu o szkole, gdzie nieautentyczne dialogi przebijają tylko drętwi aktorzy-amatorzy. Gwoździem do trumny (w sumie nie wiem przez kogo bardziej odczuwalnym – Matę czy słuchacza) jest cover piosenki „Halellujah” – ni to artyzm, ni żart. Coś częściowo robione na poważnie, częściowo dla beki, czyli wypisz, wymaluj typowy zagubiony nastolatek drugiej dekady XXI wieku, który bardziej od poklasku potrzebuje szczerej rozmowy i próby zrozumienia.

Steve Spacek „Houses”
(2020; Black Focus Records)
Australijski producent sięga do swoich muzycznych korzeni, czyli tanecznej muzyki z multikulturowego Londynu, a także ważnych amerykańskich ośrodków sceny elektronicznej: Detroit (house w różnych odmianach) i Chicago (juke). Autor proponuje mieszankę tanecznych brzmień przesiąkniętych jazzującymi akordami („Waiting 4 You”), głębokim basem wspomagającym house’owe podkłady („Rawl Aredo”), footworkowymi połamańcami („Songlife”, „Tell Me”), breakbeatem wspartym ciekawym damskim wokalem („Where We Go”), a także rytmiką rodem ze stylistyki world music („African Dream”). (MAK; zdjęcie w nagłówku: Omar Lye-Fook, fot. materiały prasowe)

*** *** *** *** ***

Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzisiaj do newslettera. Polub blog na Facebooku oraz obserwuj autora na Instagramie i Twitterze.

Jedna uwaga do wpisu “Krótka piłka #480: „The Anthology”, „100 dni do matury”, „Houses”

  1. Surowe te oceny „100 dni do matury” w polskiej blogosferze muzycznej, surowe! A mnie się bardzo podobało, chociaż stary koń ze mnie (rocznik 1985). Każdy kawałek jest z pomysłem (m.in. „Konkubinat”, „Homo ludens”), każdy został porządnie wyprodukowany. Teksty mogłyby być lepsze, fakt, ale to nie znaczy, że są złe. Żartu z coverem „Hallelujah” też nie rozumiem, ale zauważmy, że zaraz za nim znajdują się dwie świetne piosenki — „Żółte flamastry i grube katechetki” oraz „Mata Montana” — które stanowią doskonałą odskocznię po dość wulgarnej pierwszej połowie płyty. „ŻFiGK” to bądź co bądź świetny przykład religijnego hip-hopu, zaś „MM” urocza pochwała naiwności, w której największym twistem jest brak twistu.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.