„W pisaniu nie kieruję się tylko emocjami”. Kwadrans z… Mateuszem Ciupką

Ideą cyklu Kwadrans z… jest między innymi zapraszanie do niego osób, które reprezentują często zupełnie inny „muzyczny świat” niż mój. Tak poniekąd jest z Mateuszem Ciupką.

Mateusz Ciupka (foto: Magdalena Woch)

Mateusz Ciupka – publicysta muzyczny, autor bloga Szafa Melomana, pracuje w Operze Krakowskiej. Współpracuje z Krakowskim Biurem Festiwalowym, Filharmonią Krakowską, publikował między innymi w „Ruchu Muzycznym”, „Dwutygodniku” i magazynie „Glissando”.

*** *** *** *** ***

1. Jestem kulturoholikiem i blogerem, ponieważ… chyba nie jestem kulturoholikiem. Nie biegam na wszystkie premiery teatralne, kinowe, wernisaże rzeźbiarzy, malarzy, premiery książek. Tego jest po prostu za dużo, a w Krakowie szczególnie. W samej muzyce klasycznej dzieje się tyle, że mam pełne ręce roboty. Pracuję też w Operze Krakowskiej, a to bardzo angażujące. Blogerem jestem dlatego, że lubię pisać i chcę, aby ktoś to czytał. Poza tym blogowanie daje wolność.

2. W procesie twórczym najbardziej inspiruje mnie przeżycie. Najlepsze teksty, jakie napisałem, dotyczą tego, co poczułem podczas koncertu, lektury czy słuchania płyty. Podobno krytyka sztuki to opis przygód własnej duszy pośród arcydzieł. Oczywiście w pisaniu nie kieruję się tylko emocjami – to byłoby nieuczciwe. Poza tym kawa, papierosy i wino. W nałogach jestem tradycjonalistą.

3. … a najbardziej przeszkadza brak czasu – to, na co narzekają chyba wszyscy blogerzy.

4. Płyta, jaka w ostatnim czasie zrobiła na mnie największe wrażenie to „Koncert z Kolonii” Keitha Jarretta. Odkryłem ją dość późno (i może dobrze). Jego muzyczna wyobraźnia jest jedyna w swoim rodzaju. Jarret potrafi mówić jednocześnie językiem jazzu, bluesa, gospel, Bacha, Chopina i pozostawać w tym sobą. Jego improwizowane koncerty to prawdziwe fonograficzne wydarzenia. Dodatkowo za tą bestsellerową płytą jest story – późny zimowy wieczór 1975 w Operze w Kolonii. Jarret jechał tam kilkanaście godzin z Zurychu ciasnym Renault. Chyba nie miał jeszcze trzydziestki. On, wielka scena, prawie 1500 miejsc, które jakimś cudem zapełniła zaledwie 17-letnia Vera Brandes, później wielka promotorka jazzmanów… no i improwizacja, którą uwielbiam. Na nagraniu słychać wszystko – postukiwanie w brzęczącego, niedokładnie nastrojonego salonowego Bösendorfera, westchnienia, okrzyki i gwizdnięcia Jarreta. Chciałbym coś takiego przeżyć na widowni.

5. Książka, jaka w ostatnim czasie zrobiła na mnie największe wrażenie to opowiadanie „Anna In w grobowcach świata”. Czytałem jeszcze zanim to było modne, czyli przed Noblem dla Olgi Tokarczuk. Później, podczas Sacrum Profanum, widziałem operę Alka Nowaka. Bardzo głęboko w pamięć zapadły mi słowa: „Jestem człowiekiem, osobą! Kruchym tworem ulepionym z ciała. Towarem z napisem «fragile»”.

6. Film, jaki w ostatnim czasie zrobił na mnie największe wrażenie to „Paterson” Jima Jarmuscha. Subtelny, delikatny o pozornym niedopasowaniu, o tkankach nerwowych codzienności, piekielnie mądry.

7. Młodzi twórcy i ich wizja sztuki to dla mnie… Aby istniało coś takiego jak „wizja sztuki młodych twórców”, musiałaby istnieć równolegle wizja „starych twórców”. Nie ma takiej opozycji dzisiaj, jaka była choćby na początku XIX wieku – klasycy vs romantycy, przykładowo. Sztuka jest dzisiaj wielojęzyczna, polifoniczna, eklektyczna.

8. Pierwszą płytą, jaką kupiłem za własne pieniądze, była płyta z nagraniami „I Koncertu fortepianowego, Andante spianato i Wielkiego Poloneza oraz Mazurków” w wykonaniu Haliny Czerny-Stefańskiej, wydana przez Supraphon Archiv w 2002 roku. Gra tam z czeskimi Filharmonikami pod batutą Václava Smetáčka. Do dzisiaj interpretacje Czerny-Stefańskiej to dla mnie chopinowski punkt wyjścia.

9. Artysta, którego podziwiam najbardziej to… Nie ma jednego takiego artysty, bo kim innym jest skrzypek, kim innym organista, a jeszcze kim innym śpiewak operowy. W świecie operowym zawsze podziwiałem kreacje Teresy Stratas. Drobna, szczuplutka, o głosie wielkim jak dzwon, głęboko wnikająca w psychologię roli. Z pianistów uwielbiam Kate Liu za genialne wykonanie „Sonaty h-moll op. 58” Fryderyka Chopina podczas Konkursu w 2015 roku. Mogę tak długo! Ale jest jedna artystka, zupełnie osobna, którą podziwiam. Mariam Wallentin, jazzowa diwa. Manieryczna, ale jak oszałamiająco. Jej wykonanie „My heart” podczas SPOT Festivalu w 2013 roku mnie olśniło. Słyszałem ją podczas Sacrum Profanum w Krakowie w 2018 roku, gdy występowała z Zeitkratzerem. Olśnienie tylko się wzmogło.

10. Utwór muzyczny idealny na początek piątkowego wieczoru to… Jeśli chce się zaszaleć, to koniecznie z Patricią Petibon – „Yo say locura” z płyty „Nouveau Monde”. Jeśli wyłączyć, to koniecznie z Billem Evansem.

11. Utwór muzyczny idealny na początek leniwej niedzieli to „Sunday at the Village Vanguard” z Billem Evansem, Scottem LaFaro i Paulem Motianem. A z klasyki koniecznie wariacje „Enigma” Elgara i genialny „Nimrod”.

12. Najbardziej w byciu blogerem irytuje mnie Facebook. Z jednej strony wydaje mi się, że rozumiem jego poetykę i ze wszystkich kanałów społecznościowych w nim czuję się najlepiej (mimo jego postępującej degradacji), ale ilość szwankujących tam technicznych spraw jest niewyobrażalna. Film się nie ładuje, pieprzy się jakość grafiki, oznaczenia z telefonu nie działają, tekst się masakruje, powiadomienia nie dochodzą. Straciłem wiele godzin na walkę z tym ustrojstwem.

13. Jeśli mogłabym wybrać epokę do życia, mój wybór padłby na… Fajnie byłoby doświadczyć gorących polemik o sztuce z XIX czy początku XX wieku, bo dzisiaj świat sztuki jest bardzo tolerancyjny i wyrozumiały – rzadko wybuchają prawdziwe spory o muzykę. A ja miałbym ochotę zrobić ustawkę z Brahmsowcami albo Piccinistami. Kiedyś wydawało mi się, że tkwię po uszy w XIX wieku. Potem przeczytałem bez jednego tomu dwadzieścia części „Rougon-Macquartów” Emila Zoli i zrozumiałem, że to ciężkie czasy były. Na hasło „kiedyś to były czasy” mam ochotę trzepnąć w łeb, szczególnie, gdy mówi to ktoś, kto urodził się w 2000 roku.

14. „Żadna praca nie hańbi”, ale wolałabym nie pracować jako pracownik korporacji. Nigdy więcej korpo. To świat, w którym wszystko, co mnie interesuje, musiałbym zostawić za drzwiami. Zredukować do jakiegoś hobby. Pisanie i gadanie o muzyce to nie moje hobby, to moja praca i z tego żyję – w operze i poza nią.

15. Gdybym nie był tym, kim jestem, zapewne zostałbym barowym pianistą. To zawsze było moje marzenie. Muszę się tylko nauczyć grać.

Kwadrans z… to cykl krótkich wywiadów w formie kwestionariusza osobowego zawierającego piętnaście pytań. Zapoznanie się z odpowiedziami nie powinno zająć czytelnikowi dłużej niż rzeczony kwadrans. W rolę przepytywanych wcielają się osoby związane mniej lub bardziej bezpośrednio z szeroko pojętą sztuką – muzycy, fotografowie, artyści plastycy, ale też dziennikarze, blogerzy i promotorzy.

*** *** *** *** ***

Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzisiaj do newslettera. Polub blog na Facebooku oraz obserwuj autora na Instagramie i Twitterze.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.