Wydarzenie ważne z feministycznego punktu widzenia.

Mariah Carey (foto: Patrik Andersson)
Mamy koniec września. W kulturze tzw. Zachodu jesteśmy więc niemalże w przededniu okresu przedświątecznego, którego początek umownie wyznacza na przykład pierwsza emisja utworu „Last Christmas” zespołu Wham! lub piosenki „All I Want For Christmas Is You” z repertuaru Mariah Carey. Zauważyć można, że niemalże co roku granica ta jest systematycznie przesuwana i wspomniane kawałki pojawiają się w eterze coraz wcześniej. Jakby tego było mało w listopadzie do sprzedaży trafi reedycja płyty „Merry Christmas”. Carey zdecydowała się na ten ruch z okazji dwudziestopięciolecia premiery jednego z najchętniej kupowanych świątecznych albumu. Informacja ta trafiła do sieci w ubiegłym tygodniu i według niej jubileuszowa edycja kultowego już tytułu ma zostać rozszerzona o dodatkowy dysk z zapisem koncertu, jaki wokalistka dała w Nowym Jorku z 1994 roku, oraz remiksy znanych już piosenek.
Teraz pytanie, jakie być może zadał sobie ktoś czytający powyższe słowa: po co właściwie wspominam o tym fakcie?
Dla wielu – i to nie jest wcale żart – Mariah Carey jest piosenkarką, do której przylgnęła łatka tej, która nie może pochwalić się wieloma przebojami. Oczywiście bożonarodzeniowy utwór kładzie się cieniem na całej karierze Amerykanki, ale nazywanie jej chociażby artystką jednego przeboju jest zwyczajnie krzywdzące. Argumentów przeciwko można przywołać kilka. Ja skupię się na jednym z nich.
W historii najważniejszego amerykańskiego muzycznego notowania singli, jakim jest Billboard Hot 100, tylko trzydzieści sześciu utworów debiutowało w zestawieniu od razu na pierwszym miejscu (stan na dzień publikacji tego tekstu). W tym gronie Mariah Carey i jej piosenki odgrywają znaczącą, by nie napisać największą rolę. Pochodząca z Nowego Jorku wokalistka wprowadziła w ten sposób do notowania dwie solowe piosenki („Fantasy”, „Honey”) oraz jedną nagraną w towarzystwie innych wykonawców („One Sweet Day” z Boyz II Men), pozostawiając w pokonanym polu między innymi Michaela Jacksona, Whitney Houston, Aerosmith, Britney Spears czy Drake’a.
Utwór „Fantasy”, który przypominam dzisiaj w cyklu Gold Song, zapisał się w historii muzyki popularnej jeszcze jedną rzeczą. Piosenka jest pierwszym tytułem debiutującym na szczycie listy Billboard Hot 100 sygnowanym przez kobietę. Wydarzenie to miało miejsce dokładnie dwadzieścia cztery lata temu, 30 września 1995 roku.
Sama piosenka „Fantasy” była wiodącym singlem promującym piąty studyjny album Amerykanki zatytułowany „Daydream”, a osiągnięty sukces zawdzięczać mogła przede wszystkim brzmieniu opartym na samplowanych fragmentach między innymi z utworu „Genius of Love” zespołu Tom Tom Club, który na początku lat osiemdziesiątych był sporym przebojem w USA (pierwsze miejsce na liście US Hot Dance Club Songs) oraz był obecny w głównych notowaniach w Wielkiej Brytanii, Belgii i Nowej Zelandii. Dodatkowo, remiks utworu, który wzbogacony został o gościnny występ Ol’ Dirty Bastarda, stał się jednym z pierwszych dużych hitów łączących rap z popem, co jeszcze w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych nie było wcale tak powszechne i poważane szczególnie przez reprezentację strony ulicznej. (MAK)
*** *** *** *** ***
Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzisiaj do newslettera. Polub blog na Facebooku oraz obserwuj autora na Instagramie i Twitterze.