„Hello, daddy! Hello, mom! I’m your ch-ch-ch-cherry bomb!” – ten refren przyczynił się do rozwoju muzyki rockowej, silnie akcentując kobiecy pierwiastek obecny na scenie.

The Runaways
Na początku rozprawmy się pewnym mitem, który obecny jest od pewnego czasu i jak to mit nie przekazuje pełnej prawdy o świecie. The Runaways nie był pierwszym w pełni kobiecym zespołem rockowym w historii muzyki. Już dekadę wcześniej działały (i to z powodzeniem) chociażby takie kapele, jak The Liverbirds (Anglia) i Goldie and the Gingerbreads (USA; paniom udało się nawet podpisać kontrakt z firmą Decca Records, gdzie wydały cztery płyty). Nie wspominam już o kobiecych zespołach i big bandach grających w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Oczywiście było ich znacznie mniej niż projektów tworzonych przez mężczyzn i traktowano je czasami jak coś egzotycznego, innym razem niczym dziwadło i osobliwość, ale fakty są jednoznaczne – takie grupy istniały zanim zdecydowano się uformować The Runaways.
Co do innej kwestii wątpliwości już nie ma żadnych: The Runaways jest pierwszą hard rockową kapelą, w składzie której znajdowały się same panie. Grupa „powstała” 5 sierpnia 1975 roku (aby być dokładnym: dziewczyny znały się już wcześniej, ale tego dnia zagrały pierwszy wspólny koncert i tę datę uznaje się za oficjalny początek funkcjonowania kapeli) i przetrwała cztery lata scenicznej oraz studyjnej działalności, której owocem były między innymi cztery albumy.
Formacja The Runaways początkowo była triem, którego pomysłodawcą był jednak… facet. Konkretnie charyzmatyczny producent i autor piosenek Kim Fowley. W klubach Los Angeles w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych odkrywa on kolejno perkusistkę Sandy West, gitarzystki Joan Jett i Litę Ford oraz basistkę Micki Steele (która ostatecznie nie spędziła w kapeli nawet roku i została zamieniona przez Jackie Fox). Pierwotna forma, czyli trio, rozpoczęła ewolucję od dołączenia do kapeli wokalistki – wówczas piętnastoletniej Cherie Currie, która stała się inspiracją dla Fowleya i Jett do napisania piosenki „Cherry Bomb”. Utwór otwierał debiutancki album zespołu, którego premiera miała miejsce w czerwcu 1976 roku.
Później wszystko zaczęło się sypać. Rockandrollowe życie i narkotyki zrobiły swoje, koncerty były przeplatane kłótniami i sprzeczkami. Największy konflikt wkrada się w relację Ford i Currie, która finalnie w 1977 roku porzuca kapelę (obowiązki wokalistki przejmuje Jett, która niemal od początku jest niepisaną liderką The Runaways). Wkrótce rozchodzą się także drogi zespołu i Fowleya, który sam nie jest bez winy. Przez jego menadżerskie sztuczki i kreowanie rzeczywistości, w której The Runaways to „Cherie plus reszta dziewczyn”, atmosfera wewnątrz grupy staje coraz bardzie napięta. Koniec końców Fowley okazuje się na tyle cwany, że i tak wygrywa. To on zachowuje prawa do muzyki, która po rozpadzie formacji cały czas sprzedaje się całkiem dobrze, a wszystko za sprawą scenicznych sukcesów członkiń The Runaways w ich solowych projektach (głównie Joan Jett, ale reszta również starała się nie dać o sobie zapomnieć).
Wróćmy jednak do czasów, kiedy wszystko było jeszcze dobrze (a przynajmniej tak się zdawało). Wspomniany wcześniej utwór „Cherry Bomb” wywindował kobiecą kapelę, umożliwiając jej zagraniczne tournée, między innymi po Japonii („Cherry Bomb” było tam numerem jeden na liście przebojów). W Kraju Kwitnącej Wiśni kapela osiągnęła sukces porównywalny do Beatlesów, dając początek ruchowi artystycznemu, w ramach którego Amerykanki doczekały się wielu naśladowczyń i przyczyniły do rozwoju japońskiej i koreańskiej żeńskiej sceny rockowej. Na rodzimym podwórku „Cherry Bomb” nie udało się zagościć w głównym zestawieniu Billboardu (ostatecznie kawałek uplasował się na 106. pozycji). Rynek zdominowany był w tamtym czasie przez solistów (Paul Simon, Rod Stewart), solistki (Diana Ross), zespoły, których liderami byli wokaliści (Steve Miller Band, Bee Gees, Wings) lub grupy, które w swoich szeregach posiadały wokalistki, ale resztę składu stanowili w większości mężczyźni (The Miracles, The Sylvers). Dla stuprocentowo żeńskiej kapeli nie było miejsca. Media, krytycy muzyczni oraz odbiorcy uznali ją za żart i chwilową modę dla buntujących się nastolatek. W latach siedemdziesiątych, zdominowanych jeszcze przez patriarchalne postrzeganie świata, grupa ostentacyjnie manifestowała niezależność i sprzeciw wobec męskiej dominacji w rock and rollu, przecierając szlak dla późniejszych pokoleń. (MAK)
*** *** *** *** ***
Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzisiaj do newslettera. Polub blog na Facebooku oraz obserwuj autora na Instagramie i Twitterze.