Trochę kręcę nosem na drugą epkę zespołu The Cassino, ale jeśli szukać treści między wierszami, może okazać się, że to całkiem sympatyczny materiał, który przypadnie do gustu nie tylko fanom gatunku.

Okładka płyty „Zima EP” (foto: materiały prasowe)
Na rodzimej scenie jest wielu wykonawców, którzy prezentują przynajmniej dobry poziom artystyczny, dostają szansę na dużych festiwalach odbywających się w okresie letnim, a mimo tego ich tak zwane kariery nie są pasmem sukcesów, a wydawane płyty – często samodzielnie – nie znajdują grona odbiorców liczonego w dziesiątkach tysięcy. Ale moment! To jest przecież typowy polski indie rock.
Wydaje mi się, że podobny los spotkał braniewski zespół The Cassino, który jeszcze jako duet założony został w 2013 roku. Dzisiaj, już jako trio, grupa ma na swoim koncie dwie epki – w tym tegoroczną zatytułowaną „Zima”.
Ustalmy coś już na samym początku – The Cassino (Hubert Wiśniewski – gitara, wokal, Michał Badecki – gitara basowa i Piotr Dawidek – perkusja) nie są zjawiskiem unikalnym w skali kraju. Jako grupa grająca mieszankę indie i alternatywnego rocka z domieszką bluesa, starają się, jak wiele innych kapel, odcisnąć własne piętno na muzyce, której kształt i brzmienie od dawna są już mocno uschematyzowane. Autorom „Zimy” nie wszystko wychodzi idealnie, ale finalnie i tak przekonują oni do siebie słuchaczy. A to już coś godnego pochwały.
Sporym plusem tej epki są teksty (warto dodać: polskojęzyczne, ponieważ na wydanym w 2017 roku debiucie, wykorzystano angielskie słowa) i stworzenie ze wszystkich piosenek dłuższej historii rozstania, a właściwie tego, co dzieje się w głowie (i sercu?) jednej ze stron niedawnego związku tuż po dokonaniu rozłamu. Gdyby „Nie umiem powiedzieć” umieścić na osi czasu, okazałoby się, że utwór ten jest końcem relacji (na tym etapie burzliwej, czego dowodem wyliczenie „wichury, zamiecie – znowu straciłem głowę” oraz towarzysząca temu energiczna, gitarowa muzyka), którą my – odbiorcy – dopiero będziemy poznawać. Wewnętrzna sytuacja podmiotu rozwija się i ewoluuje w rozpacz, nie zaś próbę radzenia sobie z życiem. „Nie w tym mieście” jest wyrazem przejmującego smutku, jaki odczuwa podmiot, a także ucieczką od sytuacji przy jednoczesnej chęci zwrócenia na siebie uwagi kobiety, z którą do niedawna dzieliło się codzienność („jeszcze tu jestem / i bez ciebie znajdę gdzieś miejsce”). Sinusoida uczuć przejawia się również w warstwie muzycznej, gdzie partie wolniejsze i bardziej inercyjne (spokojna gitara) przeplatają się z wybuchami brzmienia (do instrumentu lidera, który tym razem skupia się na mocniejszych riffach, dołącza akcentująca wszystko perkusja). Z kolei utwór tytułowy jest już nieśmiałą zapowiedzią zmian, chociaż serce wciąż jest jak sopel, a relacje „lodowych figur” przepełnione są chłodem. Przedostatnie na płycie „Outro” wydaje się powolnym oswajaniem z zaistniałym stanem rzeczy. Słyszymy między innymi „gorycz jest słodka”, „zobacz, zmienia się świat w twoich oknach”, tym samym otrzymując jasny sygnał, że najwyższy czas pójść dalej, bo życie na nas nie poczeka. Ukryty utwór, oznaczony na trackliście kropką, ale funkcjonujący też pod tytułem „Bajka”, w perspektywie wszystkiego, co pojawiło się wcześniej, jest klamrą zamykającą zaprezentowaną w piosenkach historię. Co istotne, w utworze tym do brzmienia wraca werwa i chwytliwe gitarowe partie.
„Zima EP” to, jak na epkę przystało, płyta dość krótka (nieco ponad dwadzieścia minut), a co za tym idzie niepozostawiająca wiele miejsca na błędy. Ich nawet najmniejsza liczba sprawić może, że materiał – już całościowo – postrzegany będzie jako słaby. Muzykom The Cassino udało się tych wpadek uniknąć, ale też, wydaje mi się, nie zrobili wiele, aby dać sobie szansę na ich popełnienie. Nieco więcej szaleństwa i próba przełamania gatunkowych schematów (jak miało to miejsce na wiosennym koncercie w TCK, gdzie usłyszeć można było na przykład elementy post-rocka) mogłyby zadziałać na korzyść. Wszystko – od wokalu począwszy, jego połączenia z muzyką, przeplatania partii gitarowych z tymi granymi przez sekcję rytmiczną, aż po znaczący udział perkusji, która podkręca tempo i energię w tych bardziej wybuchowych fragmentach – brzmi tutaj dobrze. Czuć, że utwory są wynikiem pracy naznaczonej pietyzmem i próbą zaakcentowania własnego ja. Tylko próbą, ponieważ równocześnie brak w nich postawienia kropki nad i, zdecydowanego nadania im niepowtarzalnego sznytu oraz złamania dźwiękowego schematu charakterystycznego dla gatunku, jakim jest indie rock. (MAK)
![]()
The Cassino „Zima EP” |
|
*** *** *** *** ***
Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzisiaj do newslettera. Polub blog na Facebooku oraz obserwuj autora na Instagramie i Twitterze.
