Gold Song #460: „Hej chłopcze”

Nie jest łatwo być nastolatkiem.

Okładka płyty „2006” (foto: discogs.com)

O grupie Cool Kids of Death można mówić i pisać wiele rzeczy – zarówno tych dobrych, jak i mniej pochlebnych, ale bez względu na muzyczne upodobania, wszyscy winniśmy jesteśmy Krzysztofowi Ostrowskiemu i jego kolegom szacunek za muzyczną karierę, która – szczególnie na początku działalności, po premierze drugiej płyty w dorobku zatytułowanej po prostu „2” – zaczęła dość poważni chylić się ku opcji międzynarodowej. Support przed londyńskim koncertem The Stooges w 2005 roku i wydanie anglojęzycznej wersji debiutanckiego krążka nie były przecież przypadkowe (na marginesie: co się nie udało? Według mnie, CKOD brzmieli jak dziesiątki innych alternatywnych kapel na Wyspach, które swoich korzeni szukają w punk rocku).

Nie zapominając i nie umniejszając wkładu, jaki CKOD wnieśli w polską muzykę po 2000 roku, jednoznacznie trzeba zaznaczyć, że ich ostatnie dwie płyty (czyli „Plan ewakuacji” z 2011 roku i „Afterparty” z 2008 roku) dość mocno odbiegają od poziomu, do jakiego przyzwyczaili nas panowie z Łodzi. Biorąc pod uwagę powyższe założenia, okazuje się, że ostatni album, o którym można mieć dobre zdanie, zespół wydał aż trzynaście lat temu. Materiał zatytułowany „2006” do tego stopnia zyskał przychylność słuchaczy, że znalazł się na piętnastym miejscu zestawienia najchętniej kupowanych płyt w Polsce (czyli na OLiS-ie).

Trzeci studyjny album CKOD promowany był dwoma singlami – w tym utworem „Hej chłopcze”. Kiedyś uważałem go za zwykły numer z lekko buntowniczym tekstem dla małolatów, którzy na koncertach z chęcią pomogą wokaliście w wykrzyczeniu pojawiającego się w pewnym momencie słowa „spierdalaj”. Dzisiaj jednak wiem, że nie do końca chodziło o tę kwestię.

„Hej chłopcze” to w gruncie rzeczy bardzo smutna piosenka. Owszem, rytm i energia temu zaprzeczają, ale sam tekst jest dobrą (dość dobrą?) analizą życia nastolatków przełomu wieków (a kto wie, może nawet i dzisiaj będzie ona aktualna, jeśli weźmiemy pod uwagę, że pojawiające się w niej sformułowania traktować należy jako symbole, a nie dosłowność). Bunt, permanentny konflikt ze światem, próba identyfikowania się z ideami („Co jest dla ciebie ważne? I jakie znaczki nosisz wpięte w klapkę?”), finalnie chęć odnalezienia samego siebie – przede wszystkim w samym sobie („Gdzie podpatrzyłeś ten styl?”).

„Ja za nic w świecie nie chciałbym znowu mieć szesnastu lat” śpiewa Ostrowski i ma w tym wiele racji. Jako dorośli możemy narzekać na wiele rzeczy, ale powrót do czasów, kiedy wszystko musiało być albo białe, albo czarne, kiedy wierzyło się w zasady i to, że można zmieniać świat („Na razie możesz wierzyć, że słońce wstaje / Słońce świeci i zachodzi na twój znak”), jest sytuacją, której chciałbym jednak uniknąć. Gombrowiczowska wizja świata widziana oczyma trzydziestolatka wtłoczonego w ciało nastolatka sama w sobie jest nie tyle komiczna, co tragiczna, więc serdecznie podziękuję. A Wy? (MAK)

*** *** *** *** ***

Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzisiaj do newslettera. Polub blog na Facebooku oraz obserwuj autora na Instagramie i Twitterze.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.