Trzecia dziesiątka zestawienia najlepszych polskich płyt 2018 roku (bez podziału na albumy, epki, płyty koncertowe).
30. Dawid Podsiadło „Małomiasteczkowy” (Sony Music)
Owszem, jest to album popowy, ale za to jaki! Nagrany z pomysłem i prostotą jednocześnie, ale nie taką, która naznaczona byłaby prostactwem. To taki pop, którego komercyjne radia nie będą chciały puszczać. Tak, macie rację – singiel tytułowy już dawno podbił krajowe rozgłośnie, ale numer ten – i nie piszę tego z negatywnym nastawieniem – odstaje nieco od reszty materiału. Nie żeby był zły. Jest po prostu utworem „pasującym do radia”. Pozostałe piosenki – i muzycznie, i tekstowo – nie wykazują już tej kompatybilności. I bardzo dobrze, ponieważ ciekawego i dobrze zagranego popu w Polsce w dalszym ciągu brakuje, a Podsiadło – jakkolwiek dziwnie to zabrzmi – wypełnia tę niszę idealnie.
|
29. Mikrobi.t „Afronaut” (Audio Cave)
„Afronauts” jest wypadkową melodii zaczerpniętych z Czarnego Lądu („Kimbie”, „Malawi Undercover”) z niezwykle rytmiczną, pojawiającą się w każdym utworze elektroniką oraz wpływami hip-hopu (kompozycja tytułowa), footworku („Kongo Diamonds”) i jazzu („Analog Africa”, gdzie saksofon świetnie zazębia się ze wspomnianą już dynamiczną elektroniką). Na afrykańskie korzenie nie wskazują wyłącznie tytuły poszczególnych numerów, ale także duszny klimat płyty oraz transowy charakter wybranych kompozycji (klubowy, ale mocno „plemienny” numer „Gambia”).
|
28. Dominik Kisiel Exploration Quartet „Exploration” (Alpaka Records)
Materiał, na który złożyło się osiem kompozycji, prezentuje jazzową wizję pełną improwizacyjnych fragmentów. Muzyczne bogactwo oraz przemyślana budowa kolejnych numerów sprawiają, że każdy z czwórki muzyków otrzymuje tzw. pięć minut. Liderujący pianista umiejętnie harmonizuje wszystkie melodie, jednak to gra perkusisty Antoniego Wojnara przemawia do mnie najbardziej. Rytmika to jedno, ale i niemalże obrazowość tej gry, jej emocjonalność, energia i pulsacja nadają utworom niezwykłej mocy.
|
27. Rycerzyki „Kalarnali” (Thin Man Records)
Rycerzyki ciągle balansują na granicy prostoty i wyrafinowania oraz powagi i naiwności (niewinności?). Małgorzata Zielińska śpiewa trochę przerysowując, trochę na serio, a odbiorca ciągle ma wrażenie, jakby sam zaczynał szukać właściwej ścieżki do interpretacji tego zabiegu. Ale w tym cały urok, to właśnie ten chwyt powoduje, że kolejny raz słucham krakowskiej kapeli z zaciekawieniem. „Kalarnali” to także materiał nader przejrzysty, a zawarte na nim utwory nie zostały zamazane producenckimi trikami.
|
26. Nosowska „Basta” (Kayax)
„Basta” jest synonimem słowa „zerwanie”. Wokalistka zrywa na niej nie tylko z dotychczasowym wizerunkiem artystki opierającej swoje teksty na słowach-wytrychach oraz rozbudowanych metaforach, którymi zapracowała sobie na miano „drugiej Osieckiej”, ale przede wszystkim prezentuje zupełnie inne muzyczne ja. To nie jest Nosowska z czasów „puk.puk”, gdzie muzyka elektroniczna przyjęła z otwartymi ramionami Nosowską-tekściarkę z Heya. Tutaj jest inaczej. Wokalistka stawia na nieskomplikowany, niemalże zero-jedynkowy przekaz, pisząc i mówiąc wprost o rzeczach ważnych dla każdego z nas.
|
25. Da Vosk Docta „303K” (SOHO Palace)
Wrocławski producent w prosty sposób zaprezentował to, co w klubowym graniu jest aktualnie na tak zwanym topie. Trapy, duszne downtempo, nieco przytłaczający ambient i przestrzenna stylistyka wave. „303K” jest materiałem bardzo imprezowym, stanowiącym zarówno idealną pocztówkę-wspomnienie lata, jak i zestaw klubowych hitów, które przypaść powinny do gustu miłośnikom zabawy oraz wyrafinowanym fanom muzyki elektronicznej.
|
24. Lux Familiar „Microdosing” (Sequel One Records)
Poznaniak jest jednym z propagatorów stylistyki juke/footwork, która na przestrzeni ostatnich latach zyskała w Polsce spore grono sympatyków. Nic więc dziwnego, że „Microdosing” w większości oparty został właśnie na takich melodiach. Słuchacze poszukujący różnorodności nie powinni być jednak zawiedzeni. Lux Familiar postarał się, aby chicagowskie brzmienia nie zdominowany krążka w stu procentach. [cała recenzja]
|
23. Aga Zaryan „High & Low” (Centrala)
Nowa płyta Agi Zaryan nie przywraca wiary w rodzimy jazz, bo nigdy jej nie straciłem (i Wy, czytający te słowa, mam nadzieję utożsamiacie się z tą myślą). Sprawia jednak, że polski słuchacz może przypomnieć sobie o zjawisku, jakim jest jazzowy protest song, o czym – wydaje mi się – część z nas już dawno zapomniała.
|
22. Wojtek Justyna TreeOh! „Get That Crispy” (Planet Ezy Street)
Mieszanka jazzu z rockiem i funkiem ma się wciąż dobrze i jest popularna wśród twórców, dlatego też trudno jest nagrać płytę świeżą, a tym samym taką, która mogłaby zainteresować słuchaczy. Polskiemu gitarzyście – na co dzień mieszkającemu w Holandii – ta sztuka się udała. Czuć radość z grania „swojego”, jak i chęć spodobania się odbiorcy, ale nie usilne wykorzystywanie sprawdzonych wzorców.
|
21. Rosalie. „Flashback” (Alkopoligamia)
Kiedy końcem 2016 roku recenzując „Enuff EP” napisałem, że to „zgrabny materiał, który będzie wstępem do czegoś dłuższego i jeszcze bardziej godnego uwagi”, miałem nadzieję, że Rosalie. podąży właśnie taką muzyczną drogą. „Flashback”, czyli pierwszy długogrający materiał w dorobku wokalistki, spełnia moje wszystkie oczekiwania. Polskojęzyczne piosenki pokazują, że tego typu muzykę można nagrywać także w naszym szeleszczącym języku, a dźwięczne głoski wcale nie kłócą się z groove’em i ciepłą elektroniką, jaka dominuje w warstwie krążka „Flashback”.
|