W rocznicę urodzin Zbigniewa Herberta.

Karim Martusewicz (foto: facebook.com/voovoozespol)
Dzisiaj, tj. 29 października, mijają dokładnie dziewięćdziesiąt cztery lata od narodzin Zbigniewa Herberta – poety, który nigdy nie należał do moich ulubionych (zawsze wolałem Tadeusza Różewicza), ale którego mimo wszystko niezwykle szanuję (za warsztat, harmonię słowa, podejście do tematów i próbę ich zamknięcia w kilku strofach). W momencie, kiedy tekst ten pojawia się na blogu, ja zapewne prowadzę lekcję w klasie szóstej i z okazji Roku Herberta przedstawiam uczniom postać literata, jego twórczość przybliżając nie tylko poprzez słowo drukowane i mówione, ale także muzykę. Wszystko dzięki płycie „Herbert”, jaką Karim Martusewicz – lider międzynarodowej grupy Karimski Club i basista zespołu Voo Voo – wydał w 2009 roku. Projekt swoim udziałem wsparli m.in. Wojciech Waglewski, Muniek Staszczyk, Jan Nowicki, Gaba Kulka oraz Sylwia Wiśniewska, Maciej Stuhr i Antar Jackson. Ostatnia trójka pojawiła się w muzyczno-poetyckiej interpretacji wiersza „Kamyk”.
Funkowe brzmienie z pewnością nie jest typowe dla tak amuzycznej poezji, jaką – przynajmniej teoretycznie – tworzył Herbert. Jak dziewięć lat temu powiedział mi sam Martusewicz, nie interesowała go typowa sztampa. Płyta będąca synonimem „akademii ku czci…” została skreślona w pierwszej kolejności. – Nie chciałem Herberta właśnie tak podać. Chciałem zrobić to, jak jeszcze w miarę młody człowiek i mimo że kończę te swoje lata, to czuję się cały czas młodo, jak gówniarz XXI wieku – i tego się będę trzymał, i tak właśnie Herberta chciałem przekazać ludziom – stwierdził wówczas basista. Tak też wyszło – może nie gówniarsko i niedojrzale, ale przystępnie dla odbiorcy, któremu z poezją nie jest za pan brat. (MAK)
*** *** *** *** ***
Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzisiaj do newslettera.
Polub blog na Facebooku oraz obserwuj autora na Twitterze.