Kolejna piosenka dedykowana przestępcy.

Amerykański muzyk folkowy Woody Guthrie; na miniaturce przestępca Pretty Boy Floyd (źródło obu zdjęć: Wikimedia Commons; domena publiczna)
W cyklu Gold Song już kilka razy gościła zbrodnia, bohaterami byli mordercy i gangsterzy („Ted, Just Admit It…”, „Gary Gilmore’s Eyes”, „Joey”, „Paramonov”, „Linda”, „Strange Fruit”). Dzisiaj mam okazję ponownie skupić się na interesującym mnie temacie, czyli obecności w piosenkach autentycznych wydarzeń i/lub postaci, które silnie związane są z kryminalnym światem i przestępczością.
Osiemdziesiąt cztery lata temu – dokładnie 22 października 1934 roku – w East Liverpool w stanie Ohio zginął Charles Arthur Floyd. W chwili śmierci miał trzydzieści lat. Mężczyzna ten zapisał się na kartach amerykańskiej historii i w tamtejszych kartotekach policyjnych jako Pretty Boy Floyd.
Przygoda – o ile można użyć takiego słowa w stosunku do przestępczego życia – Floyda z łamaniem prawa zaczęła się jeszcze w okresie nastoletnim. Kiedy konkretnie? Trudno powiedzieć, ale jeden fakt jest niepodważalny: pochodzący ze stanu Georgia osiemnastolatek został przyłapany na kradzieży trzech dolarów i pięćdziesięciu centów z jednego z urzędów pocztowych. Pech chciał, że został aresztowany. Od tego momentu oficjalnie znamy go jako przestępcę. Do więzienia pierwszy raz trafił w 1925 roku. Za kradzież listy płac skazano go na pięć lat, ale warunkowo na wolność wyszedł po odbyciu ponad połowy kary. Jak wielu skazanych, którzy dostali szansę wcześniejszego opuszczenia zakładu penitencjarnego, także i Floyd poprzysiągł sobie, że już nigdy nie wróci do tego miejsca. Obietnica polegała jednak nie na przemianie w uczciwego obywatela, ale… rozpoczęciu współpracy z bardziej zorganizowanymi przestępcami, którzy lepiej znali się na swoim fachu. Więksi profesjonaliści, mniejsze ryzyko wpadki – pomyślał zapewne Floyd i w sumie miał rację, ponieważ aż do 1929 roku jakoś udawało mu się uniknąć pojmania, a przyznać trzeba, że w okresie tym wcale nie pozostawał „bez pracy” (razem z nowymi kolegami obrabował kilka banków). Problemy zaczęły się dopiero, kiedy aresztowano go pod zarzutem… włóczęgostwa. Miało to miejsce w stanie Kolorado. Bohater tego tekstu otrzymał grzywnę w wysokości pięćdziesięciu dolarów i wyrok sześćdziesięciu dni pozbawienia wolności. W tym momencie dobra passa, wydaje się, na dobre opuściła Pięknego Chłopca.
W marcu 1930 roki, posługując się dokumentami na nazwisko Frank Mitchell, Floyd został zatrzymany w sprawie zabójstwa policjanta w Akron w stanie Ohio. Co prawda niczego mu nie udowodniono, ale od tego czasu policja niemal cały czas go inwigilowała. W maju stróże prawa „dorwali” Pretty Boya w miejscowości Toledo. Zarzut: napad na Sylvania Ohio Bank. Jesienią podejrzany usłyszał wyrok: dwanaście do piętnastu lat więzienia. Zapewne większość myśli, że to koniec historii. Otóż nic bardziej mylnego. Floyd zamierzał dotrzymać danego pięć lat wcześniej słowa i nie miał zamiaru wracać do zakładu karnego. Uciekł.
W zasadzie od tego momentu przestępcy wyłączyła się swego rodzaju kontrolka w głowie. Poszedł na całość. Kilka osób zabił (m.in. aktywnie uczestniczył w tzw. Masakrze w Kansas City z 1933 roku, w której zginęło czterech mundurowych), o kolejne zabójstwa był tylko podejrzany, ale wiele wskazywało, że dokonał ich właśnie on lub członkowie bandy, w której działał. Cały czas oczywiście robił to, co wychodziło mu najlepiej – okradał banki. Dodatkowo w Oklahomie jego postać i działalność obrosły w mit, wedle którego Floyd nie tylko kradł pieniądze i kosztowności z bankowych sejfów, ale przy okazji miał niszczyć dokumenty – w tym umowy kredytowe i hipoteczne, dzięki czemu wielu klientów miało zostać uwolnionych od zobowiązań wobec instytucji finansowych, których byli dłużnikami. Kwestia ta nigdy nie została udowodniona, ale jak sami doskonale wiecie w wielu legendach zawsze znajdzie się ziarnko prawdy. W końcu nieprzypadkowo mieszkańcy Oklahomy często sprzyjali przestępcy, myląc policyjne tropy, a samego Floyda nazywając Robin Hoodem z Cookson Hills.
Dobrze, ale przejdźmy do wydarzeń z 1934 roku.
Pretty Boy miał po prostu pecha. Samochód, którym wracał z Buffalo z kolegą po fachu Adamem Richettim, wpadł na przydrożny słup. Wszystko przez gęstą mgłę, która 18 października 1934 roku spowiła autostradę stanową w Ohio. Panowie doskonale zdawali sobie sprawę, że ich twarze są rozpoznawalne, więc z misją znalezienia pomocy wysłali do najbliższego miasta dwie towarzyszące im panie. Historia zakończyłaby się zapewne happy endem, gdyby nie miejscowy farmer, którego zaniepokoił widok dwóch śpiących na poboczu mężczyzn ubranych w garnitury. Zamiast pomóc nieznajomym (zero empatii dla drugiego człowieka!), zawiadomił policję. Później sprawy potoczyły się dość szybko. Na miejscu zjawili się funkcjonariusze oraz agenci FBI. Wywiązał się pościg, zaczęto do siebie strzelać. Richetti zdołał początkowo uciec, ale ostatecznie trafił w ręce stróżów prawa. Został postawiony przed sąd, oskarżony o kilka przestępstw (m.in. udział w zbrodni z Kansas City sprzed kilku lat) i skazany na śmierć. Wyrok wykonano w październiku 1939 roku.
Floyd gubił pościg jeszcze przez kilka dni. Ukrywał się pobliskich lasach i na polach, na których uprawiano m.in. kukurydzę. To właśnie w takim miejscu w miejscowości East Liverpool otrzymał serię śmiertelnych postrzałów.
W marcu 1939 roku, pięć lat po śmierci Floyda, pochodzący z Oklahomy folkowo-bluesowy wokalista Woody Guthrie, napisał, będącą swoistym protest songiem, pieśń zatytułowaną „Pretty Boy Floyd”. Ballada jest przykładem rockowego lub folkowego utworu, który w kulturze amerykańskiej doczekał się określenia „come-all-ye”, często rozpoczynającego się od słów zachęcających do zgromadzenia się wokół wykonującego i wysłuchania jego śpiewanej historii („If you’ll gather ’round me children / A story I will tell”).
Sama piosenka jest typowym utworem wychwalającym postać Floyda. Nikogo jednak nie powinno dziwić to, że wywodzący się z klasy średniej Guthrie, który doskonale pamiętał miejskie legendy o Robin Hoodzie z Cookson Hills, skupił się właśnie na tym aspekcie. Artysta nie trzymał się ściśle faktów. Dodał sporo od siebie, oparł się na micie dobrego Pretty Boya, którego przeciwstawił krwiożerczym bankierom i złym policjantom. W jego piosence to właśnie Floyd niejako broni się przed niegrzecznym mundurowym, co prowadzi do popełnienia przez niego zbrodni („It was Saturday afternoon / His wife beside him in his wagon / As into town they rode. / There a deputy sheriff approached him / In a manner rather rude / Using vulgar words of language (…) / Pretty Boy grabbed a log chain / And the deputy grabbed a gun / And in the fight that followed / He laid that deputy down”). Później wszystko co złe powiększało tylko jego kartotekę („Every crime in Oklahoma was added to his name”).
Piosenka „Pretty Boy Floyd” trafiła na pierwszy komercyjny materiał Guthrie’ego. Płyta zatytułowana „Dust Bowl Ballads” ukazała się w połowie 1940 roku i osiągnęła na tyle duży sukces, że w latach późniejszych doczekała się kilku wznowień (ostatnie z nich miało miejsce w ubiegłym roku). Materiał, co przyznał zresztą sam wokalista, jest częściowo inspirowany jego życiem. Guthrie w swoich tekstach zawarł wszystko to, co dotyczyło człowieka żyjącego w Oklahomie w tzw. erze dust bowl (katastrofa ekologiczna w latach 1931–1938 obejmująca dziewiętnaście stanów, spowodowana m.in. suszą). Piętrzące się problemy natury ekonomicznej, nawiązywanie do historycznych wydarzeń oraz umieszczanie w utworach prawdziwych postaci i przede wszystkim bardzo prospołeczny wyraz tekstów oddziaływały nie tylko na słuchaczy, ale także późniejsze gwiazdy sceny muzycznej, jak chociażby urodzeni już po ukazaniu się wspomnianego albumu Bob Dylan, Bruce Springsteen czy Joe Strummer. (MAK)
*** *** *** *** ***
Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzisiaj do newslettera.
Polub blog na Facebooku oraz obserwuj autora na Twitterze.