Tymański 50 / najważniejsze Kury 20.

Okładka płyty „P.O.L.O.V.I.R.U.S.” (foto: discogs.com)
Dwie rocznice: jedna bliższa, druga z początku tego roku kalendarzowego. Wczoraj, 30 września, pięćdziesiąt lat skończył Ryszard Tymon Tymański – muzyk, któremu zawdzięczamy zdefiniowanie stylu muzycznego, jakim jest yass. W lutym minęło dwadzieścia lat od premiery najważniejszej płyty w dorobku zespołu Kury, którego liderem i założycielem jest właśnie Tymański. Dodałem jedno do drugiego i wyszło, że jest to dobry powód do napisania kilku zdań w ramach cyklu Gold Song.
Kury powstały w 1992 roku, pierwszą płytę wydały trzy lata później („Kablox-Niesłyna Histaria”, Music Corner Records), ale na prawdziwy triumf i poklask (na który, tak przynajmniej mniemam, w zespole nikt nie liczył) grupa czekać musiała do roku 1998, kiedy to ukazał się materiał pod znaczącym tytułem „P.O.L.O.V.I.R.U.S.”. Album był efektem ziszczenia dość zwariowanego pomysłu Tymańskiego, który zapragnął nagrać kompilację, na której znalazłyby się piosenki wyimaginowanych grup muzycznych (np. Pedalsi, Księgowi, Czarna Wołga, Fatherfucka’) rzekomo działających w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku. Sam artysta nazywał projekt „najgłupszą płytą świata”, co jednoznacznie miało wskazywać na qusi-żartobliwy wydźwięk zamieszczonych na niej utworów.
Składanka, która oczywiście składanką nie była, powstała jako zlepek różnych muzycznych stylistyk (popu, rock, awangardowego jazzu, alternatywnego gitarowego grania, reggae, a nawet disco polo), dla których wspólnym mianownikiem była pomysłowość Tymańskiego i jego kompanów, w gronie których znaleźli się m.in. gitarzysta Piotr Pawlak, wokalista Olaf Deriglasoff, pianista Leszek Możdżer czy grający na klarnecie Jerzy Mazzoll. Zacna ekipa pokusiła się o płytę będącą definicją muzycznego szaleństwa, co do której zdania były (i są?) mocno podzielone. Fakt docenienia materiału przez słuchaczy przełożył się na dużą, jak na warunki polskiego rynku fonograficznego, sprzedaż ponad dwudziestu pięciu tysięcy egzemplarzy oraz nagrody przyznane przez środowisko muzyczne (Fryderyk 1998 w kategorii Najlepsza Alternatywna Płyta Roku) oraz prasę (Machiner 1998 czasopisma pop-kulturowego „Machina”). Pomimo tego sporo osób zarzucało materiałowi Kur niski poziom, kiczowatość brzmienia, głupie teksty. Śmiem jednak twierdzić, że był to bardziej wynik niezrozumienia tego, co Tymański zaproponował.
Płyta „P.O.L.O.V.I.R.U.S.” wypełniona jest genialnymi numerami, które balansują na graniczy komizmu, prawdy, powagi i szmiry. Mieszanka ta dała efekt wręcz piorunujący, którego głównym celem było nie tylko zaprezentowanie odbiorcom pewnej konwencji opartej na żarcie, ale także rozliczenie się ze słabościami krajowej muzyki ostatnich dwóch dekad i wbicie w sceniczne środowisko spili i upuszczenie z niego trochę stęchłego powietrza. Moim zdaniem udało się w stu procentach. Tymański, wykazując się świetnym wyczuciem i znajomością branży, pokazał polskie środowisko muzyczne w krzywym zwierciadle, unaoczniając pewne prawdy i wyśmiewając ułomności, którymi w gruncie rzeczy rodzimi artyści nie tylko się chwalili, ale i na ich bazie budowali niemal całą karierę.
W utworze „Mój dżez” oberwało się jazzowemu środowisku, które oprócz wartościowych osób skupia także megalomanów, zapatrzonych w siebie (i swoją muzykę) egoistów udających wirtuozów, którymi w gruncie rzeczy nigdy nie byli i nie będą. Tymański trafia w sedno, śpiewając o bolączkach muzyków jazzowych oraz tym, jak radzą sobie z niezrozumieniem ze strony odbiorców i recenzentów: „Bo dżezu nikt nie kuma, men / a krytyk właśnie zesrał się”. Afrojax, inspirowałeś się tymi piosenkami w swojej solowej karierze, przyznaj się! (MAK)
*** *** *** *** ***
Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzisiaj do newslettera.
Polub blog na Facebooku oraz obserwuj autora na Twitterze.