Dwie nowości i jedna reedycja.

Dizzee Rascal „Don’t Gas Me EP”
(2018; Dirtee Stank Recordings)
Mam sentyment do Rascala i chociaż miewał lepsze i gorsze chwile, to starałem się nie zrażać do jego twórczości i sprawdzałem kolejne płyty. Wydana niedawno epka „Don’t Gas Me” pojawiła się trochę z zaskoczenia (nie licząc singla ją zapowiadającego, który ukazał się niemalże w przededniu premiery całości) i przyznać trzeba, że jest to niespodzianka wywołująca u słuchaczy raczej pozytywne reakcje. Brytyjski raper pięcioma numerami umieszczonymi na płycie przede wszystkim przypomina: raz – o sobie, dwa – o tym, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. „Don’t Gas Me” nie ma wprawdzie pazura debiutanckiego materiału sprzed piętnastu lat, ale pokazuje, jak można bawić się muzyką z pogranicza basu, grime’u i garage soundu. Oczywiście i tak większość zapamięta tę płytę dzięki duetowi ze Skeptą, który pełni dzisiaj na angielskiej scenie rolę, jaką dekadę lat temu pełnił Dizzee, jednak będzie to krzywdzące dla pozostałych czterech utworów, które również prezentują dobry poziom.

Tangents „Stents + Arteries EP”
(2018; Temporary Residence Ltd.)
Dwudziestominutowa epka piątki muzyków z Australii przynosi miłą mieszankę muzyki elektronicznej, jazzu i post-punkowych dźwięków. Nie ma w tym wielu zaskoczeń i innowacji, ale całość utrzymana jest na dobrym i równym poziomie (co w przypadku tak krótkiej płyty nie było raczej trudne). Panowie zręcznie żonglują stylami i rytmem, co znajduje odzwierciedlenie chociażby w dynamice, która zróżnicowana jest nie tylko na przestrzeni całej płyty, ale już w ramach pojedynczych utworów. Na uwagę zasługują również improwizacyjne formy przybliżające zaprezentowaną muzykę do jazzu („In The Beginning”) oraz modernistyczne fuzje pianina z elektroniką („Arteries”).

Modern Sound Quintet „Otinku”
(1971/2018; Odeon/Cree Records)
Niemiecki label Cree Records wznowił w tym roku materiał z lat siedemdziesiątych grupy Modern Sound Quintet. Projekt, której liderem jest Rudy Smith, prawie pięć dekad temu zasłynął albumem złożonym w dużej części z jazzowych numerów autorstwa innych muzyków, takich jak chociażby Joe Zawinul, Milt Jackson i Ray Henderson. „Otinku” to moc karaibskiego vibe’u tworzonego głównie przez charakterystyczny dla tamtego regionu instrument, jakim jest steel pan. Jednak płyta nie zamyka się w ramach jednego gatunku. Smith i jego kompanii z łatwością sięgają także do innych źródeł. Muzyka flamenco obecna jest w najdłuższym na krążku „Flamenco Groove”, „Memphis Underground” to szybka kompozycja rodem z Czarnego Lądu napędzana typowym dla afro-beatu rytmem, „Sugar Daddy” natomiast posiada sporo punktów wspólnych z soulem i funkiem. Dwa jazzowe standardy – „Bye Bye Blackbird” i „Softly As In The Morning Sunrise” – chociaż w dość dużym stopniu odwołują się do oryginałów, zostały naznaczone grą Smitha tak mocno, że sporo osób może się nabrać i uznać lidera kwintetu za ich autora. (MAK)
*** *** *** *** ***
Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzisiaj do newslettera.
Polub blog na Facebooku oraz obserwuj autora na Twitterze.