Krótka piłka #436: „Kamikaze”, „Queen”, „Invasion Of Privacy”

Dwa i pół na sześć to maks co mogę zaproponować.

Eminem „Kamikaze”
(2018; Aftermath/Interscope/Shady)
Nagraj słaby album i miej do ludzi pretensje, że mieli czelność wyrazić o nim negatywne zdanie. O to w gruncie rzeczy rozchodzi się w tym przypadku. Bo to, że poprzedni krążek Eminema („Revival”) był bardzo przeciętny, żeby nie napisać asłuchalny, to fakt. Ktoś zwróci uwagę, że taki fakt równa się opinii, ale OK, niech i tak będzie. Tylko biorąc pod uwagę dwa czynniki: a) całą dyskografię rapera, b) jego umiejętności w dziedzinie składania wersów, okazuje się, że ocenie tej bliżej jednak do faktu. I żeby ta krytyka miała na artystę pozytywny wydźwięk, to przebolałbym to jego utyskiwanie nad recenzentami i słuchaczami, którzy skreślili ubiegłoroczny materiał. Tak jednak nie jest. Em na „Kamikaze” to wciąż Em z „Revival”, nie zaś ten, który jeszcze kilka(naście) lat temu potrafił porwać nie tylko techniką, ale i humorem, metaforą, kąśliwą frazą. Co więcej, „Kamikaze” to kolejne potwierdzenie czegoś, co wiadomo już od dawna: braku kompletnego wyczucia Mathersa jeśli chodzi o bity. Jedyny plus jest taki, że raper pozostał szczery w tym, co robi. Nagrać taką płytę, chociaż z góry wiadomo, że będzie ona kolejną pożywką dla pismaków i hejterów, też trzeba umieć. A może to zwykłe zagranie marketingowe?

Nicki Minaj „Queen”
(2018; Universal)
Podobnie jak Eminem, także Nicki Minaj nie zaskakuje niczym pozytywnym. Jej tegoroczna płyta to kolejna w kolekcji propozycja dla fanów plastikowego brzemienia, jakie opanowało współczesny rap. Zaprezentowany zestaw piosenek nie wnosi zupełnie niczego, co mogłoby chociaż w małym stopniu dać dobre perspektywy na przyszłość. Minaj wie, jak rapować, ma smykałkę do układania tekstów, ale ogólny wyraz większości jej płyt jest bardzo przeciętny. „Queen” nie wnosi w tej materii zmian. Jest trochę przechwałek w temacie kobiecości i rapowych umiejętności, ustawiania do pionu konkurentek, jednostajnego nawijania, które przy drugim-trzecim kontakcie zwyczajnie się nudzi. Wszystko to i tak nie zmienia faktu, że Nicki jest aktualnie numerem jeden na kobiecej scenie hip-hopowej, co nie daje tej muzyce zbyt pochlebnego świadectwa.

Cardi B „Invasion Of Privacy”
(2018; Atlantic Records)
Im więcej słucham współczesnego rapu, tym silniej utwierdzam się w przekonaniu, że do zrecenzowania płyt wystarczy napisać sobie wcześniej schemat-gotowca, a następnie w miejsce luk wstawiać tylko ksywki i tytuły. Trochę tak, jak jeszcze kilka lat temu w przypadku recenzji albumów Ostrego, które – tak mniemam – w wielu przypadkach powstawały nawet bez słuchania. W taki sam sposób można zrecenzować też album Cardi B. Debiutancka płyta celebrytki, która została raperką (polecam zwrócić uwagę na kolejność), jest idealnie skrojona pod trapowy schemat: muzycznie, tekstowo, jakościowo. Pomysły są powielane, bity monotonne i w większości bez wyrazu (chociaż odpowiadają za nie m.in. DJ Mustard, Murda Beatz i Needlz). Nie ma tutaj nic poza kilkoma komercyjnymi melodiami, które mają za zadanie nie tyle promować, co spieniężyć ten materiał. Mnie to nie bawi, ale co kto lubi. (MAK)

*** *** *** *** ***

Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzisiaj do newslettera. Polub blog na Facebooku oraz obserwuj autora na Twitterze.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.