Płyta oferująca szeroki wachlarz dźwięków.

Lux Familiar (foto: materiały prasowe)
Trochę wody w Wiśle upłynęło zanim finalnie zrecenzowałem tę płytę, chociaż i tak udało mi się zrobić to szybciej niż jej autorowi wydać debiutancki krążek. Takie śmieszkowanie na początek, ponieważ zawsze mam problem z tym, jak zacząć każdy tekst, ale w tej uwadze o czasie jest wbrew pozorom sporo prawdy, ponieważ Lux Familiar tworzy już od dość dawna, ale dopiero wydany w marcu „Microdosing” stał się oficjalnym fonograficznym debiutem producenta.
Poznaniak jest jednym z propagatorów stylistyki juke/footwork, która na przestrzeni ostatnich latach zyskała w Polsce spore grono sympatyków. Nic więc dziwnego, że „Microdosing” w większości oparty został właśnie na takich melodiach. Słuchacze poszukujący różnorodności nie powinni być jednak zawiedzeni. Lux Familiar postarał się, aby chicagowskie brzmienia nie zdominowany krążka w stu procentach. Materiału, jaki wzbogacił katalog niezależnego polskiego wydawnictwa Sequel One Records, nie można więc nazwać zaskoczeniem. Producent zaproponował na nim bowiem wszystko to, co na wcześniejszych epkach, remiksach i singlach (zarówno własnych, jak i współtworzonych z przedstawicielami krajowej sceny, np. grupą Kroki, Adim Nowakiem czy Rosalie.). Fakt ten ma to spory wpływ na różnorodność albumu, który momentami przypomina składankę, a nie płytę, która wyszła spod ręki jednego twórcy. Obok typowych dla Luxa Familiara footworkowych brzmień (m.in. „It’s Getting Serious” oraz dwa tracki nagrane wspólnie z Bencartem: tytułowy oraz singiel „Afterglow”), na „Microdosing” słuchacze znajdą również elementy stylistyki downtempo („Blind Alley”), r&b (duszny i jednocześnie nieśpieszny „Special” z gościnnym udziałem wokalistki podpisującej się jako ØTH), house’u („I Need You”), a nawet sporą inspirację klasycznym hip-hopem („I’m Confused”, w którym ponownie pojawia się ØTH, ale uwagę skupia przede wszystkim praca perkusji).
To otwarcie się na wielogatunkowość jest kwestią problematyczną. Z jednej strony daje dowód na to, że Lux Familiar – jako producent – nie boi się sięgać po różne dźwięki, tym samym umożliwiając sobie współpracę zarówno w obrębie reprezentowanej przez siebie sceny klubowej, jak i poza nią. Druga strona medalu jest jednak taka, że zbyt wiele kolorów wykorzystanych do stworzenia danego obrazu może spowodować jego pstrokatość, a tym samym wpłynąć na skupienie odbiorców i właściwe przyswojenie dzieła. Tak samo jest z płytą „Microdosing”, która muzycznie ma do zaoferowania dużo dobrego, chociaż momentami wydawać by się mogło, że nawet aż nazbyt.
Wedle starego porzekadła od przybytku głowa nie boli. Tym razem również nikogo rozboleć nie powinna, ale pod warunkiem, że będziemy pamiętać o odpowiednim dawkowaniu. (MAK)
![]()
Lux Familiar „Microdosing” |
|
*** *** *** ***
Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzisiaj do newslettera.
Polub blog na Facebooku oraz obserwuj autora na Twitterze.