Od brodzenia do zanurzenia wbrew pozorom nie taka daleka droga.

Od lewej: Łukasz Marciniak, Wojciech Brzoska, Marcin Markiewicz (foto: Fot: Marcin Mońka)
Wojciech Brzoska po współpracy z Dominikiem Gawrońskim postanowił zmienić otoczenie i do nagrania nowej płyty zaprosił trębacza Marcina Markiewicza i gitarzystę Łukasza Marciniaka. Sprawiło to, że poezja pochodzącego ze Śląska artysty nie tylko nabrała nowych muzycznych barw, ale przybrała również inną brzmieniową formę – bardziej improwizowaną (chociaż elementu tego mogłoby być znacznie więcej), momentami nieco zamgloną i rozmazaną.
Tytuł płyty nienachlanie, ale jednak, odsyła do związku z wodą. Wprawdzie brodzić, jak czytamy w „Słowniku języka polskiego”, to chodzić po czymś grząskim lub sypkim, ale brodzenie w prostej linii odsyła nas przecież do wyrazu brodzik, czyli płytkiego basenu dla dzieci, pomieszczenia z niedużą ilością wody. Brodzenia kojarzy się również z czynnością chodzenia w wodzie, a sama budowa tego słowa jednoznacznie wiązać może się chociażby z brodą, do której sięgać może woda. Brodzić w wodzie to zatem nie tylko pluskać się niczym dziecko w małym basenie-brodziku, ale też zmagać się z wodą, której jest dużo (aż po brodę?), która jest natarczywa i mocno napiera, a podążanie w niej przed siebie jest trudne. To dosłowność, ale nie zapominajmy, że Brzoska jest poetą – na dodatek współczesnym, a więc odżegnującym się od dosłowności, nieunikającym metafor i budowania sytuacji lirycznej w taki sposób, aby ukryć sens pod drugą lub dalszą warstwą. „Będę brodził bez początku i końca” zaznacza w jednym ze swoich tekstów artysta, a my, odbiorcy, wiemy już, że mamy do czynienia z całkowitym zatraceniem (zanurzeniem? utopieniem?) się, ale nie tyle w wodzie, co w myślach, frazach opisujących emocje i przeżyci, które pochłaniają autora. Od brodzenia do zanurzenia wbrew pozorom nie taka daleka droga.
Płytę rozpoczyna westernowski w swym muzycznym klimacie „Basquiat”, którego tło dla słów stanowi głównie budująca napięcie trąbka. Zmiana o sto osiemdziesiąt stopni następuje już w następnym utworze. „Joan Miró rysuje wiersz na plaży w Palma de Mallorca” przesiąknięty jest latynoskimi elementami brzmienia trąbki i wtórującej jej gitary. Nie brakuje też wodnych punktów zaczepienia, a więc odwoływania się do tytułowego brodzenia (morze, fale, ale też plaży, która przecież nierozerwalnie łączy się z wodą). I jeśli oba utwory są propozycją bardziej rozbudowaną, to na drugim biegunie pojawiają się muzycznie minimalistyczne „(p)atti (s)mith” oraz „Klepsydra” (swoją stylistyką zahaczające wręcz o orient), a także posiadające ambientowy posmak „Mosty” i „Drun drun” (uwagę zwraca zabawa przesterami i efektami gitarowymi rozmywającymi dźwięk, który nakłada się na brzmienie jazzowej trąbki – szczególnie w pierwszym z wymienionych numerów). Mocnym akcentem jest również „Od pierwszego wejrzenia”, które odróżnia od reszty elektryzująca forma utworu, na co główny wpływ mają rockowa gitara i jazzowa – raz jeszcze – wpadająca w improwizatorskie tony trąbka.
Pomimo pozytywnych odczuć nie mogę jednoznacznie stwierdzić, że „Brodzenie” jest płytą bardzo dobrą. Bolączki są przede wszystkim dwie: dwa ostatnie utwory, które trochę odstają – in minus – od reszty numerów (przede wszystkim brzmieniowo), oraz zbyt duża zachowawczość w jazzowych fragmentach, które – w moim odczuciu – mogłyby jeszcze bardziej podążyć w stronę muzycznej improwizacji. Owszem, to tylko materiał studyjny, który właśnie w tych newralgicznych miejscach podczas występów na żywo może rozrastać się do innych form, a poprzez improwizację i zabawę dźwiękiem przybierać dodatkowo nowsze kształty, ale już na etapie płyty wypadałoby dać temu wyraz. Odrobina większej dawki wariactwa doskonale akcentowałaby abstrakcyjność niektórych tekstów Brzoski, który właśnie w takim poetyckim garniturze wypada przecież najlepiej. (MAK)
![]()
Brzoska/Marciniak/Markiewicz „Brodzenie” |
|
*** *** *** ***

Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzisiaj do newslettera.
Polub blog na Facebooku oraz obserwuj autora na Twitterze.