Krótka piłka #412: „Cocoa Sugar”, „Nanook Of The North”, „W drodze po szczęście”

Jak co środę opinie o trzech nowych płytach.

Young Fathers „Cocoa Sugar”
(2018; Ninja Tune)
Laureaci nagrody Mercury Prize za płytę „Dead” wrócili z przytupem. Album „Cocoa Sugar” to ponownie coś, w czym Young Fathers czują się najlepiej: futurystyczny hip-hop o silnych oldschoolowych korzeniach połączony z elementami muzyki soul, pulsującą elektroniką i popowym zacięciem. Nie uznawajcie, proszę, tego ostatniego określenia za negatywne. Chodzi bardziej o przystępność materiału, jego możliwy komercyjny charakter aniżeli kiepski aranż czy prostą melodię. Uderzają – in plus – gospelowe wstawki, gdzie wokale układają się w chór (chociażby „Lord”), podwyższając atmosferę piosenki. Nowa płyta jest może mniej przebojowa i dynamiczna od poprzednich wydawnictw sygnowanych nazwą zespołu, jednak nie można odmówić jej wyrazistości. Wszystko za sprawą smaczków, które tworzą klimat poszczególnych numerów, jak chociażby instrumenty klawiszowe w „Tremolo”, odwołujący się do tradycji afrykańskiego śpiewu „Free Fi” czy duszny, klubowy „Toy” wykorzystujący chwyty muzyki disco.

Nanook Of The North „Nanook Of The North”
(2018; Denovali Records)
Hatti Vatti i Stefan Wesołowski proponują płytę surową i chropowatą. Estetycznie kompozycjom tym daleko jest od ludyczności i swobody odbioru. To materiał, którego nie pokochają miliony, ale jednocześnie taki, o którym trudno będzie zapomnieć, jeśli się po niego sięgnie. Elektronika serwowana przez duet niemalże wwierca się w umysł, niczym wirus niszczy układ odpornościowy, a po przebytej chorobie, kiedy jesteś już niby zdrowy, ciągle pozostawia po sobie ślad. Tak samo jest właśnie z albumem „Nanook Of The North”, który niepokoi, by za moment uspokajać, ba, wręcz usypiać naszą czujność i zaatakować ze zdwojoną siłą, przekonując, że ból i wrażliwość idą ze sobą w parze. Brzmi mało zachęcająco? Ale intrygująco – i o to w tym właśnie chodzi.

O.S.T.R. „W drodze po szczęście”
(2018; Asfalt Records)
Jeśli ciekawiło was, jak wygląda życie po śmieci, to nowa płyta Ostrego jest odpowiedzią na to pytanie. Przypuszczacie, że zmienia się perspektywa i patrzymy na życie bardziej życzliwie, szukamy małych radości i na nich budujemy świątynię zwaną szczęściem? Albo doskonale potraficie przewidywać, albo przeżyliście coś, co naprawdę zagrażało waszemu zdrowiu lub życiu. Na nowej płycie Ostrowskiego dominuje właśnie taka postawa. Raper raz po raz podkreśla, że kocha życie, swoją rodzinę i bliskich. Powtórka z rozrywki? Być może tak, ale zwróćcie uwagę, że kilka lat temu łodzianin robił to myślą o zbliżającym się końcu. Dzisiaj wie, że jeszcze kilka lat na tym świecie mu zostało i pożegnalny ton zastąpiono wiosenną frazą przepełnioną miłością, radością i akcentowaniem przyjaźni. Nie jest to z pewnością płyta, która rzuca na kolana pod względem innowacyjności w kwestii brzmienia, ale na pewno nie wieje z niej nudą, jak z kilku poprzednich albumów Ostrego, które niemal jota w jotę przypominały siebie nawzajem. (MAK)

*** REKLAMA ***

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.