Eskaubei przed jazzowym okresem. Dziesięć najlepszych utworów rapera

Muzyczny dorobek Skubiego podzielić można na dwa okresy: „czysto” rapowy i rapowo-jazzowy. Co zapamiętamy z tego pierwszego?

Eskaubei (foto: Beata Motuk)

Bartłomiej „Eskaubei” Skubisz – raper, pionier podkarpackiej sceny, w pewnym okresie swojej przygody z hip-hopem również freestyle’owiec. Do tego didżej, dziennikarz, okazjonalnie konferansjer i osoba odpowiedzialna za kontakt z mediami reprezentująca różne inicjatywy związane z kulturą w swoim rodzinnym mieście. Zaczynał jako członek składu Aspekt jeszcze pod koniec lat dziewięćdziesiątych, by w 2005 roku dzięki płycie „Znasz tego kota?” poznali go także słuchacze z całego kraju. Przez dwadzieścia lat rapowej działalności Skubi zdążył przemierzyć Polskę wzdłuż i wszerz, zagrać sporo koncertów, opublikować masę epek, singli i mixtape’ów. Od kilku lat jego głowę zaprząta jednak nie rap, ale jazz – muzyka, którą cenił od dawna. Można zaryzykować twierdzenie, że czysty hip-hop zepchnięty został na dalszy plan. Chwilowo czy na stałe?

Od 2014 roku, kiedy do sieci trafił mixtape „Coraz trudniej”, w dyskografii reprezentanta rzeszowskiej sceny nie znalazła się żadna stricte hip-hopowa pozycja (owszem, rok po premierze wspomnianego materiału pojawiła się jeszcze epka, jednak jej zawartość stanowiły archiwalne nagrania, stąd – chcąc zachować chronologię powstawania kolejnych utworów – jako datę graniczną prezentuję 2014 rok). Skubi skupia się aktualnie wyłącznie na współpracy z kolegami z kwartetu Tomka Nowaka, z którymi wydał dwie studyjne płyty. Na początku marca do sprzedaży trafił natomiast krążek zarejestrowany z kolejnymi jazzowymi muzykami – w tym legendarnym kontrabasistą Vitoldem Rekiem. Jako Sophia Grand Club panowie zadebiutowali materiałem „4 a.m.”.

Czy Eskaubei ostatecznie żegna się z rapem? – Nie odżegnuję się od moich wcześniejszych nagrań – mówi – ale w tym momencie skupiam się na rozwijaniu formuły jazzowej.

Kto wie, być może czysto rapowych nagrań w dorobku Skubiego już nie uświadczymy. Jeśli tak faktycznie będzie, jest to doskonały pretekst, aby przypomnieć sobie dziesięć tego typu najlepszych utworów, jakie rzeszowski emcee zarejestrował przed jazzowym okresem w swojej karierze. Kolejność utworów od miejsca dziesiątego do pierwszego.

* * * * *

10. „Daj hajs”
Eskaubei o rzeczy ważnej w rap grze – pieniądzach. Podejście do tematu może nie jest odkrywcze, a jego streszczenie zamyka się w zdaniu: Chcesz, abym się dograł, zapłać mi za to!, jednak utwór jest przykładem na walecznego Skubiego, którego dzisiaj już raczej nie uświadczymy. Nie twierdzę, że rzeszowski emcee „stracił jaja”. Po prostu przyjął bardziej rozkminkowy tryb.

9. „Podkarpacie”
Bodaj jeden z najpopularniejszych solowych utworów z rapowego okresu Skubiego. Nawijanie o miejscu, z którego się wywodzimy, w hip-hopie nie jest niczym nowym. Na albumie „Znasz tego kota?” pojawił się nieoficjalny rapowy hymn Podkarpacia, w którym obok gospodarza udzielili się także Pierrot i odpowiedzialny za bit Patr00 (jazzowy vibe budowany przez saksofon pokazuje, że dla Bartka od samego początku liczyła się próba łączenia tego gatunku z rapem).

8. „2011-2012”
Nie jest tajemnicą, że Eskaubei miał w swojej przygodzie z muzyką okresy przestoju. Przestój ten był jednak tylko iluzoryczny lub tym, co widzieli wyłącznie odbiorcy. Nawet jeśli zmieniała się moda, nie pojawiała się możliwość wydania nowego materiału, zmniejszał się popyt na jego twórczość, rzeszowski raper cały czas pisał teksty, nagrywał je, archiwizował kawałki, czekał na właściwy moment, by koniec końców czuć, że zrobił wszystko, co w jego mocy i kiedyś „wybrać się na tamten świat po spełnieniu misji”.

7. „Pierdol to”
Numer motywacyjny, w którym Eskaubei (zresztą nie pierwszy raz i pewnie nie ostatni) wykłada swoją wizję „bycia w rap grze” i stosunku do sceny muzycznej, informując przy okazji, że robienie swojego – nawet w momencie, kiedy inni nie podzielają twojego zdania – to jego życiowa dewiza. Poza tym Bartek na takim bicie? To nie zdarzało się przecież często.

6. „Nie Ty, nie my”
Rok 2013: Eskaubei jeszcze rapujący do klasycznego, tłustego bitu autorstwa Pietza, ale już mocno rozkminkowy, sentymentalny, trochę melancholijny, patrzący w przeszłość, może nawet rozdrapujący niedawno zasklepione rany. Tylko soli brak.

Eskaubei (foto: Patryk Kaflowski)

5. „Chcę być Michaelem Jordanem rapu”
Co prawda rzeszowianin ma sporą kolekcję koszulek Gary’ego Paytona, jednak koszykarskim symbolem bycia najlepszym na zawsze pozostanie Michael Jordan. Skubi doskonale o tym wie, dlatego w swoim utworze z debiutanckiej płyty właśnie tę postać wykorzystał do zobrazowania pragnień o zostaniu numerem jeden w rapowej rozgrywce. Jako ciekawostkę polecam przeróbkę zatytułowaną „Chcę być Wieczerzakiem rapu”, gdzie poprzez nawiązania do politycznej sceny, Fatman Skub przekazuje tę samą prawdę, co w wersji pierwotnej z graczem Byków w tytule.

4. „Chciałbym śpiewać”
Utwory Skubiego niemal od zawsze posiadały sporo odwołań do innych gatunków muzycznych, takich jak jazz, soul i funk. Sam raper swoje kawałki traktuje niczym kartki z pamiętnika: otwiera się przed słuchaczem, mówi o pragnieniach, marzeniach, tym, co siedzi w środku – zarówno jego głowy, jak i serca. „Chciałbym śpiewać” jest przykładem takiego numeru. Vibe, soulowy klimat i hołd złożony idolom tamtej sceny.

3. „Boisko”
Rap nie bez powodu kojarzy się z koszykówką. Eskaubei nigdy nie ukrywał, że basket to jedna z jego pasji. Metafora oparta na baskecie dość często pojawiała się w jego utworach (patrz chociażby pozycja piąta tego zestawienia), ale typowy hymn osiedlowego boiska powstał tylko raz. Jego remiks autorstwa TMK Beatza doczekał się nawet teledysku.

2. „Nigdy wam tego nie mówiłem”
Jakiś czas temu Eskaubei podzielił się ze mną kilkoma nagraniami, które nie trafiły do słuchaczy. Wśród nich znalazł się numer „Nigdy wam tego nie mówiłem” – nagrany na klasycznym bicie, oparty na tłustej perkusji. Rzeszowski raper kolejny raz traktuje muzykę jak kozetkę, na której może wyrzucić z siebie to, z czym walczy wewnątrz siebie. Numer ma roboczą formę, być może w przypadku publikacji należałoby go dopracować (rozwinąć?), jednak te dwie zwrotki – mocne w wyrazie, przepełnione żalem, ale jednocześnie ukazujące siłę zmagającego się ze światem rapera – stanowią bardzo dobre świadectwo na to, że Skubi to człowiek z krwi i kości, traktujący muzykę nie jako zarobek, ale życiową drogę. Zestawiając to z utworem z pozycji dziesiątej widać, jaką drogę przeszedł autor „Znasz tego kota?”.

1. „Polactwo”
Najlepsze są utwory uniwersalne, takie, które pomimo upływu lat wciąż są aktualne, a kolejne pokolenia odnajdują w nich prawdę i odbicie rzeczywistości, w której przyszło im żyć. Takie jest właśnie „Polactwo”. Eskaubei na klasycznym bicie, do tego pełen agresji, a więc zupełnie inny niż dzisiaj. „Polactwo” jest doskonałą analizą współczesnej Polski, obywateli tego kraju, ich mentalności. Tak, współczesnej, chociaż sam numer powstał przecież ponad piętnaście lat temu. Nie świadczy to o nas, Polaka, najlepiej, prawda?

A Twoim zdaniem, jakie są najlepsze utwory w dorobku Eskaubei sprzed rapowo-jazzowego okresu? (MAK)

*** REKLAMA ***

*** *** *** ***

Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzisiaj do newslettera.
Polub blog na Facebooku oraz obserwuj autora na Twitterze.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.