Dwie z tych płyt były blisko znalezienia się na głównych listach najlepszych tytułów ubiegłego roku.

Gille Mucha Arutyunyan „Lights & Shadows”
(2017; For Tune)
Mam problem z tą płytą, a wszystko przez specyficzne rejestry saksofonu, który na tle spokojnej gry perkusji i kontrabasu, staje w opozycji do sekcji rytmicznej i jawi się jako mocny, ale momentami nieskoordynowany element. „Lights & Shadows” to płyta powstała przy udziale trzech scenicznych indywidualności, muzyków, którzy na jazzowym podwórku osiągnęli już sporo, ale wciąż są głodni nowych wyzwań. Czymś takim jest właśnie ten album. Osiem kompozycji, z których tylko jedna jest coverem klasycznego numeru („Light Blue” T. Monka), to propozycja dla słuchaczy ceniących sobie dosadność (czyt. światło; tutaj nawet najmniejsza partia kontrabasu wybrzmiewa w pełnym blasku i bez większych przeszkód), przy jednoczesnym skupieniu się na metaforycznych niedomówieniach (tytułowe cienie).

Charles Gayle Trio „Solar System”
(2017; For Tune)
Materiał znajdujący się na przeciwnym biegunie do opisywanego wyżej albumu „Lights & Shadows”. „Solar System” to zestaw siedmiu improwizowanych kompozycji pełnych energii, nieszablonowej realizacji tematów oraz czegoś, co najprościej nazwać będzie życiem. Dużo tutaj hałasu (lider zespołu robi go na saksofonie), uciekania od schematu, radości z gry i muzycznych wibracji, które czasami odwołują się nawet do rocka (partie kontrabasu). Awangardowa perełka, która od odbiorcy będzie wymagała odrobiny cierpliwości. Na marginesie: gdyby zależało to ode mnie, płyta „Solar System” otrzymałaby nagrodę za najlepszą okładkę minionego roku.

Piotrek Markowicz „Low Expectations”
(2017; Trzy Szóstki)
Andrew Rosenthal, dziennikarz „New York Timesa” nazwał aktualnie urzędującego prezydenta USA „Monster of Low Expectations”. Czytając artykuł, w którym pojawiło się to określenie, byłem krótko po rozmowie z duetem Palmer Eldritch, w której znalazła się wypowiedź o planowanej solowej płycie Piotra Markowicza zatytułowanej właśnie „Low Expectations”. Pomyślałem wówczas, że faktycznie wobec w pełni autorskiej produkcji digana chyba zawsze miałem małe oczekiwania. Nie chodzi o to, że uważałem go za słabego producenta. Zwyczajnie jego bawienie się „odkurzaczami” nigdy do mnie nie przemawiało, ale dodanie do nich drugiego składnika w postaci perkusji Rapha tworzyło już pełny produkt, który doceniałem. Zresztą Palmer Eldritch to dla mnie idealny przykład na świetnie uzupełniający się duet. Trochę jak lewa i prawa noga, lewa i prawa ręka, lewe i prawe jądro – niby można żyć z jedną/jednym, ale nie jest wtedy aż tak kolorowo. Solówkę digana odpaliłem więc z małym przekonaniem (wcześniej mocno zaśmiewając się z okładki), ale przeszło mi już w trakcie pierwszego numeru. „Low Expectations” to materiał barwowo szary, ale brzmieniowo wielopłaszczyznowy. Powracające loopy i frazy przenikają się, nakładają na siebie, ciekawie uzupełniają. Faktury dźwięku odwołują się do kilku rodzajów muzyki elektronicznej – z ambientem i drone music na czele, przez co płyta na pewno nie stanie się pewniakiem dla osób szukających radości. Chociaż sam autor stwierdził, że „całość powstała głównie dla własnej zabawy”. Jak widać pojęcia te są bardzo szerokie – zupełnie tak samo, jak kompozycje Markowicza. (MAK)
*** *** *** ***
Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzisiaj do newslettera.
Polub blog na Facebooku oraz obserwuj autora na Twitterze.