Na punkowym froncie bez zmian.

Zespół Ratrace (foto: materiały prasowe)
Nie jestem wielkim fanem stylistyki hc punk, o wiele trudniej trafić do mnie z takimi utworami niż na przykład jazzem i jego odmianami. Wiąże się z tym jedna istotna rzecz: sam po tego typu płyty nie sięgam, zazwyczaj robią to za mnie inne osoby, które „siedzą” w tej muzyce i wiedzą już, co może mi się spodobać, lub takie, które ją tworzą i czasami przysyłają w celu wyrażenia opinii. Mam to szczęście, że zarówno znajomi trafili mi się porządni, jak i – w większości przypadków – sami wykonawcy są na poziomie, ponieważ to, co dostaję, jest zazwyczaj warte uwagi. Uwagi, mogę dodać, nie tylko mojej. Stąd też ten tekst.
Trójmiejski Ratrace nie jest mi całkowicie obcy. Dwa lata temu miałem okazję sprawdzić ich płytę „Consumption”, która nie zmieniła mojego podejścia do gatunku, ale jednocześnie utwierdziła mnie w przekonaniu, że od czasu do czasu warto posłuchać utworów wykonawców, którzy nie reprezentują muzycznych stylistyk, z którymi obcuję na co dzień. Możliwość obcowania z kolejnym krążka grupy jest więc testem nie tylko dla zespołu, ale i dla mnie, jako słuchacza.
„Harder They Fall” to, podobnie jak jego poprzednik, materiał szybki, intensywny brzmieniowo, ale i krótki czasowo (dwadzieścia jeden minut). W zasadzie wszystko, co zespół chce przekazać – muzycznie i tekstowo – przekazuje niemal od razu, prosto z mostu, bez zbędnego owijania w bawełnę. Pamiętam, że mój pierwszy kontakt z tymi utworami był, jak na mnie, dość nietypowy, bowiem zamiast włączyć płytę i usiąść w fotelu, zgrałem pliki na przenośny odtwarzacz, włożyłem słuchawki do uszu i poszedłem do pracy. Padał śnieg z deszczem, wiał nieprzyjemny wiatr, cały opad lądował mi na twarzy. Pogoda nie rozpieszczała. Normalnie skierowałbym swoje kroki w stronę przystanku i pojechał do szkoły autobusem. Do pierwszego dzwonka miałem jednak jeszcze trochę czasu, a energiczne „Intro”, którego wybrzmiewał już koniec, dało mi takiego kopa, że zdecydowałem się dotrzeć do celu pieszo (tak na marginesie: daleko nie mam, więc wielkim poświeceniem to nie było). Niemniej, nieco marszowe tempo tej swego rodzaju przystawki doskonale nastrajało do dalszego poruszania się na nogach. I nawet gdybym po minucie (tyle czasu trwa „Intro”) doszedł do wniosku, że podróż autobusem jest lepszym rozwiązaniem, to drugi w kolejności „Truthache” zaatakował mnie tak agresywnym riffem i akcją perkusji, że zwyczajnie trudno byłoby mi usiedzieć w miejskim transporcie. Zostałem zmuszony do ruchu. Koniec, kropka.
Tak, zdaję sobie sprawę, że mało kogo obchodzi fakt, na jakie okoliczności przyrody przypadło moje pierwsze „spotkanie” z nowym materiałem Ratrace, jednak ten przydługi wstęp miał uświadomić ewentualnemu odbiorcy, że powinien liczyć się z podobnymi reakcjami swojego ciała na zaproponowane dźwięki. Cała płyta „Harder They Fall” jest materiałem niezwykle nośnym, jeśli chodzi o energię i jej dalsze przekazywanie. Spora w tym wszystkim zasługa perkusji. W zakresie jej wykorzystania w stosunku do poprzedniego krążka nie zaszła wielka zmiana, ale jej jakość jest już znacznie lepsza. Połączenie bębnów z innymi instrumentami także wydaje się ciekawsze i mądrzejsze (słychać to przede wszystkim w „Faked Rules” z Wróblem z 1125). Stylistykę hard core podkreśla także agresywny, krzykliwy wokal. Tekst jest wręcz skandowany, przez co akcent pada niemal na każdą sylabę pojawiających się kolejno słów. Taki sposób przekazywania treści oraz podbijania ich przez wykrzykiwane w pewnych momentach chórki (jeszcze raz „Faked Rules”), dobrze spasował się z brzmieniem – w porównaniu do debiutanckiego albumu bardziej surowym, brudnym i koncertowym.
Materiał zebrany pod tytułem „Harder They Fall” został wyraźnie podzielony na dwie części: pierwszą – anglojęzyczną i drugą, którą tworzą trzy ostatnie piosenki zawierające polskie teksty. Przyznam szczerze, że nigdy nie rozumiałem stosowności tego typu rozwiązań na płytach. Tak samo jest w przypadki drugiego krążka Ratrace – nie wiem po co i dlaczego. Przyjmuję to jednak do wiadomości. W zasadzie tyle mi pozostaje, ponieważ dopytywać o szczegóły i szukać tzw. dziury w całym nie będę, ponieważ „Układy”, „Po Grób” (ciekawe rozwiązanie z gitarą w drugiej części utworu, łamiące tym samym brzmieniową monotonię, w jaką często wpadają punkowe płyty) i „Siła” (dobry pomysł na rozwijające się brzmienie, które w pewnym momencie eksploduje i pozostaje już w tym natężeniu do końca kawałka) mają swoje atuty, których trudno nie usłyszeć nawet takiemu laikowi, jak ja.
„Harder They Fall” na pewno nie będzie odkryciem roku, nie zainicjuje owego stylu, nie będzie czymś, z czym mieliby problem ortodoksyjni fani krajowej sceny hc punk. Wręcz przeciwnie – druga płyta Ratrace stanowi dobry przykład na to, że termin old school nie zawsze powinien być łączony ze słowami przestarzały i nieaktualny. Panowie z Trójmiasta w myśl tego, co śpiewał nieodżałowany Wojciech Młynarski, robią swoją. I co najważniejsze – robią to, jak dla mnie, dobrze. Zresztą nowojorscy pionierzy gatunku też byliby pewnie zadowoleni. (MAK)
![]()
Ratrace „Harder They Fall” |
|
Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzisiaj do newslettera.
Polub blog na Facebooku oraz obserwuj autora na Twitterze.