Recenzja: G.A.R.S. „Gone Away, Return To Sender”

Dziesięć lat istnienia zwieńczone najkrótszą płytą w dorobku. Można i w ten sposób.

Zespół G.A.R.S. (foto: materiały prasowe)

Trójmiejska grupa G.A.R.S. zaprezentowała swój czwarty materiał (piąty licząc debiutancką epkę z 2008 roku) zatytułowany „Gone Away, Return To Sender”. Płytę na wielu płaszczyznach nazwać można kontynuacją tego, co do tej pory robili Garsi. Panowie cały czas eksperymentują z nośnikami: był krążek CD, była kaseta, był tak zwany digital, a teraz przyszedł czas na płytę winylową*. Co znamienne, kolejny tytuł w dyskografii okazuje się być krótszy od poprzedniego (tutaj też widać pewną konsekwentność, oby tylko nie skończyło się na wydawaniu pojedynczych singli). Nowa płyta to także materiał idący tą samą muzyczną ścieżką, co wydany trzy lata temu krążek „Gdy agresja rodzi spokój”.

Kapela od początku istnienia rozwija się w określonym kierunku, sięgając po brzmienie z pogranicza hc punk i post-metalu, jednak nigdy jeszcze nie było tak, aby kolejny album brzmiał tak podobnie do poprzedniego. Momentami wydaje się wręcz, że pięć utworów, jakie znalazły się na tegorocznej płycie, zostało nagranych w tym samym okresie, co materiał z 2014 roku (tożsamy jest nawet sposób rejestracji, czyli na tak zwaną setkę) . Być może wcześniej Garsi prezentowali bardziej agresywną postawę, która dzisiaj ustąpiła miejsca kilku lżejszym fragmentom (np. w utworach „Płyniemy” i „Przyszłość”), ale mimo tego numery z „Gona Away, Return To Sender” brzmią bardzo podobnie do tego, co grupa prezentowała kilka lat wstecz.

Pięć nowych utworów grupy G.A.R.S. to zestaw nastawiony na treść. Panowie sięgają po tematy buntu i problemów trawiących społeczeństwo, pragnąć przy tym potrząsnąć odbiorcą, obudzić go i zmusić do działania, nawet jeśli wiązałoby się to z daniem mu po mordzie. Bo ta płyta taka właśnie jest – odważna i nieuciekająca przed poruszaniem ważnych kwestii (co dobitnie słychać w utworze zatytułowanym „Obowiązek”). Wszystko to podane zostaje na tle post-metalowej gitarowej ściany dźwięków, ciekawego basu (szczególnie w numerze „Przeszłość”) i perkusji (raz jeszcze „Przeszłość”) oraz brudnych i szorstkich wokali (w większości pojedynczych, ale zdarzają się też dwugłosy, jak chociażby w „W tamtej chwili”). Na dokładkę recytująca Emilia Dalecka z Psychopill w utworze zamykającym.

Oczywiście mógłbym wystosować kilka negatywnych uwag, które dotyczyłyby chociażby braku postawienia tak zwanej „kropki nad i” (ta płyta jest po prostu zbyt krótka i zdaje się być preludium do czegoś większego) lub zbyt dużych ciągot do rockowej alternatywy, która w połączeniu z ostrym punkowym brzmieniem nie zawsze idzie w parze, ale z doświadczenia wiem, że to, co jedna osoba uzna za minus, ktoś inny odbierze zgoła odmiennie, a sam zespół chociażby na koncertach przekuje w sukces. Dlatego też o niedociągnięciach tylko wspominam, dodając od razu, że płyta „Gona Away, Return To Sender” do Garsów zniechęcić nie powinna. Ale nowych fanów i tak radziłbym przyciągać płytami wydanymi wcześniej (chociażby tą wydaną trzy lata temu). (MAK)

* Aby być dokładnym: aktualnie dostępny jest tylko odsłuch, a wersję winylową zamawiać można tu.

G.A.R.S. „Gone Away, Return To Sender”
(2017; Pasażer Zin & Records )

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.