Pozycja Mazolewskiego zagrożona.

Franciszek Pospieszalski Sextet (foto: Malwa Grabowska, hipermania.com / facebook.com/FP6tet)
Gdyby przeprowadzić sondażowe badanie wśród polskich słuchaczy, którego celem byłoby uzyskanie odpowiedzi na pytanie o grupę jazzową, której liderem jest kontrabasista, z pewnością największą ilość głosów zebrałby zespół Wojtka Mazolewskiego. Czytający te słowa podzielili się teraz zapewne na dwie grupy: pierwsza przyjęła to ze spokojem, druga – z lekkim grymasem. Mazolewski faktycznie wywołuje skrajne emocje – jedni lubią go jako muzyka, inni mają mu za złe romans z nurtem rozrywkowym i coraz częstsze odchodzenie od typowo jazzowego brzmienia. Osobiście nie mam z tym żadnego problemu, quintetowe granie gitarzysty formacji Pink Freud przyjmuję zazwyczaj przychylnie. Ale nie o Mazolewskim przecież jest ten tekst.
Ten być może lekko przydługi wstęp ma za zadanie uświadomienie niektórym czytelnikom, że od teraz autor płyty „Chaos pełen idei” nie może już spać spokojnie. Pojawiła się bowiem na krajowej scenie formacja także dowodzona przez kontrabasistę, której płyta okazała się tak samo przebojowa, jak dorobek wspomnianego Mazolewskiego. Co więcej, śmiało może ona pretendować do miana jednego z ciekawszych rodzimych tytułów pierwszej połowy tego roku.
Materiał zebrany na albumie „1st Level” to siedem autorskich kompozycji Franciszka Pospieszalskiego plus jedna – „Tańce połowieckie Borodina” – w aranżacji kontrabasisty (chociaż będąc szczerym ta wersja jest tak bardzo „by Pospieszalski”, że trudno uciec od chęci zaliczenia jej także do autorskiego repertuaru Polaka). Całość trwa nieco ponad pół godziny. Ma to przełożenie na intensyfikację dźwięków zawartych na płycie. Wszystkie utwory są zwarte, muzycznie mięsiste. Słuchając kolejnych numerów odniosłem wrażenie, jakby nic (ale naprawdę NIC) nie zostało dobrane na siłę lub tylko po to, aby zadowolić własne muzyczne ego. Muzycy nie szarżują, a ich partie solowe nie przejmują kontroli nad kompozycjami, lecz idealnie wpasowują się w ogólny zarys melodii, które nawiązują zarówno do skandynawskiego jazzu, słowiańskiego folku (wyjątkowy „Walc dla królowej” z gościnnym udziałem trębacza Szczepana Pospieszalskiego), a także współczesnego europejskiego improwizowanego brzmienia. Płyta dostarcza przy tym równocześnie tyle samo nostalgicznych momentów (ach, ta polska romantyczność!), co młodzieńczych uniesień (ach, ta polska romantyczność po raz drugi?). Balans pomiędzy harmonią i spontanicznością, a nawet lekkim chaosem, okazuje się wręcz idealny i aż trudno uwierzyć w to, że możliwy do osiągnięcia. Chylę czoła.
To, że młody jazz nad Wisłą ma się dobrze, pisałem już wiele razy, dlatego nie mam zamiaru kolejny raz tego udowadniać. Zresztą taka potrzeba jest już dawno nieaktualna, bowiem o dowody ku poparciu tej tezy dbają już sami muzycy. Sextet Franciszka Pospieszalskiego to kolejny przykład na to, że pokolenia przemijają, do głosu dochodzą kolejne fale polskich instrumentalistów, ale cały czas trudno mówić o obniżce formy. Aż strach pomyśleć, co będzie dalej, skoro to dopiero pierwszy poziom gry. (MAK)
![]()
Franciszek Pospieszalski Sextet „1st Level” |
|

*** *** *** ***
Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzisiaj do newslettera.