Krótka piłka #374: Trzy dobre płyty

Tytuł wpisu banalny, ale niezwykle trafny.

Różni wykonawcy „Krzysztof Komeda – Muzyka filmowa”
(2017; Sony Music)
W zasadzie można by napisać, że płytę tę nagrali orkiestra Sinfonia Viva i Andrzej Jagodziński (solo lub z imiennym Trio), ponieważ to oni widnieją w creditsach jako wykonawcy poszczególnych kompozycji. Trzymajmy się jednak tego, co zaproponował wydawca, czyli terminu Various, informację o faktycznych artystach, którzy nagrali ten materiał, traktując jako wiedzę ponadprogramową. Postać Krzysztofa Komedy jest absolutnie fascynująca i napisać o nim w kilku zdaniach można niemal same frazesy, więc lepiej po prostu zaprzestać na stwierdzeniu (zresztą niepodważalnym) o wielkości jego talentu. Muzyka dopowie resztę. Wydana końcem lutego tego roku (ale nagrana dziewięć lat temu!) składanka z filmowymi kompozycjami pianisty to materiał kompletujący utwory doskonale znane fanom Komedy, ale jednocześnie taki, którego nigdy dość. „Niewinni czarodzieje”, „Matnia”, „Ja nie chcę spać”, „Kołysanka”, „Każdy szafę ma” – któż nie zna tych numerów? Słyszeliśmy je dziesiątki, być może nawet setki razy, ale i tak się nie nudzą. W nowej aranżacji na orkiestrę brzmią świetnie, te wzbogacone tekstem i zaśpiewane przez Grażynę Auguścik dostają nawet drugiej młodości. Chylę czoła przez Andrzejem Jagodzińskim, ponieważ to jemu w udziale przypadły partie grane przez Komedę. Pianista dał radę. Henryk Miśkiewicz saksofonowymi partiami dopieścił całość. Ortodoksi stwierdzą: szkoda, że to nie zbiór oryginalny wersji. Ja napiszę: nie szukajmy dziury w całym i nie kręćmy nosem w sytuacji, kiedy otrzymujemy dobrą płytę.

We Love Beats „Dillacious vol. I + vol. II”
(2017; wydanie własne)
J Dilla zmarł jedenaście lat temu. Producent jeszcze za życia inspirował innych twórców, po śmierci wszystko przybrało niemal formę muzyczne kultu. Nie ma się jednak czemu dziwić – pochodzący z Detroit artysta miał smykałkę do tworzenia podkładów utrzymanych w specyficznym klimacie. Jego styl rozpoznawalny był niemal od pierwszej sekundy. Jay Dee doczekał się grona producentów-naśladowców, którzy zafascynowani jego bitami, również chcą tworzyć muzykę w takim stylu. W Polsce również. Pomysłodawcy projektu We Love Beats, reprezentanci Torunia Wrb i Furia, rok temu postanowili zebrać tych najzagorzalszych i wydać beat tape zatytułowany „Dillacious EP”. W 2017 roku poszli za ciosem i postarali się o kontynuację. Co więcej, obie części ukazały się w limitowanym wydaniu fizycznym. Kompilacja to wypadkowa talentu producentów, którzy doskonale znani są sympatykom polskiego rapu. Szpalowsky, Oer, DJ Ike czy The Returners to postaci, które dzięki swojej działalności systematycznie poprawiają pozycję na rynku rodzimych beatmakerów, znajdując uznanie już nie tylko u fanów podziemia, ale także reprezentantów tzw. pierwszej ligi, którzy coraz częściej nawiązują z nimi współpracę. Muzyczny duch dżentelmena z Detroit jest jak najbardziej wyczuwalny.

Matthew Shipp Quartet „Not Bound”
(2017; For Tune)
Jeśli ktoś w tym roku idzie na rekord pod względem wydanych płyt, to na pewno tym kimś jest Matthew Shipp. Wierzcie lub nie, ale od stycznia ukazały się już cztery albumy ze znacznym udziałem tego amerykańskiego pianisty (wcześniej do sprzedaży trafiły: „Piano Song” z imiennym Trio, solowy materiał „Invisible Touch At Taktlos Zürich” oraz „This Is Beautiful Because We Are Beautiful People” jako skład Toxic z Matem Walerianem i Williamem Parkerem). Jeśli muzyk utrzyma takie tempo, do Bożego Narodzenia jego dyskografia może wzbogacić się o kolejne dwa-trzy tytuły. Nie wybiegajmy jednak w przyszłość, skupmy się na teraźniejszości. „Not Bound” to materiał nagrany wspólnie z muzykami, z którymi Shipp miał okazję współpracować już wielokrotnie. Przekłada się to na niecałe sześćdziesiąt minut niezwykle poukładanej i płynnej gry, której dobre zrozumienie sekcji rytmicznej z dęciakami i klawiszami wygląda niemal na automatyczne. Muzycy zasłużeni dla amerykańskiej sceny free jazzowej tym razem nie bawią się w zbytnie eksperymenty. Grają może bez fajerwerków i zaskoczenia, ale na tyle zgrabnie i ciekawie, aby niemal bez wahania odtworzyć ich płytę raz jeszcze. (MAK)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.