Recenzja: Marek Piowczyk Trio „Desire”

Udanie, chociaż bez muzycznej rewolucji.

Marek Piowczyk (foto: Tomasz Sajewicz/materiały prasowe)

Grupę Marka Piowczyka miałem okazję poznać dwa lata temu podczas festiwalu Był Sobie Blues. Nazwisko gitarzysty nie było mi jednak obce. Będąc dość uważnym obserwatorem krajowej sceny muzycznej, odebrałem m.in. wiadomości o udziale w programie „Mam Talent”, triumfie na festiwalu Blues Aperitiv 2015 w Šumperku (Czechy) i otrzymaniu nagrody Grand Prix (dla zespołu) oraz indywidualnego wyróżnienia na jedenastej edycji Galicja Blues Festiwal. Z takim muzycznym CV Marek Piowczyk przystąpił do realizacji kolejnego zadania – wydania debiutanckiej płyty. Fundusze postanowił zebrać za pośrednictwem jednego z serwisów crowdfundingowych. Udało się. Album „Desire” od lutego znaleźć można w sklepach muzycznych na terenie całego kraju.

Chociaż lider zespołu kojarzony jest ze sceną bluesową, „Desire” to płyta, z którą bluesowi ortodoksi mogą mieć problem. Materiał, jaki zawarty został na albumie tria, to mieszanka melodyjnego rocka, popu (pop-rocka?) oraz soulu i wspomnianego już bluesa. Kolejność wymienionych przeze mnie gatunków nie jest przypadkowa. Blues, jako fundament materiału, nie przebija się na pierwszy plan. Do czynienia mamy raczej z nienachalnym budowaniem kolejnych kompozycji na bazie, którą stanowią gitarowe akordy charakterystyczne dla tego gatunku. Ale jako bluesman Marek Piowczyk imponuje przede wszystkim jedną rzeczą: nie stara się być bardziej Home Sweet Home Alabama niż czarnoskórzy muzycy z delty Missisipi, co polskim wykonawcom zdarza się przecież dość często (temat ten poruszyłem zresztą już jakiś czas temu w rozmowie z Tomaszem Organkiem, więc stali czytelnicy doskonale wiedzą, co mam na myśli). Muzyce Piowczyka obca jest ta amerykańska maniera, która w pewnym sensie od dość dawna rządzi krajowym bluesem.

Płyta „Desire” to porcja przyjemnej muzyki – być może mało zaskakującej, a dla niektórych pozbawionej ikry, ale dobrze zagranej i skomponowanej. Trio proponuje słuchaczom elektryczno-akustyczną hybrydę, której najcenniejszym składnikiem jest rytmika. Piosenki pomyślane zostały bowiem tak, aby bez względu na formę cieszyć odbiorców lekko płynącą linią basu i perkusji – szczególnie w numerze tytułowym, otwierającym „Single Day” oraz spokojnym „Deep Breath”. Alan Wykpisz i Tomasz Machański stanowią dobre rozwinięcie głównego brzmienia, któremu tonu nadaje gitara lidera. Piowczyk, co znamienne, nie zdominował albumu solowymi partiami. Te oczywiście pojawiają się na płycie, ale w żadnym wypadku nie są przytłaczające (przykładem końcowy fragment utworu „Spokój ducha”). Wspominam o tym, ponieważ nie każdy gitarzysta pełniący w zespole rolę szefa potrafi poskromić swoje żądze ciągłego popisywania się solówkami.

Znaczącym uzupełnieniem, bo pojawiającym się aż w połowie utworów, jest Piotr Dziadkowiec. Jego elektryczny klawisz wprowadza do materiału sporo dźwiękowej przestrzeni, a także urozmaicenia, które przy klasycznej instrumentalnej triadzie gitara-bas-perkusja daje poważny argument przeciwko muzycznej nudzie. Duży plus należy się także za pomysł z damskimi chórkami. Rozwiązanie to sprawdza się szczególnie w „Sam po głowie”, gdzie kobiece wokale w tle nadają piosence soulowy posmak. Z kolei w „Dziewczynie zza monitora” i „Loudly And Prouldy” zabieg ten przyjmuje bardziej popową wersję.

„Desire” to dziewięć utworów (dziesięć jeśli wziąć pod uwagę dwie wersje piosenki „Togehter”), które nie pozwolą na okrzyknięcie Marka Piowczyka rewelacją tego roku i nie przyczynią się do zrewolucjonizowania krajowej muzyki, ale po które można sięgnąć bez większych obaw o własne uszy i dobre samopoczucie. Solidny debiut. (MAK)

Marek Piowczyk Trio „Desire”
(2017; Katofonia)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.