Górale z Podhala i górale z Kaukazu mają w sobie tego samego ducha. Muzycznego rzecz jasna.

Okładka płyty „Duch gór / The Spirit Of The Mountains” (foto: materiały prasowe)
Z muzyką góralską mam problem. Od zawsze. Najważniejszy w tym wszystkim nie jest nawet gust, ale pewna spaczona wizja tego gatunku, która została mi przekazana w drugiej połowie lat 90. w postaci twórczości braci Golców. Zraziłem się i chociaż dzisiaj doskonale zdaję sobie sprawę, że to, co proponuje zespół bliźniaków z Żywca, nie jest stuprocentowym folkiem z polskich gór, trudno jest mi przezwyciężyć pewną niechęć. To samo uczucie pojawia się w przypadku grupy Zakopower. Jest jednak zespół, który przełamuje moje lęki, doprowadzając do tego, że z własnej woli sięgam po odległe mi melodie. To grupa Trebunie-Tutki.
Rodzinny zespół z Białego Dunajca dokonał kiedyś rzeczy niemalże niemożliwej – sprawił, że polubiłem płytę, na której dwiema dominującymi stylistykami były góralski folk i reggae (gdyby dopisać do tego disco polo, czytelnik miałby przed sobą top3 najrzadziej słuchanych przeze mnie gatunków). Co więcej, wspólnie z Twinkle Brothers Polacy takich albumów nagrali aż trzy i każdy z nich gości w moim odtwarzaczu z dość dużą częstotliwością. To przełamywanie i przekraczanie granic, łączenie odległych światów i tworzenie z nich kompatybilnych płaszczyzn to domena grupy Trebunie-Tutki. Tak wnioskować można także po premierze kolejnej płyty w ich dorobku, jaką jest „Duch gór / The Spirit Of The Mountains”.
„Duch gór” to materiał będący brzmieniową hybrydą polskiego i gruzińskiego folkloru. Górale z Tatr i Kaukazu spotkali się, aby w muzyczny sposób opowiedzieć o tym, co ich inspiruje, z czym się utożsamiają i wreszcie o tym skąd pochodzą. I chociaż w teorii wiele ich dzieli (kultura, wierzenia, sposób życia), zaprezentowany album pokazuje, że pomimo różnych korzeni i tradycji, Trebunie-Tutki i Quintet Urmuli to bratnie dusze, których górskie pochodzenie dominuje nad innymi kwestiami.
Niebagatelnym atutem płyty „Duch gór” jest uzupełnianie się obu zespołów. Przykładem szczególnie utwory „Moja dziewczyno”, „W lesie” i „Do tańca”, które posiadają muzyczną podhalańską formę z dodatkiem refrenicznych partii wokalnych artystów z Tibilisi. Słuchając kolejnych numerów stwierdzić można, że z dwóch muzycznych źródeł zespoły postanowiły w większym stopniu czerpać z tego polskiego. Specyficzne brzmienie naszych gór będzie dostrzegalne nawet dla największego laika. Zasługa w tym przede wszystkim aranżacji tradycyjnych melodii oraz kompozycji premierowych utworów opartych w głównej mierze na skrzypcach, fujarkach, gwizdaniu i charakterystycznym okrzyku zwanym wyskaniem, które trudno pomylić z innym obszarem kulturowo-geograficznym. Członkowie Quintet Urmuli nie są jednak traktowani w tej współpracy po macoszemu. Ich udział – chociaż pierwsze wrażenie o tym nie świadczy – jest także znaczący. Dudy gruzińskie i chuniri, a więc tradycyjne instrumenty z rodzimych stron kwintetu, niewątpliwie pomagają w dobitnym zaznaczeniu swojej obecności.
Takie płyty zdarzają się rzadko. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że pomysł połączenia na jednym albumie dwóch góralskich zespołów z dwóch różnych państw to pójście na łatwiznę. Faktycznie, „Duch gór / The Spirit Of The Mountains” mógł być materiałem przewidywalnym, miałkim, bezpłciowym i zwyczajnie nudnym. Ale nie jest. Góralskość, owszem, po wciśnięciu guzika play bije z głośników na kilometr, jednak forma i muzyczny poziom wszystkim utworów rekompensują wszelkie schematy, których powielenie mogli dopuścić się przedstawiciele obu grup. Nic tylko słuchać – i to głośno. (MAK)
![]()
Trebunie-Tutki & Quintet Urmuli „Duch gór / The Spirit Of The Mountains” |
|
*** *** *** ***
Bądź na bieżąco z publikacjami na blogu AxunArts. Zapisz się już dzisiaj do newslettera.