Słuchając płyty „Theatro Ridiculous” zupełnie nie dziwi mnie, że grupa The Freeborn Brothers zagrała jako support podczas warszawskiego koncertu Gogol Bordello.

The Freeborn Brothers (foto: Joanna Lalicka, facebook.com/freebornbrothers)
Trzecia płyta The Freeborn Brothers przynosi trzecią muzyczną wersję tego zespołu. Jeśli dwa wcześniejsze albumy skierowane były do fanów iście amerykańskiego brzmienia spod znaku bluesa i country z elementami rocka (drugi tytuł dodatkowo pokazywał elektroniczną odmianę wspominanych gatunków), to dzisiaj artyści ci szukają odbiorców w gronie słuchaczy sympatyzujących z dźwiękami zgoła odmiennymi. Źródłem dla płyty „Theatro Ridiculous” są bowiem trzy tradycje nie tylko muzyczne, ale i kulturowe, które od bardzo dawna występują na terenie Polski, przenikając do naszej tradycji, mając na nią wpływ, a nawet kształtując ją. Mowa o tradycji żydowskiej, romskiej i (wschodnio)słowiańskiej.
Z myślą o „Theatro Ridiculous” projekt The Freeborn Brothers rozrósł się z duetu w trio. Niby nic dziwnego, ale wspomnieć trzeba, że do Niko Soszyńskiego i Mateusza Pleśniaka dołączył ich stary kompan Krzysztof Pasieka*. Brzmi znajomo? Po zasileniu szeregów formacji przez kontrabasistę, nowa odsłona The Freeborn Bothrers to nic innego, jak skład grupy Jet-sons. Efektem wspólnej pracy, ale tym razem pod innym szyldem, jest trzynaście utworów – częściowo polsko-, częściowo anglojęzycznych, bez wyjątku z folkowym zacięciem i ludyczną duszą. W dużej przewadze na „Theatro Ridiculous” muzyka z głośników płynie wartko. Mające wiele z punk rocka i stylistyki ska swoboda, rytmika i dość wyśrubowane tempo to cechy charakterystyczne prezentowanego materiału. Przy piosenkach, jakie proponuje zespół, można się wytańczyć, wyszaleć i wyskakać – oczywiście bardziej w sytuacji koncertowej niż przy prowadzeniu samochodu, ale i w takim momencie wielu z znajdzie okazję, aby dać upust nagromadzonej energii.
Nie można zapominać o gościach, którzy swoim udziałem na pewno wzbogacają brzmienie, a ich dobór, wydaje się, został dokładnie przemyślany. Pojawiają się zatem klarnecista Jarosław Borek i puzonista Krzysztof Rakoczy (ich gra świetnie wpisuje się w klimat utworów o zabarwieniu klezmerskim) oraz wokalista Nastka Niakrasava, którą kojarzyć możemy chociażby z projektów FolkRoll i R.U.T.A. Nie wyobrażam sobie, aby ktoś inny mógł lepiej wpasować się w muzykę, jaką The Freeborn Brothers zaprezentowali na tej płycie. Już pal sześć personalia, nie o nie mi chodzi, ale o styl, z jakim utożsamiana jest Niakrasova. Folkowe zacięcie i słowiańska dusza były istotnymi argumentami za zaproszeniem jej do studia nagraniowego.
Ta płyta zapewne nie trafi do wszystkich. To truizm, wiem, ale w tym przypadku brzmiący naprawdę przekonująco. The Freeborn Brothers swoją twórczością celują raczej w niszę niż szeroko pojęty mainstream. Nie można im jednak odmówić konsekwencji (wcześniejsze bluesowe płyty przecież też nie miały w sobie komercyjnego, radiowego potencjału) i muzycznego talentu. A to, że „Theatro Ridiculous” zostanie pominięte przez wiele osób… płyta rzeszowian nie będzie ani pierwszą, ani ostatnią, którą to spotyka. Ci, którym uda się do niej dotrzeć, z pewnością nie powinni poczuć się z tym źle. (MAK)
* Od czerwca Krzysztofa Pasiekę zastąpił basista Paweł Kuś.
![]()
The Freeborn Brothers „Theatro Ridiculous” |
|