Są trendy według AxunArts (wersja na 2016 rok).
Powoli robi się z tego tradycja. Wersje z 2013, 2014 i 2015 roku spotkały się z dobrym odzewem ze strony czytelników, dlatego też kontynuuję temat również teraz. Co prawda telewizja Polsat już jakiś czas temu zrobiła mi na złość i przestała organizować festiwal TOPtrendy, przez co nie ma jak krytykować selekcji artystów koncertu „Trendy”, niemniej idea wpisu pozostała niezmienna: prezentacja młodych i zdolnych wykonawców, którzy zasługują na uwagę mediów (telewizji, radia, prasy branżowej), jednak często są pomijani przez dziennikarzy i krytyków.
Poniższe zestawienie ośmiu artystów prezentuję w przypadkowej kolejności. Sam wybór jest mocno subiektywny. Każdy czytający ma prawo się nie zgodzić i w komentarzu zaprezentować swoje „trendy propozycje” (do czego zresztą zachęcam).
* * * * *

Rosalie. (foto: Aleksandra Zaborowska, facebook.com/RosalieOfficial)
Rosalie. pojawiła się gościnnie na tegorocznej płycie Abla oraz w utworze „Życie zajebiste” projektu Flaszki i Szlugi. Moją uwagę zwróciła jednak w numerze „Watching You” wyprodukowanym przez Menalcuta. Wychowała się w Berlinie, gdzie uczęszczała nawet do szkoły muzycznej, ale tak zwaną karierę sceniczną zdecydowała się robić w Polsce. Mniejsza konkurencja? A nawet jeśli, to co z tego? Rezyduje w Poznaniu, gdzie od dłuższego czasu współpracuje z Mateuszem Gudelem, czyli Bratem Jordahem z Małych Miast. Sięga po muzykę r&b, soul i czarny pop. Elementy te spaja w całość elektroniką, która nadaje jej utworom współczesnego, anglosaskiego sznytu. Podobno pracuje na piosenkami z polskimi teksami, jednak nie ważne po jakiemu będzie śpiewać – niech robi to ładnie, czyli jak do tej pory.

Niskie Ciśnienie (foto: Hubert Francuz/materiały prasowe)
Niskie Ciśnienie tworzą wokalistka Alicja Peszkowska, Michał Przerwa-Tetmajer (gitarzysta znany m.in. z zespołu Jazzpospolita; oboje na zdjęciu) oraz autorka tekstów Aleksandra Janus. Ich „Wata cukrowa” pojawiła się na blogu w rankingu najlepszych polskich epeke 2015 roku. Teraz zespół i jego fani czekają na premierę pełnoprawnej płyty, na którą fundusze Niskie Ciśnienie zebrało w crowdfundingowej akcji. Jako twórcy stawiają na słowo. Jego wartość, znaczenie i zabawa nim mają wyznaczać kierunek, w którym razem z zespołem podążać będą także słuchacze. Osiecka byłaby dumna.

MA (foto: axunarts.pl)
O szczecińskim zespole MA pisałem na blogu całkiem niedawno. Wszystko przy okazji przekazania informacji o rozpoczęciu zbiórki funduszy na nagranie debiutanckiej płyty. Grupa powstała w lutym 2014 roku z inicjatywy osób współtworzących wcześniej projekty Big Fat Mama, Moonlight, Arka Noego i Dikanda. Pod względem muzycznym bandowi najbliżej jest do Big Fat Mamy. Co prawda MA prezentuje bardziej złagodzoną, przez co mniej funkową twórczość, ale kładzie jednocześnie nacisk na psychodeliczną wizję dźwiękowego świata. Ich utwory oscylują także wokół muzyki soul, rocka, bluesa, a nawet reggae. Wszystko to doprawione zostaje szczyptą elektroniki. Na żywo niszczą system. Jeden z tak zwanych produktów na eksport, z których polska scena powinna być dumna.

Malwina Kołodziejczyk (foto: archiwum artystki)
Vi Redd, Kathy Stobart, Mindi Abair, Melissa Aldana, Angelika Niescier oraz Polki: Alina Mleczko, Anna Zaradny, Lena Romul – to tylko mała część saksofonistek, których twórczością i talentem należy się zainteresować. Pomimo licznej reprezentacji, panie nie zawsze kojarzone były z tym charakterystycznym instrumentem. Szczególnie w Polsce, gdzie saksofony zwykle w swych rękach dzierżą mężczyźni. A przecież jak czytamy w książce Jacka Delonga zatytułowanej „My, saksofon”, to panie na początku najlepiej sobie z nim radziły, będąc jego pierwszymi mistrzyniami. Na muzycznym horyzoncie pojawią się nowa twarz, która w temacie saksu już niedługo może sporo namieszać. Do Malwiny Kołodziejczyk przylgnęły trzy określenia: saksofonistka, improwizatorka i kompozytorka. Wszystkie razem tworzą postać młodej, piekielnie zdolnej i ciekawie rokującej artystki. Specyficzna wizja jazzu, upodobanie do eksperymentu, otwartość na inne gatunki (chociażby folk i punk rock) oraz skandynawskie i mocno free jazzowe odloty, które Kołodziejczyk sygnalizowała już na płycie projektu Poleshift Project, sprawiły, że tarnowianka hipnotyzuje brzmieniem i budową swoich kompozycji.

Coals (foto: Monika Bernacka, facebook.com/CoalsMusic)
W przypadku duetu Coals zadziałałem podobnie jak z nominowanymi w tym roku do Fryderyka w kategorii Debiut Roku zespołem Terrific Sunday – pominąłem w natłoku nowości. Później żałowałem, że odpuściłem i nie poświęciłem ich utworom należytej uwagi. Przekonali mnie, podobnie jak zespół z Poznania, swoim koncertem. Występ w ramach 30. Tarnowskiej Nagrody Filmowej pokazał jak wiele straciłem. W kategorii duetu tworzącego muzykę elektroniczną dla polskich słuchaczy numerem jeden jest aktualnie The Dumplings. Niektórzy stawiają też na Oxford Drama, jednak to Coals należy się większy szacunek. W porównaniu do wspomnianych kolegów po fachu, Katarzyna i Łukasz tworzą muzykę o mniejszym natężeniu komercyjnym, przez co z automatu skazaną na tak zwany drugi obieg. Ich numery nie są tak przebojowe (w znaczeniu: radiowe), jak „Kocham być z tobą” i „Nie gotujemy”, ale posiadają większą wartość muzyczną, na którą składają się wątki skandynawskiego brzmienia, współczesnej elektroniki (np. trap), progresywnego techno i eksperymentu w postaci wykorzystania gitary i ukulele.

So Flow (foto: Bogdan Frymorgen/materiały prasowe)
Krakowska grupa So Flow to bez wątpienia jeden z najważniejszych debiutów na krajowej scenie na przestrzeni ostatnich lat. OK, nie są medialni (stąd też większa rozpoznawalność takich wykonawców, jak Marta Podulka, Sarsa czy Sylwia Przybysz), ale do określenia ich muzyki z czystym sumieniem można użyć słów: dobra, interesująca i wciągająca. Zespół, który z równie dużym zapałem sięga po nowe techniki, co czerpie z tradycji. Szeroko pojmowane czarne brzmienia to grunt, na którym czują się wyśmienicie. Przeszczepienie ich na krajowe podwórko będzie zadaniem trudnym, ale wierzę, że nie niemożliwym. Grupa w ubiegłym roku oddała do dyspozycji słuchaczy materiał zatytułowany „Live Sessions EP”. Płyta zawierająca cztery utwory zyskała przychylność odbiorców oraz dziennikarzy muzycznych. W zestawieniu najlepszych epek 2015 roku na blogu AxunArts krążek wyróżniony został pierwszym miejscem.

Small Mechanics (foto: materiały prasowe)
Small Mechanics to stosunkowo nowa formacja na stołecznej scenie rockowej. Chociaż z tym szufladkowaniem do konkretnego gatunku jednak bym się wstrzymał. Warszawiacy są bowiem świetnym przykładem współczesnych wykonawców łączących w swoich utworach to i owo. Pojawiają się zatem elementy ostrzejszego gitarowego grania, zahaczający o pop wokal oraz elektronika, bez której obchodzi się dzisiaj mało kto. Co prawda ich ubiegłoroczna płyta „The Gift” nie znalazła się w blogowym zestawieniu top10, do tytułu debiutanta roku również nieco zabrakło, ale forma i poziom zaprezentowanych do tej pory nagrań każą przypuszczać, że Small Mechanics na pewno jeszcze nas zaskoczą. Miejcie na nich oko ucho.

Nieznanyklarenz (foto: Beata Sadowska, facebook.com/Klarenz1)
Na sam koniec akcent hip-hopowy. Reprezentant Bydgoszczy, w tamtym roku wreszcie dostrzeżony przez szersze grono słuchaczy. Wszystko dzięki akcji „Młode Wilki” portalu Popkiller. Chwalebny rocznik ’87, czytaj: ten sam, co człowiek prowadzący ten blog. Argument być może żaden, ale w szerszej perspektywie mający spore znaczenie. Obaj reprezentujemy to samo pokolenie, dzięki czemu o wiele lepiej odnajduję się w treściach zawartych w utworach Nieznanegoklarenza. To nie jest łupanka dla gimnazjalistów, jaką trudni się w ostatnich latach Tede, bredzenie kolesi bez umiejętności w stylu Tomba i Zbuka, nawiedzony hip-hop Tau’a czy quasi-moralitety Tadka z historią Polski i gandzią w tle. Klarenz to gość patrzący na świat przez krzywe zwierciadło, piętnujący przeciętność i śmiejący się w twarz hejterom. Przy tym wszystkim mający pomysły na utwory i nawijający interesujące teksty. Taki właśnie powinien być hip-hop. (MAK)