Za nami ósma edycja festiwalu Grupa Azoty Jazz Contest. Ostatnie dwa dni imprezy to trzy występy muzycznych osobowości – w tym głównej gwiazdy, czyli zespołu Mike’a Sterna.

Kajetan Borowski Trio podczas koncertu w Hotelu Tarnovia
Kolejny raz okazało się, że piątki trzynastego wcale nie są pechowe. Zaprzeczeniem negatywnego postrzegania tej daty w ostatnich dniach w Tarnowie był niewątpliwie koncertowy wieczór w Hotelu Tarnovia. W przedostatni dzień 8th Grupa Azoty Jazz Contest na festiwalowej rozpisce znalazły się dwa zespoły młodego pokolenia, które z coraz większymi sukcesami radzą sobie – nie tylko na rodzimej, ale i europejskiej – scenie jazzowej. Mowa o formacjach Kajetan Borowski Trio i High Definition, które oprócz dobrego muzycznego smaku i jazzowego zacięcia łączy jeszcze fakt, iż ich liderami są pianiści.
Koncertowy wieczór w Hotelu Tarnovia otworzyło trio Kajetana Borowskiego – muzyka doskonale znanego mieszkańcom miasta, z którym związany jest on od urodzenia. Grupa – jej skład uzupełnili Marcin Jadach (kontrabas) i Grzegorz Masłowski (perkusja) – zaprezentowała materiał, który na początku przyszłego roku wydany zostanie w formie płyty kompaktowej. Zestaw w większości autorskich kompozycji napisanych przez lidera na pewno udowadnił muzyczny talent całej trójki. Wyważone dźwięki, utrzymanie balansu pomiędzy instrumentami, w większości spokojny klimat repertuaru sprawił, że publika miała możliwość obcowania z dźwiękami nawiązującymi do klasyki przy jednoczesnym podkreśleniu własnego pomysłu na kolejne melodie.

High Definition podczas koncertu w Hotelu Tarnovia
Tuż po lokalnym akcencie na zaimprowizowanej scenie pojawił się zespół High Definition. Kwartet promował w Tarnowie album „Bukoliki”. Materiał mający swoją premierę całkiem niedawno, bo we wrześniu tego roku, to oryginalne spojrzenie na muzykę Witolda Lutosławskiego w aranżacji lidera zespołu Piotra Orzechowskiego. To, że pod względem jakości, wizja ta jest mocna w swym wydźwięku, dziwić się nie można. Wszak pianista – jako Pianohooligan – ma na koncie podobny projekt z własną wersją muzyki Pendereckiego. Koncert zgoła odmienny od tego, z czym do czynienia mieliśmy jeszcze kilka chwil wcześniej. Sporo odważnych muzycznych posunięć, eksperymenty dźwiękowe, nietypowe i nieczęsto spotykane wykorzystanie instrumentów (chociażby wydobywanie brzmienia z fortepianu poprzez szarpanie strun i uderzanie po nich pałką, nie zaś w klawisze). Do tego wszystkiego perfekcja w każdej sekundzie gry, prezentowana przez cały kwartet. Aż żal, że skończyło się bez bisu, a sam występ nie został zorganizowany w innym miejscu.
Będę szczery, ale przez większość wieczoru nie czułem koncertowego klimatu. Nie jest to wina zespołów, ponieważ muzycy starali się jak mogli, aby te nieco ponad dwie godziny nie były dla nikogo czasem straconym. Sęk w tym, że sala na parterze Hotelu Tarnovia zwyczajnie nie nadaje się do tego typu wydarzeń. Konferencje, spotkania, prelekcje, szkolenia – tak; występy artystyczne, gdzie ważna jest akustyka, muzycy muszą mieć zapewniony komfort słyszenia się nawzajem, a publika powinna czuć koncertowy fun – zdecydowanie nie. Miejsce to, moim zdaniem, nie spełnia tych podstawowych wymagań i nawet najlepsi lokalni technicy od dźwięku nie pomogą w tym, aby na przykład Orzechowski zabrzmiał jak na Orzechowskiego przystało – czyli po prostu bardzo dobrze. Smutne jest także to, że koncert High Definition wysłuchała garstka osób (warto przy okazji zaznaczyć, że wstęp na piątkowe wydarzenie był darmowy). Spora część publiczności opuściła salę po występie tarnowskiego składu, zostawiając po sobie dużą ilość pustych krzeseł i niesmak. Niech dla czwórki muzyków pocieszeniem będzie fakt, że części ich koncertu z końca sali przysłuchiwali się Mike Stern i Dennis Chambers, którzy jako gwiazdy wieczoru wystąpili dzień później na zamknięcie festiwalu.

Mike Stern Band podczas koncertu w CSM
Zanim jednak w sobotę 14 listopada w Centrum Sztuki Mościce zabrzmiały dźwięki muzyki, na scenie pojawił się dyrektor festiwalu Piotr Pociask, który upoważniony przez jury tegorocznego konkursu towarzyszącego imprezie, odczytał wyniki końcowe. Główna nagroda 8th Grupa Azoty Jazz Contest przypadła katowickiemu zespołowi SoundMeck. Członkowie grupy – Sabina Myrczek i Adam Tadel – wyróżnieni zostali ponadto w kategoriach indywidualnych (pełną listę laureatów konkursu prezentowałem tutaj). Dodatkową nagrodą – nie tylko dla zespołów docenionych przez jury, ale wszystkich uczestników konkursu – była niewątpliwie możliwość obejrzenia na żywo występu jazzowej gwiazdy naprawdę dużego formatu, jaką z pewnością jest Mike Stern. Urodzony sześćdziesiąt dwa lata temu w Bostonie gitarzysta to jeden z najlepszych współczesnych muzyków poruszający się na obszarze jazzowych stylistyk. Aż sześciokrotnie nominowany do nagrody Grammy, autor wielu płyt, w 1993 roku przez magazyn „Guitar Player” uznany za najlepszego gitarzystę na świecie. Taka rekomendacja powinna wystarczyć każdemu. Wszystko to potwierdzone zostało na scenie przez samego Sterna.
Już na „dzień dobry” gitarzysta poczęstował słuchaczy partią solową, która przy cichszym tle sekcji rytmicznej wprowadziła wszystkich w klimat koncertu, udowadniając jednocześnie, że warto było znaleźć się tego dnia w budynku CSM-u. Pierwszy utwór poświęcony został zresztą niemal w całości na krótką prezentację każdego z muzyków. Po Sternie indywidualne momenty mieli także saksofonista Bob Franceschini, basista Tom Kennedy i perkusista Dennis Chambers. Ten ostatni stał się zresztą cichym bohaterem kolejnego fragmentu koncertu. Wszystko przez krzesło, które w pewnym momencie odmówiło posłuszeństwa. Muzyk pewną część utworu „Avenue B” zagrał nawet na stojąco, za co otrzymał od zgromadzonej publiczności dodatkową porcję oklasków. Wodzirejem całego show był jednak niezmiennie Stern. Gitarzysta udowodnił to chociażby poprzez zachęcenie ludzi do rytmicznego klaskania, inicjując początkowo rytm, który później przejął od niego Chambers. Dzięki uwolnieniu się od schematycznego uderzania w struny, Stern otrzymał moment wolności, który wykorzystał na zagranie kolejnej szalonej partii solowej. Amerykanin był w dość dobrym humorze. Rzucał wesołe spojrzenia w stronę publiki, śmiał się, żartował z zespołem. Atmosfera była tak dobra, że artyści po owacjach na stojąco nie zeszli nawet ze sceny, od razu decydując się wykonać utwór na bis. Stern zainicjował nawet na gitarze pierwsze takty „(I Can’t Get No) Satisfaction” grupy The Rolling Stones, ale szybko z dużym rozbawieniem na twarzy rzucił w stronę ludzi krótkie „Sorry, wrong song!” i dał sygnał reszcie zespołu do rozpoczęcia ostatniego aktu muzycznego przedstawienia. (MAK)