Krótka piłka #283: Kobiecym głosem

Chociaż dzisiaj nie 8 marca w Krótkiej piłce pojawiają się płyty stworzone przez kobiety (jeśli nie w całości, to w większości). Do tablicy przywołuję duet The Plantators, zespół Drekoty oraz raperkę Snow Tha Product.

The Plantators „Done EP”
(2015; wydanie własne)
Kobieta plus gitara. Jakieś skojarzenia? Suzanne Vega, Joni Mitchell, Shawn Colvin, może też Kristin Hersh. Myślę, że wszystkie tropy są dobre i w jakiejś mierze będą sprawdzać się przy słuchaniu „Done EP”. Płyta, za którą stoi damsko-męski duet The Plantators, oparta jest w głównej mierze na dźwiękach gitary akustycznej. To ona stanowi oś, do której w sposób bardzo oszczędny dodawane są inne instrumenty, co w efekcie końcowym daje nam warstwę muzyczną prezentowanej epki. Klimatyczna, nieco folkowa, nieco rockowa melodia z kobiecym wokalem radzącym sobie zarówno w szybszych partiach, jak i wolniejszych momentach. Dobrze słychać to szczególnie w utworze numer trzy („See It Coming”), w którym zawarto oba rodzaje tempa. Akustyczny materiał bez elektronicznych wstawek daje obraz talentu, który nie potrzebuje komputerowego maskowania braków. Pomimo tych pozytywnych słów, trzeba również zaznaczyć, że „Done EP” nie jest w kwestiach muzycznych niczym odkrywczym. Takie płyty – chociaż dalekie od komercyjnego nurtu, znajdują całkiem liczne grono odbiorców, którzy cenią sobie lekkość, oszczędność i brak przesytu w sferze dźwięku. I to właśnie one sprawiają, że płyta The Plantators okazuje się na tyle urokliwa, aby wrócić do niej jeszcze raz czy dwa. Ewentualnie siedem.

Snow Tha Product „The Rest Comes Later”
(2015; Product ENT.)
Aktualnie najlepsza raperka? Dla jednych Iggy Azalea, dla innych Nicky Minaj, a dla mnie Snow Tha Product. Córka meksykańskich uchodźców i reprezentantka kalifornijskiej sceny pod względem komercyjnym ulega rzecz jasna autorce „Anacondy”, jednak w kwestiach posługiwania się słowami i składania z nich „szesnastek” Snow bez żadnego wstydu można zestawiać z najlepszymi na scenie. „The Rest Comes Later” to udostępniony za darmo mixtape, na którym raperka zawarła mieszankę utworów znanych już od pewnego czasu oraz nowości mających na celu zapowiedzieć jej przyszły, premierowy materiał. Płytę w największym stopniu stanowią utwory utrzymane w bangerowym klimacie („No Going Back”, „Bet That I Will”, „No Hoe”, „Yeah I Said It” i „Hold Me Back”, w którym Snow sposobem rapowania przypomina trochę Lady Sovereign). W nieco mniejszej ilości raperka zdecydowała się na umieszczenie numerów wolniejszych, ale dalej rapowych (chociażby „Feeling Back”) oraz bardziej melodyjnych („Some Ones”, „I’m Sayin'”). Mixtape zawiera również partie wokalne wykonywane przez Snow (wspomniane już „Some Ones”), równie dobre jak te rapowane. Pomimo tego w „1 Time” zdecydowano się wykorzystać talent wokalisty tworzącego po pseudonimem Ty Dolla Sign. Nie jest to refren na miarę Nate Dogga, czuć w nim jednak soulowy vibe, który chciano zapewne osiągnąć. A jeśli jesteśmy już przy partiach wokalnych, te – tym razem samplowane – pojawiają się np. w utrzymanym w latynoskim klimacie utworze „Suavemente”. Nawiązanie do korzeni raperki znajdziemy także w numerze otwierającym („AyAyAy”), gdzie Snow rzuca kilka linijek w języku hiszpańskim. Chociaż Snow Tha Product darzę sporą sympatią, muszę też zachować obiektywizm. „The Rest Comes Later”, nawet jeśli jest tylko mixtape’em, nie porywa aż tak bardzo, jak wcześniejsze tytuły sygnowane ksywką raperki. Powód? Pewna monotonność, która wkradła się na nieszczęście i autorki, i słuchaczy.

Drekoty „Nowe konstelacje EP”
(2015; Thin Man Records)
Żeński zespół Drekoty dość niespodziewanie wydał nową epkę. Zaskoczeniem nie jest może sam fakt ukazania się materiału (prędzej czy później musiało to przecież nastąpić), ale to, że dziewczęta zdecydowały się umieścić na płycie aż cztery covery utworów autorstwa Grzegorza Ciechowskiego. Z drugiej strony, jeśli pod uwagę weźmiemy, że w projekcie Nowe Sytuacje wokalnie udziela się członkini Drekotów, Natalia Pikuła, informację tę powinniśmy przyjąć ze spokojem i oczywistością. Krążek rozpoczyna się kultowym „Kombinatem”. I chyba ta kultowość sprawia, że wersja Drekotów szczególnie nie porywa. Ot, po prostu odtworzenie ponadczasowej piosenki trochę bez pomysłu na reinterpretację. O niebo lepiej jest już w przypadku dwóch kolejnych utworów – „Fanatyków ognia” i „Sam na linie”. Podobać może się szczególnie ten drugi – z nieco mniej wyraźnymi dźwiękami perkusji i gitary w stosunku do oryginały, ale mocniej zaakcentowanym wokalem Natalii Pikuły. Coverowy set kończy pochodzący z solowej płyty Ciechowskiego numer „Udajesz, że nie żyjesz” – także ciekawie zagrany, po drekotowemu. Warto zaznaczyć, że covery (z wyjątkiem „Kombinatu”) zarejestrowane zostały podczas występu live. Koncertowa aura odczuwalnie daje o sobie znać, co także pozytywnie wpływa na odbiór materiału i sprawia, że do oceny końcowej dodaję pół punktu. Epkę wieńczy autorski utwór Drekotów zatytułowany „Spokój”. Piosenka nagrana została w nowym składzie i zwiastuje ponoć pewną jesienną premierę, na którą czekam z nieskrywanym zaciekawieniem. (MAK)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.