Już jutro, 11 lutego, ukaże się e-wydanie „Antologii Polskiego Rapu” – książki, na kartach której znajdziemy biogramy pięćdziesięciu najważniejszych polskich raperów oraz opisy dwustu istotnych utworów, będących kamieniami milowymi dla najszybciej rozwijającego się gatunku muzycznego w Polsce po 1989 roku.

Polski rap jest tematem szerokim, chociaż niewątpliwie mniej rozbudowanym niż jego amerykański protoplasta. Niemniej jednak próba dokonania podsumowania tematu, który na krajowym gruncie pojawił się nie tyle w połowie lat 90., ale jak udowadnia Tomasz Kleyff w rozmowie z Kazikiem Staszewskim już na początku dekady, jest wyzwaniem karkołomnym i z pewnością trudnym do zrealizowania. Piątce dziennikarzy – Dominice Węcławek, Marcinowi Flintowi, Andrzejowi Cale, wspomnianemu już Tomaszowi Kleyffowi i Kamilowi Jaczyńskiemu – jednak się to udało.
„Antologia Polskiego Rapu”, czyli ponad pięciusetstronicowe dzieło, ukazało się z małym poślizgiem. Nic dziwnego – wszak „obsuwa jest piątym elementem hip-hopu”. Planowana wedle pierwszych informacji na ostatni kwartał ubiegłego roku premiera przesunięta została ostatecznie na styczeń (chociaż sama książka na stronie tytułowej zawiera informację o 2014 roku), wywołując przy okazji spore zamieszanie w krajowych mediach. Telewizja, prasa i internet z chęcią informowały o książce wydanej przez Narodowe Centrum Kultury, przykładając się jednocześnie do jej promocji. Koniec końców całość ukazała się w dwóch wersjach: fizycznej (limitowanej do pięciuset sztuk książce z dodatkami, m.in. płytą winylową i plakatem) oraz elektronicznej (e-book, który za darmo pobrać będzie można ze strony nck.pl już od 11 lutego).
Książka podzielona została na rozdziały, z których najistotniejsze – nie tylko ze względu na obszerność – wydają się dwa: tytułowy (zawierający opisy dwustu utworów muzycznych istotnych dla krajowego rapu) i Sylwetki wybranych artystów. Dokonana w obu przypadkach selekcja jest wypadkową opinii pięciu autorów książki, osób, które z rapem i kulturą hip-hopową (nie tylko w wydaniu krajowym) mają do czynienia od bardzo dawna, co niemal z automatu czyni ich swego rodzaju autorytetami w tej dziedzinie. Ale oczywistym jest również fakt, że czytelnicy „Antologii” będą mieli tutaj sporo uwag. Lista najważniejszych utworów według sporej liczby odbiorców będzie uboższa o kilka tytułów, a w zestawieniu pięćdziesięciu raperów zawsze będzie kogoś brakowało. Bo faktycznie zastanawiać można się, gdzie u licha podziali się tacy wykonawcy, jak chociażby Duże Pe, Jimson, Eskaubei czy Afrojax? Osobiście brakuje mi szczególnie Skubiego (człowieka, który kład fundamenty pod podkarpacką scenę, a teraz dzięki działalności dziennikarza i animatora kultury zgrabnie łączy hip-hop z innymi gatunkami muzycznymi w przedsięwzięciu Art Celebration) oraz Afrojaxa, który przy okazji utworu „Rozmowa” Łony określony zostaje w „Antologii” jako „maskotka awangardy i hiphopowy pieszczoch środowisk pozarapowych” (s. 120). I nawet jeśli liderowi Afro Kolektywu bliżej jest do L.U.C-a niż Włodiego, to jego postać jest niezwykle ważna dla rozwoju krajowego rapu, a kolejne płyty Afro Kolektywu są doskonały przykładem ewolucji – artystycznej i osobistej – jednego z najbardziej charyzmatycznych polskich emcee, jakim niewątpliwie jest Michał Hoffmann. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że książka nie jest damską torebką, w której zmieści się praktycznie wszystko, a sama antologia to rodzaj dzieła prezentującego wybór najważniejszych, wedle autora, przykładów omawianego zagadnienia. Dlatego też nie podważam strony merytorycznej „Antologii”.
Dla potencjalnego czytelnika – którym w przypadku tej książki może zostać zarówno osoba sympatyzująca z kulturą hip-hopową od początków jej istnienia w Polsce, młody słuchacz, który swoją przygodę z muzyką zaczął stosunkowo niedawno, jak i odbiorca, dla którego rap jest gatunkiem nieznanym – niezwykle interesujące będą również wywiady opublikowane w rozdziale drugim. Są ich wprawdzie tylko trzy (z Kazikiem Staszewskim, Joanną Tyszkiewicz i Muflonem), ale każdy z nich wyczerpująco omawia obrane przez rozmówców zagadnienie związane z krajowym rapem (początkowe inspiracje muzyką rockowa i punkową, kryzys na rodzimej scenie oraz tzw. „nową szkołą” w polskim rapie). Ociekające sentymentalizmem Posłowie, w którym autorzy oraz legendarny DJ 600V składają podziękowania i podsumowują pracę nad książką, stanowią jej idealne zakończenie.
Błędy? Są, a jakże. Przy tak dużym przedsięwzięciu nie sposób uniknąć gaf, które widoczne są niemal w każdej części „Antologii”. I tak chociażby w opisie kawałka „Stu” zapomniano o wymienieniu ksywki VNM-a, który pojawia się tam gościnnie. Andrzej Cała, autor biogramu Smarka, wprowadza czytelników w błąd pisząc, że „grono zapaleńców zrzuciło się na billboard” w podzięce za rapową działalność Gorzowianina (s. 409). Cała historia ze „zrzucaniem się” (czyli, jak mniemam, zbiórką pieniędzy) nie miała nic wspólnego. Fani rapera zebrali odpowiednio dużą ilość podpisów, dzięki czemu w ramach akcji „Wyraź To” mieli możliwość umieszczenia w Gorzowie Wielkopolskim billboardu z wybranym przez siebie hasłem. Szkoda również, że niektóre notki biograficzne nie zostały przejrzane przed oddaniem tekstu do druku i uzupełnione o najnowsze informacje. Przykładem postać Tego Typa Mesa, którego ostatnia płyta „Trzeba było zostać dresiarzem” (2014) nie została zawarta w opisie (s. 436). Największą wtopą wydaje się być jednak zdanie: „W stronę miejskiej muzyki pchnął go producent, a na początku również raper Dena (DNA)” (s. 293). Przedstawieni jako jedną i tę samą osobę Daniela Trusza (producenta o pseudonimie DNA) i Łukasza Denzela (czyli tworzącemu pod pseudonimem Dena członka składu Elemer i współtwórcy płyty „Deobedena.com”), może przydarzyć się nowicjuszowi, ale nie Marcinowi Flintowi – współautorowi książki, jakby nie patrzeć, naukowej. Uśmiech na twarzy, ale ten z rodzaju sympatycznych, wywołuje u mnie akademickie podejście Dominiki Węcławek do analizy niektórych rapowych tekstów. Szkolny podmiot liryczny pojawia się w jej tekstach niemal tak często, co na prowadzonych przeze mnie w liceum lekcjach języka polskiego.
Powodem do zabawnej reakcji są także niektóre zamieszczone w „Antologii” zdjęcia – chociażby to Łony podobnego do dzieciaka z serialu „Tata, a Marcin powiedział” czy Mesa z czasów, kiedy chciał jeszcze zostać dresiarzem. Natomiast nie śmieszy, ale już irytuje słaba jakość fotografii, z których niektóre wyglądają niczym odbitki na taniej kserokopiarce (Wilku, Sokół, Pih) lub zrobione tzw. kalkulatorem (pojawiająca się pikselizacja zdjęcia Fokusa). O braku podobizn Gedza i Smarka nie wspominam – rozumiem, że być może pojawiły się problemy z ich zdobyciem i/lub autoryzacją.
Dopatrzyłem się również w kilku miejscach niedociągnięć interpunkcyjnych i edytorskich (np. „s tego powodu”, s. 48), ale z własnego doświadczenia wiem (pięć lat temu również wydawałem książkę), że korektor to też człowiek i ma prawo do niewyłapania drobnych błędów.
Pomimo pojawiających się uchybień, „Antologia Polskiego Rapu” to pozycja bardzo wartościowa i obowiązkowa dla tych wszystkich, którzy chcą zdobyć, poszerzyć lub usystematyzować wiedzę o nadwiślańskim rapie. Sami autorzy zaznaczają, że „książka nie jest próbą rywalizacji z poprzednikami” (s. 10), jednak z drugiej strony po lekturze tego tytułu i książek, jakie ukazały się wcześniej, trudno o jakiejkolwiek rywalizacji mówić. „Antologia” wyprzedza poprzednie książki już na starcie, nie oddając pozycji lidera aż do końca czytelniczego maratonu. (MAK)
![]()
D. Węcławek, M. Flint, T. Kleyff, A. Cała, K. Jaczyński „Antologia Polskiego Rapu”, wyd. Narodowe Centrum Kultury, Warszawa 2014. |
![]() |
Całość już do ściągnięcia za darmo w formie e-booka. Szczegóły tutaj:
https://axunarts.wordpress.com/2015/02/11/antologia-polskiego-rapu-dostepna-w-formie-darmowego-e-booka/
PolubieniePolubienie
Przeczytałem u znajomego, że ten tekst jest słaby ale się z tym nie zgodze. Mam podobne zdanie co autor. Też nie mam zamiaru sprzeczać się z autorami o wybór 50 raperów – to ich autonomiczna decyzja. Też kogoś być wyrzucił, kogoś dodał ale wtedy musiałbym napisać swoją antologie. ;) Zajebista pozycja żałuję, że nie kupiłem limitowanej edycji.
PolubieniePolubienie
zdjecia sa porazka. dlaczego raperzy godzili sie na umieszczenie takich zdjec w ksiazce. kupa smiechu!
PolubieniePolubienie
Jeśli za rap biorą się dziennikarze, zamiast faktów powstaje subiektywny zbiór mikro-felietonów z błędami np. że Liroy sprzedał 2 tys. egz. Scyzoryka, że breakdance zaczął się w Polsce rzekomo w latach 90-tych, a przed 1995 rokiem kultury hip-hop w polsce nie bylo. Wszystko za pieniądze nasze, podatników: https://andrzejbuda.wordpress.com/2015/02/15/kolejna-ksiazka-o-polskim-rapie/
PolubieniePolubienie
dobra publikacja. mam nadzieje na dodruk w normalnej cenie.
^ a wpisu tego dżentelmena powyżej, który w swoje książce zaliczył tarnowskie Mango Collective do podkarpackiej sceny to nawet nie będę komentował. chyba trzeba powtórzyć informacje z geografii he he
PolubieniePolubienie