Relacja/Foto/Wideo: Włodzimierz Nahorny Trio w TCK (23.01.2015 r., Tarnów)

W miniony piątek, 23 stycznia, w Piwnicach Tarnowskiego Centrum Kultury odbył się koncert Tria Włodzimierza Nahornego. Zapraszam do sprawdzenia relacja (tekstowej, foto oraz wideo) z tego wydarzenia.

Włodzimierz Nahorny podczas koncertu w TCK (foto: Beata Motuk)

Koncerty są różne. Zapewne każdy z nas w pewien indywidualny sposób dzieli i nazywa konkretne występy, kategoryzuje je. Ile osób, tyle podziałów, ale jedna grupa koncertów jest zawsze niezmienna: te, na których trzeba być. Piątkowe odwiedziny Tria Włodzimierza Nahornego w Tarnowie zaliczyć należy właśnie do niej.

Włodzimierz Nahorny to żywa legenda polskiego jazzu. Ikona, której współczesna scena zawdzięcza wiele. Młodzi wykonawcy, którzy często swoją popularnością przebili już mistrza, wychowali się na muzyce skomponowanej przez 74-letniego dzisiaj twórcę. Nie dziwi zatem szacunek, jakim Nahorny darzony jest w środowisku. Nie dziwi również fakt, że piątkowy koncert zgromadził w Piwnicach Tarnowskiego Centrum Kultury kilkudziesięciu najwytrawniejszych melomanów.

Piątkowy koncert był niemal w stu procentach odzwierciedleniem i odwzorowaniem wydanej w roku ubiegłym płyty „Hope”. Nie ma się jednak czemu dziwić – występ miał za zadanie promocję tego materiału. Użyłem słowa „niemal”, ponieważ wariacji było niewiele i dotyczyły one raczej kwestii kolejności prezentowanych kompozycji, aniżeli ich warstwy brzmieniowej. Publikę zgromadzoną w Piwnicach TCK przywitały na początek dźwięki „Nadziei smutnego serca” i „Heroes”, a więc dwa pierwsze utwory jakie znajdziemy na wspomnianej wcześniej płycie. W zasadniczej części koncertu jedynym zagranym numerem spoza płyty okazał się „Księżyc nad Kościeliskiem”, który w wersji z tekstem autorstwa Wojciecha Młynarskiego wykonywany był w przeszłości m.in. przez Łucję Prus i Lorę Szafran.

Często jest tak, co podkreśla zresztą wielu twórców, że tytuły konkretnym kompozycjom nadane zostają dopiero po ich stworzeniu, ewentualnie ewoluują w trakcie studyjnych prac nad sekwencją dźwięków. W przypadku utworów z płyty „Hope” jest nieco inaczej. Kolejne numery są – przynajmniej wedle słów samego twórcy – odzwierciedleniem konkretnej inspiracji z zewnątrz („Nadzieja smutnego serca” będąca muzycznym obrazem noszącego ten sam tytuł wiersza Jana Kochanowskiego) lub wydarzenia historycznego („Heroes” poświęcony zostaje powstańcom z 1944 roku, „Jews” walczącym o wolność w warszawskim getcie, a „I’ll Remember December” wspomina wprowadzenie stanu wojennego). Sam pianista zapowiadając kolejne utwory nie ukrywał, że większość z nich napisał na zamówienie. Tak było chociażby w przypadku „Kocham O’Keeffe” (kompozycji ze sztuki teatralnej pod tym samym tytułem) czy „Kurpiów” – najdłuższego, bo trzynastominutowego fragmentu, na który składają się trzy mniejsze kawałki, dla których punktem wyjścia była muzyka ludowa Kurpiów. Połączenie muzyki folkowej z jazzem okazało się bardzo sprytnym zabiegiem, stanowiąc najbardziej interesujący – przynajmniej dla mnie – moment koncertu, pozwalający rozwinąć muzyczne skrzydła nie tylko liderowi Tria, ale także towarzyszącej mu sekcji rytmicznej: Mariuszowi Bogdanowiczowi (kontrabas; bardzo ciekawa solówka w otwierającej koncert „Nadziei”) i Piotrowi Biskupskiemu (perkusja), który w końcowej fazie występu zaprezentował energiczną i nieco ostrzejszej partię gry na garach.

Oczarowana publika nie pozostawiła muzykom wyjścia: musieli zagrać bis. Sam Nahorny zauważył zresztą, że nie ma po co schodzić ze sceny, skoro i tak za moment będzie trzeba na nią ponownie wracać. W ramach swego rodzaju deseru tarnowscy słuchacze usłyszeli „Jej portret” (chyba najbardziej kojarzony utwór autorstwa Włodzimierza Nahornego) oraz „Czas rozpalić piec”. Już teraz „boję się” (chociaż strach to raczej przyjemny), że powtórzy się sytuacja z 2014 roku, kiedy to w styczniu do tarnowskiego Marzenia przyjechała Aga Zaryan, zaśpiewała piosenki Niny Simone i Abbey Lincoln, po czym przez następne jedenaście miesięcy żaden artysta występujący w Tarnowie nie przebił poziomu tamtego koncertu. Coś mi mówi, że z jazzowym performancem Tria Włodzimierza Nahornego może być podobnie. (MAK)

Poniżej fotorelacja z koncertu autorstwa Beaty Motuk.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.