Już jutro premiera trzeciej solowej płyty Tatiany Okupnik. Sięgnąć po premierowe utwory będzie jeszcze czas. Dzisiaj w ramach cyklu Gold Song przypominam piosenkę, która kilka lat temu promowała debiutancki album wokalistki.
„On My Own” to moim zdaniem jedna z bardziej niedocenionych polskich płyt, jakie swoją premierę miały już w nowym milenium. Ciekawe brzmienie z pogranicza soulu, R&B i czarnego popu, świetni muzycy (m.in. Michał Urbaniak i Lenny White, który odpowiadał za produkcję całego krążka), ładne piosenki utrzymane na naprawdę wysokim poziomie. Owszem, nagrywając taki album Tatiana w Stanach Zjednoczonych byłaby jedną z wielu wokalistek. Na swoim, krajowym podwórku za tego typu piosenki powinna zostać jednak doceniona. Stało się inaczej. Solowy debiut byłej członkini zespołu Blue Cafe praktycznie przeszedł bez echa (być może wpływ na to miał fakt, że „On My Own” było dopiero drugim tytułem w katalogu nowej wówczas na polskim rynku wytwórni Kayax?). Efekt? Okupnik zdecydowała się opuścić Polskę i podbijać Wyspy Brytyjskie. Singiel promujący jej kolejną płytę zatytułowaną „Spider Web” (2011) grany był nawet w jednej ze stacji sygnowanych logiem BBC. Międzynarodowej kariery zrobić to nie pomogło. Drugi album w dorobku Tatiany okazał się jeszcze większą klapą (tym razem ze względu na jakość zawartych na niej piosenek).
Ten lepszy, debiutancki materiał w dorobku Okupnik promowała naprawdę przyzwoita piosenka „Don’t Hold Back”, którą dodatkowo okraszono ładnym teledyskiem (jednym z lepszych w 2006 roku).
Wokalistka ze sporym zapleczem medialnym (juror w popularnym telewizyjnym talent show) stawia wszystko na jedną kartę i wydaje kolejną solową płytę. Premiera „Blizny” już jutro. Jak to mawiają: do trzech razy sztuka? Przekonamy się całkiem niedługo. (MAK)