Ileś tam lat temu 10 marca na świat przyszedł Chuck Norris. „Ileś tam”, bo w sumie nieważne ile. Norris był, jest i będzie bez względu na wiek.

Urodziłaś/eś się pod koniec lat 80., dorastałaś/eś w latach 90., a Chuck Norris już na ciebie czekał. Nie jako samotny wilk McQuade, pułkownik James Braddock czy szeryf Dan Stevens. Stał w długim płaszczu, dżinsowych, ciemnogranatowych spodniach, kowbojskich butach, ciemnym kapeluszu (który podczas scen walki może spadł mu kilka razy), w ręce trzymał broń, a na lewej piersi lśniła mu odznaka strażnika Teksasu – najbardziej kozackiego ze wszystkich tamtejszych stróżów prawa. Cordell Walker i jego ekipa: lubujący się w jaskrawych koszulach, czarnoskóry kolega po fachu Jimmy Trivette oraz blond włosa pani prokurator Alex Cahill-Walker. Trzy postaci, uosobienia dobrej strony mocy, które tydzień w tydzień przez prawie dziesięć lat rozwiązywały nowe kryminalne zagadki i wysyłały do więzień stanowych całe armie przestępców. Tak, to jest Chuck Norris jakiego pamięta moje pokolenie. Mówisz Chuck Norris, myślisz Strażnik Teksasu.

Oddajmy zatem Chuckowi to, co jego. W rocznicę urodzin najsłynniejszego telewizyjnego stróża prawa z Teksasu przypominam piosenkę „The Eyes of a Ranger” – muzyczny motyw przewodni serialu. Utwór napisany przez Tirka Wildera do wykonania powierzony został odtwórcy głównej roli, samemu Chuckowi Norrisowi. Jest sentyment, prawda? (MAK)

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Autor

moje życie w obrazkach

ostatnio popularne