Mariusz Bogdanowicz w towarzystwie kwartetu wraca po dłuższej przerwie z autorskimi nagraniami. Płyta „Syntonia” trafiła właśnie do sklepów, zatem recenzja może okazać się przydatna.
Poprzednia płyta Mariusza Bogdanowicza ukazała się ponad dekadę temu. To sporo czasu. Jeśli dodamy do tego fakt, że projekt koncertowo reaktywowany został po sześciu latach przerwy, okazuje się, że dla jednego pokolenia słuchaczy, Bogdanowicz i jego muzyka mogą być praktycznie nieznane (!). Owszem, kontrabasista udzielał się przez ten okres jako muzyk sesyjny (goszcząc na płytach m.in. Ewy Bem, Lory Szafran i Włodzimierza Nahornego), jednak album sygnowany własnym nazwiskiem to zupełnie inna sprawa.

Mariusz Bogdanowicz Quartet (foto: Paweł Waga/materiały prasowe)
Melomani, którzy znają poprzednie dwa krążki gdańszczanina, od razu wyłapią zmianę na poziomie płaszczyzny brzmieniowej. Przerwa w graniu w zespole okazała się odświeżająca. Nowe pomysły, inne kompozycje. W końcu – nowa płyta.
Zawarte na krążku utwory nie się dla potencjalnego słuchacza męczące. Być może to błąd pisać o dobrej płycie, że nie zmusza ona odbiorcy do myślenia (to dzisiaj takie modne chwalić się tego typu frazą ujętą np. w notce prasowej), ale w przypadku „Syntonii” właśnie tak jest. To jeden z tych albumów, które można puścić w tle nicnierobienia, gorszego dnia lub chwili wieczornego relaksu. Kolejne kompozycje nie zmuszają nas do dogłębnej analizy każdego taktu, nie dają zagwozdki co do spójności melodii, przejścia między perkusją a gitarą. Nie świadczy to oczywiście o płytkości brzmienia płyty. Bogdanowicz, Wendt, Wośko i Frankiewicz, dzięki doświadczeniu i talentowi (tak, nazywajmy rzeczy po imieniu), potrafili połączyć w całość dwie, jak widać, niewykluczające się rzeczy: artyzm i rozrywkowość muzyki. Jednej i tej samej muzyki.
O to wszystko, oprócz stałego składu kwartetu, zadbali również Marcin Olak na gitarach, Piotr Schmidt na trąbce i Andrzej Jagodziński na akordeonie i fortepianie, który za swój wkład w ten materiał mógłby zostać nazwanym „honorowym gościem” (muzyk udziela się w aż pięciu utworach). Osiem kompozycji instrumentalnych uzupełnia numer „Nie zapominaj mnie” z gościnnym udziałem wokalisty Kuby Badach. Co ciekawe, melodia wykorzystana w utworze to nic innego, jak „Forgetmenot” – kompozycja znajdująca się na płytach „Back To The Bass” (1995) i „Confiteor Song” (2001). Numer – już w nowej odsłonie – jak zazwyczaj ma to miejsce w przypadku lidera Poluzjantów, okazuje się zacny, ale burzy jednocześnie nieco koncepcję całej płyty. Do muzyki granej w taki sposób, jak robi to kwartet Bogdanowicza, nie potrzeba dopełnienia w postaci śpiewu. Tutaj melodia wyraża więcej niż słowa – nawet te napisane przez Andrzeja Poniedzielskiego. (Mateusz „Axun” Kołodziej)
![]()
Mariusz Bogdanowicz Quartet „Syntonia” |
![]() |