Relacja: Był Sobie Blues (Tarnów, 1-23.08.2013 r.)

To już ósmy raz, jak Wojciech Klich i Tarnowskie Centrum Kultury zaproponowali miejscowym melomanom spędzenie sierpniowych piątków z bluesem. Czarne, rozpoznawalne już z kilkudziesięciu metrów plakaty pojawiły się na okrąglakach, a Festiwal Był Sobie Blues między 1 a 23 sierpnia ponownie zagościł na tarnowskim Rynku.

Wojciech Klich – animator festiwalu Był Sobie Blues

Powrót do tradycji
– Wracamy do tradycji – powiedział z dumą dyrektor TCK, Tomasz Kapturkiewicz, witając wszystkich przybyłych na pierwszy plenerowy koncert zakończonego niedawno festiwalu. Owym nawiązaniem do przeszłości i początków imprezy była łączna liczba koncertów odbywających się pod Ratuszem. Po kilku latach przerwy tarnowianie ponownie spędzili z bluesem aż cztery piątki. Ostatni raz mieli taką okazję w 2008 roku.

Podczas koncertów, wedle festiwalowej idei, zaprezentowali się zarówno starzy bluesowi „wyjadacze” oraz młode blues-rockowe formacje. To łączenie pokoleń jest już swego rodzaju znakiem charakterystycznym imprezy. Był Sobie Blues od samego początku dawał szansę „żółtodziobom”, którzy nie raz stawiali swoje pierwsze kroki właśnie w Tarnowie. Kilka lat temu na początku muzycznej drogi byli chociażby Ścigani, którzy w te wakacje w festiwalu uczestniczyli już na prawach gwiazdy. Podczas ósmej edycji imprezy rolę tych „młodych i zdolnych” pełniła formacja Nie Strzelać Do Pianisty. Grupa, którą szersza publika miała okazję zobaczyć w jednym z telewizyjnych talent show, od kilku miesięcy nieustannie koncertuje, zdobywając tym samym coraz liczniejsze grono fanów. Po między innymi gdyńskim i olsztyńskim festiwalu bluesowym, przyszedł czas na odwiedziny drugiego końca Polski. Piątka muzyków zaproponowała publice koktajl będący mieszanką bluesowych ballad, rock’n’rollowego poweru oraz funkowego groove’u.

Jerzy „Szela” Stankiewicz – wokalista zespołu Teksasy

Tegoroczny Był Sobie Blues to również powroty wykonawców, którzy w przeszłości zostali ciepło przyjęci przez miejscowych słuchaczy. Oprócz wcześniej wspomnianych Ściganych, którzy na tarnowskim festiwalu zagościli już po raz trzeci (co ciekawe, zespół Maćka Lipiny zainaugurowała koncertem pierwszą edycję imprezy odbywającą się w 2006 roku), podobny los spotkał również Piotra Lubertowicza, Tomasza Dzienia, grupę Teksasy oraz miejscową formacją 40% Bluesa.

Klubowa nowość
Ugruntowana pozycja festiwalu zachęciła organizatorów do podjęcia próby wdrożenia w życie nowych pomysłów. Jeden z nich – czwartkowe koncerty klubowe – swoją premierę miał już w tym roku. Cykl spotkań „Sam na sam z bluesem”, jak powiedział animator imprezy, Wojciech Klich, miał być akustyczną odpowiedzią na to, co odbywa się w piątkowe wieczory na Rynku.

Od lewej: Tomasz Dzień, Jacek Dewódzki

Podczas koncertów w Piwnicach TCK zagrali: Jacek Dewódzki & Tomasz Dzień (1.08.), Piotr “Lupi” Lubertowicz (8.08.), Arek Zawiliński & Roman Ziobro (15.08.) oraz Maciej Lipina & Paweł Ambroziak (22.08). Co cieszy, każdy z wykonawców zaproponował inną formę koncertu, inaczej wykorzystując powierzony mu czas. Były wokalista Dżemu zagrał niemal same covery, prezentując to, co w polsko- i anglojęzycznym blues-rocku najlepsze i najbardziej znane; „Lupiemu” na scenie towarzyszył perkusista i basista, przez co koncert miał najmniej akustyczny wymiar; Zawiliński, prezentując autorski materiał, odpłyną w bardziej folkowa stronę; natomiast muzycy ze Ściganych sprawili, że zgromadzona w Piwnicach publika zaczęła żywo reagować na grane utwory i czynnie uczestniczyć w koncercie. I w zasadzie wszystko byłoby idealnie, gdyby nie naprawdę kiepska frekwencja. Czwartkowe koncerty pod tym względem okazały się, niestety, niewypałem. Nie pomogły nazwiska (Dewódzki czy Zawiliński nie są przecież artystami anonimowymi wśród fanów bluesa i rocka) i stosunkowo niska cena wejściówek (dziesięć złotych). Problem tkwi gdzie indziej. Gdzie? Trudno powiedzieć. Na pewno nie jest nim muzyka i jej poziom. O to, aby był on wysoki zadbali wszyscy zaproszeni wykonawcy. Tarnowska publika przyzwyczaiła się niestety do darmowych klubowych jam sessions, które odbywają się zawsze po piątkowych plenerach. Także i w tym roku miały one miejsce w klubie studenckim Przepraszam. Ponownie jamy te były otwarte dla wszystkich, ponownie grywali na nich muzycy występujący wcześniej na festiwalu (m.in. Piotr Lubertowicz i Jerzy Stankiewicz – wokalista Teksasów). Po co zatem płacić za coś, co w drugim miejscu dostać można jako gratis do piwa?

Od lewej: Arek Zawiliński, Wojciech Klich, Roman Ziobro

Największe wrażenie, spośród wszystkich akustycznych występów, zrobił na mnie ten Arka Zawilińskiego. Wokalista i gitarzysta w towarzystwie Romana Ziobry (kontrabas, skrzypce), chociaż grając dla najmniejszej grupy słuchaczy, zadbał o to, aby ponad godzinne spotkanie z jego twórczością zapadło na długo w mojej pamięci. Nie licząc jednego covera Bruce’a Springsteena, Zawiliński zaprezentował wyłącznie autorskie nagrania oscylujące w bluesowo-folkowym klimacie. Dobra muzyka, ciekawe teksty plus sporo urozmaicających cały występ, nieprzewidzianych wydarzeń (m.in. problemy z gitarami, zerwana struna, upadanie instrumentów). – Czuję się dzisiaj jak sierota – żartował sam artysta, śmiejąc się z zaistniałej sytuacji.

Gwiazdy jak magnes
To, co może martwić, to gorsza niż w latach poprzednich frekwencja podczas koncertów plenerowych. O ile klubowe, biletowane występy – jako swego rodzaju festiwalowe novum – mogły stanowić dla tarnowian pewną zagadkę, o tyle sprawdzona formuła koncertów odbywających się na Rynku powinna – przynajmniej teoretycznie – cieszyć się większą popularnością.

Zgodnie z przewidywaniami największy tłum zgromadził się pod sceną wieczorem 9 sierpnia. Tego dnia, podczas specjalnego koncertu „Wojciech Klich + Goście”, razem z animatorem festiwalu wystąpili Sebastian Riedel i Natalia Przybysz, która nagraniem płyty z utworami Janis Joplin utorowała sobie drogę na bluesowe imprezy. Wokalistka zespołu Sistars w Tarnowie zaśpiewała jednak tylko jedną piosenkę z repertuaru Pearl, której na dodatek nie znajdziemy na „Kozmic Blues”. Zabrzmiał za to singiel „Niebieski” oraz numery Jimiego Hendrixa, co było akurat pomysłem samego Klicha. Natalia zaczarowała i oczarowała miejscowych słuchaczy, a sam występ, moim zdaniem, zakończył się zdecydowanie za szybko. Lider formacji Cree, który pojawił się na scenie jako drugi, uraczył fanów sporą dawką rockowej energii, bluesowymi piosenkami (bez zaskoczenia: „Czerwony jak cegła” śpiewali niemal wszyscy) oraz długimi gitarowymi partiami, granymi często wspólnie lub naprzemiennie z Wojtkiem Klichem.

Sporą frekwencją cieszył się także finałowy koncert festiwalu (23.08). Podczas śląskiego wieczoru, jak żartowali niektórzy z przybyłych, wystąpili wykonawcy wywodzący się właśnie z tego regionu Polski: Marek „Makaron” Motyka (świetny występ w towarzystwie perkusisty!) oraz zespół Ścigani.

Ósme letnie spotkania z bluesem za nami. Co z tych czterech tygodni pozostanie w mojej pamięci? Trzy koncerty (Zawilińskiego, „Makarona” i „Wojciech Klich + Goście”), dobry muzyczny poziom imprezy i chociaż momentami nieliczna, ale dobrze bawiąca się publiczność. Mimo wszystko, mam nadzieję, do zobaczenia za rok.(MAK)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.