Nowa płyta grupy StarGuardMuffin nadal dzielić będzie nadwiślański kraj na amatorów i przeciwników muzyki Kamila Bednarka – pisze o albumie „Jamaican Trip” Daniel Tworski. Zapraszamy do zapoznania się z recenzją.
Właściwie sam tytuł i okładka tego krążka mówi wszystko jej słuchaczom. Właściwie, to po pierwszych trzydziestu sekundach pierwszej piosenki wiemy już, że w głośniku siedzi Kamil Bednarek i zespół StarGuardMuffin. Właściwie, to pięć premierowych piosenek z płyty „Jamaican Trip” przechodzi mi właściwie koło ucha. Ale po kolei…

StarGuardMuffin – „Jamaican Trip”
Jamajka. Studio Tuff Gon – swego rodzaju ikona w kulturze reggae. Legendarne studio Boba Marley’a, a w nim garść Polaków pracujących nad nowym krążkiem, który – choćby został oprawiony w tekturowe opakowanie po recyklingu, a artyści śpiewaliby o zbieraniu kukurydzy – i tak sprzeda się w niebywałym nakładzie. Oto krótka charakterystyka fenomenu na polskim rynku fonograficznym do jakiego doprowadził Kamil Bednarek, uczestnik trzeciej edycji programu „Mam Talent!”. Pierwsza studyjna płyta, która ukazała się pod szyldem SGM, pobiła rekordy sprzedaży wszystkich zestawień, ale muzyka Kamila Bednarka wciąż dzieliła Polaków na dwie równe i nienawidzące się połowy: na nastoletnich fanów, którzy szturmem zabijali świnki-skarbonki i pędzili do salonów sieci Empik i ich przeciwieństwo: zachowawczych słuchaczy, którzy sceptycznie podchodzą do fenomenu Kamila Bednarka. Podobnie jest i tym razem. Płyta, a raczej EP-ka, to pięć premierowych piosenek, które osiągną komercyjny sukces, bo są już na to skazane. Daje się to odczuć. Płyta nie ma stylowego kręgosłupa i nie niesie ze sobą wartościowego przekazu. Stylistycznie bardzo przypomina mi poprzednie wydawnictwo – „Szanuj”. Porównań zresztą nie można uniknąć, ponieważ sprawne ucho od razu wychwyci użyte tu ozdobniki wokalne i sposób zgrania zespołu. W powietrzu unosi się wręcz dym manufaktury przebojów – Nagrajmy coś! Nie traćmy czasu! Przecież to i tak się sprzeda! – zdaje się krzyczeć album.
Wspominanych pięć utworów promuje piosenka tytułowa, „Jamaican Trip”, do której zrealizowano również teledysk na słonecznej, karaibskiej wyspie. Jest to sprytnym zbiegiem okoliczności również najlepszy utwór na płycie i trudno doszukać się czegoś równie atrakcyjnego wśród szarych nut zaprezentowanych na nowym albumie SGM.
Reasumując, płyta nadal dzielić będzie nadwiślański kraj na amatorów i przeciwników muzyki StarGuardMuffin. Dla fanów to z pewnością gratka i absolutny „must have” zestawienia płyt na domowej półce. Dla innych natomiast, płyta zostanie zapomniana jeszcze z nadejściem sierpnia. Pięć piosenek nie wnosi nic dla przeciętnego słuchacza, a sposób ich podania został przedstawiony już siedem miesięcy temu, wraz z premierą płyty „Szanuj”. (Daniel Tworski)
I co z tego że koleś ma fajny głos jak nie ma dykcji i żadnej oryginalności.
PolubieniePolubienie